Informacje

Fot. Freeimages/Benjamin Earwicker
Fot. Freeimages/Benjamin Earwicker

Telemedycyna na ratunek służbie zdrowia

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 27 września 2016, 14:03

  • Powiększ tekst

Wartość rynku prywatnych usług zdrowotnych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej wynosi obecnie 13,9 mld euro. Rynek polski wyceniany jest w tej chwili na 5 mld euro. Wartości te wkrótce mogą być jeszcze wyższe, bowiem wydatki na prywatną opiekę zdrowotną w regionie rosną w tempie 6 proc. rocznie, czyli prawie 2 razy szybciej niż wydatki w sektorze publicznym.

Jednym z głównych czynników wpływających na szybki rozwój usług prywatnych są nowe technologie – przykładem jednej z nich jest telemedycyna - już teraz niemal 60% pacjentów w regionie jest gotowych korzystać z tego rozwiązania. Czy właśnie telemedycyna będzie ratunkiem dla polskiej służby zdrowia, także publicznej? Z ekspertem z firmy doradczej PwC, Mariuszem Ignatowiczem, liderem zespołu ds. rynku ochrony zdrowia w Europie Środkowo-Wschodniej rozmawia Nikola Bochyńska z „Gazety Bankowej”.

Nikola Bochyńska, „Gazeta Bankowa”: W raporcie PwC: „Pacjent w świecie cyfrowym” wskazaliście na liczne korzyści wynikające z zastosowania telemedycyny. Jakie efekty może przynieść służbie zdrowia, zarówno sektorowi prywatnemu, jak i w dłuższej perspektywie publicznemu? Przede wszystkim: co na tym zyska pacjent?

Mariusz Ignatowicz, PwC: Z punktu widzenia dostawcy usług największą korzyścią jest zdecydowanie oszczędność czasu, pieniędzy. Czasu, ponieważ w sytuacji kiedy wprowadzimy rozwiązanie zakładające - podobnie jak w Hiszpanii - prewizyty czy prekwalifikacje pacjenta poprzez rozmowę telefoniczną czy rozmowę video, będziemy mieli możliwość ograniczenia ilości wizyt, które nie są niezbędne, pozwalając tym samym lekarzom na przyjęcie dodatkowych pacjentów wymagających opieki. Będzie potrzebna mniejsza ilość lekarzy, a jak wiadomo ich liczba spada. Będzie to więc odpowiadało sytuacji rynkowej. Z punktu widzenia pacjenta, będziemy mieli pewność, że po prekwalifikacji trafi on do właściwego specjalisty i nie będzie musiał szukać pomocy w wielu placówkach. Skróci to czas oczekiwania na wizytę, ale i czas samej wizyty – lekarz od razu będzie posiadał wiedzę o chorym, ponieważ zostanie ona zakumulowana w systemie i możliwa do wykorzystania przez kolejnych lekarzy, do których uda się pacjent. Nie będzie także konieczne opowiadanie historii choroby, ponieważ będzie ona dostępna na wyciągnięcie ręki. Korzyści są wielostronne. Z drugiej strony ograniczyć będzie można liczbę wizyt kontrolnych sprowadzających się np. do potwierdzenia, że wyniki są prawidłowe – zrobi to system automatycznie.

Wprowadzenie telemedycyny oznacza oszczędności, ale początkowo także i koszty. Czy oszacowaliście, jaki będzie koszt wprowadzenia takiego rozwiązania w polskim systemie ochrony zdrowia, przede wszystkim publicznym?

Nie szacowaliśmy takich kosztów. Trudno znaleźć punt odniesienia. Zakładamy jednak, że pierwsze rozwiązania telemedyczne będą wprowadzały firmy prywatne i wtedy punkty odniesienia szybko się pojawią. Dostawca publiczny będzie w stanie bardzo dobrze oszacować poniesiony koszt w stosunku do benefitu, który osiągnie, wprowadzając telekonsultacje. W tej chwili jest to jeszcze bardzo trudne, ale zachodnie benchmarki wskazują, że na pewno opłacalne.

Wspomnieliście, że czynnikiem, który stoi na przeszkodzie, by telemedycyna była wszechobecna, jest brak świadomości społeczeństwa, co do zalet wynikających z jej stosowania. Brak wiedzy i zaufania Polaków to jedyny powód braku zastosowania na szerszą skalę?

Jedną z barier zdecydowanie są ograniczenia regulacyjne oraz ograniczenia finansowe. Mimo że podmioty prywatne już zaczynają wdrażać telemedycynę na coraz szerszą skalę, to pozostałe czekają na finansowanie publiczne. Rynek prywatny w Polsce szacuje się na blisko 5 mld, ale większość pacjentów wciąż korzysta z usług w sektorze publicznym, nieporównywalnie większym.

Telemedycyna jest jednym z kontrtrendów do tradycyjnego sposobu leczenia, obok robotyki czy sztucznej inteligencji. Roboty już operują ludzi. Całkowite zastąpienie lekarzy maszynami nie jest więc tylko snem przyszłości?

Trudno powiedzieć czy jest to perspektywa pięciu czy kolejnych dziesięciu i więcej lat. Na pewno mogę z przekonaniem odpowiedzieć: tak, roboty będą operować. Pytanie kiedy. Myślę, że na Zachodzie niedługo, a kiedy u nas? Wpłynie na to zarówno stan świadomości, ale też zamożności społeczeństwa, jego przeobrażenia. Dubaj, Arabia Saudyjska, Katar - tam są bardzo dobre przykłady tego, że te rozwiązania działają i stosuje się robotykę podczas operacji np. stawu biodrowego. Jak przenieść to na polski grunt? Tu wracamy do bariery psychologicznej. Jednak wciąż zakorzenione jest w nas poczucie, że możliwość obcowania z człowiekiem który podejmuje decyzje daje pewną przewagę, co nie jest prawdą. W przypadku standardowych zabiegów, przewagę dzięki precyzji i dokładności zyskują roboty, które za pomocą zaprogramowanych algorytmów potrafią przeprowadzić operację i co więcej: jest to bardziej efektywne.

Podawaliście przykład szpitala w Stanach, w którym brak jest lekarzy ze względu na koszt utrzymania tradycyjnego systemu. W Polsce niestety zmierzamy do tego samego zjawiska, ale z innego względu: młodzi po skończeniu studiów medycznych wyjeżdżają, by leczyć zagranicą. Telemedycyna ma być panaceum na wszystkie problemy?

Wiemy, ile kosztuje utrzymanie pacjenta w szpitalu. Poza kosztami psychologicznymi, koszty ekonomiczne są bardzo duże. Możliwość uniknięcia hospitalizacji pacjenta to bardzo duży zysk dla całej służby zdrowia, bo ilość lekarzy nie wzrasta w miarę potrzeb. Ilość pacjentów bowiem rośnie i nadal będzie rosła, ponieważ mamy do czynienia ze starzejącym się społeczeństwem - demografia jest nieubłagana. Z jednej strony popyt na leczenie będzie rósł, a z drugiej strony podaż nie będzie nadążać. Można posłużyć się przykładem Czech: podjęto tam próbę wprowadzenia opłaty minimalnej - kilka euro za przychodzenie do szpitala po to, by ograniczyć wizyty. W tym kontekście rozwiązanie teleinformatyczne byłoby lepsze, ponieważ za ułamek kosztów pacjent ma możliwość wejścia w interakcję z osobą przygotowaną medycznie i zostać skierowanym do odpowiedniego specjalisty. Jednak trudno mi sobie nadal wyobrazić, że większa część społeczeństwa od razu zacznie korzystać z teleusług. To absolutnie ma sens, ale do naszego leczenia podchodzimy emocjonalnie: każdy woli najpierw osobiście udać się do lekarza, a potem dopiero porozmawiać za pośrednictwem video. To stoi na przeszkodzie, aby zacząć korzystać z video lekarza już teraz.

Z drugiej strony osoby w wieku 65+ wciąż nie mają zaufania do nowych technologii. Młodzi z kolei nie mogą wyobrazić sobie życia bez stałego używania smartfona. To ich sposób podejścia do telemedycyny jako technologii zrewolucjonizuje ochronę zdrowia?

Mówimy o pokoleniu 30-latków, którzy wychowywali się ze smartfonami od zawsze i nie wyobrażają sobie życia bez telefonów. To oni głównie za 30 lat będą pacjentami i beneficjentami telemedycyny. Jednak w perspektywie tak długiego okresu nie wiemy, z jakimi rozwiązaniami będziemy mieć wtedy do czynienia. Na pewno technologia nie będzie już żadną barierą.

Rozmawiała Nikola Bochyńska

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych