Współpraca nauki z biznesem się poprawia, ale wciąż jest dużo do zrobienia
W Polsce się dobrze produkuje, ale widać także tendencję do zlecania coraz większej ilości badań – ocenia dr inż. Łukasz Pieczonka, jeden z laureatów kolejnej edycji konkursu Lider, w ramach którego najciekawsze projekty młodych naukowców otrzymują wsparcie państwa. Jednak ciągle widać, że firmy samochodowe lub samolotowe mają tendencje do lokowania swoich działów badań i rozwoju (R&D) w innych krajach niż Polska.
Jak można w łatwy sposób opisać pana projekt?
Dr inż. Łukasz Pieczonka : Projekt polega na opracowaniu systemu badań konstrukcji kompozytowych, bardzo specyficznych, bo mówimy o kompozytach strukturalnych, tzn. takich, które mogą stanowić strukturę nośną samochodu, samolotu, jachtu. W tym przypadku nie możemy sobie pozwolić na wady materiałowe, które powstają na etapie produkcyjnym, a to nie jest łatwe, bo w dalszym ciągu część tego procesu jest wykonywana ręcznie. Druga kwestia to wielowarstwowość struktury materiału - kiedy się w niego uderzy, to w tych miejscach mogą pojawić się rozwarstwienia wewnętrzne, których nie będzie widać na powierzchni. Ten projekt ma na celu dostarczenie takiego systemu pomiarowego, który pozwoli weryfikować istnienie potencjalnych uszkodzeń w krótkim czasie. Natomiast główna idea - bezkontaktowa detekcja uszkodzeń polega na tym, że mamy system laserowy, który bada np. samolot z odległości kilku metrów. Ma to odbywać się bezkontaktowo i w o wiele krótszym czasie niż dotychczas.
Jak długo – według Pana – będą trwać badania?
Proces badawczy jest de facto konsekwencją tego, co robimy od lat. W tym horyzoncie czasowym, w którym jest finansowanie z programu Lider , czyli w moim przypadku 36 miesięcy; powstanie dobrze działający prototyp, co będzie punktem startowym do etapu komercjalizacji. Na etapie prototypu musimy mieć możliwość regulacji parametrów – nie wiemy jeszcze który zestaw parametrów jest optymalny, stąd urządzenie będzie większe i bardziej okablowane niż finalna wersja produktu. Po 36 miesiącach będziemy mogli zająć się częścią sprzętową, zminiaturyzować sprzęt i doprowadzić do takiej formy, w której operator niebędący naukowcem będzie mógł ten sprzęt skutecznie obsłużyć i postawić diagnozę materiału.
Zakładamy więc, że uzyskane z grantu wystarczą na opracowanie urządzenia. Jakie są plany związane z jego komercjalizacją?
Mamy już sukcesy komercjalizacyjne. Poprzedni duży projekt badawczy, który realizowałem, dotyczył podobnych metod, tyle że bazujących na termowizji. To była również detekcja uszkodzeń w kompozytach, ale metodą wibrotermografii. Działa już spółka spin off, zajmująca się komercjalizacją i od 4 lat dobrze sobie radzi na rynku. Myślę, że pójdziemy więc tą samą drogą - spróbujemy w ramach istniejącej spółki poszerzyć portfolio produktów lub otworzymy nową. To zależy od tego, jak będzie wyglądała sytuacja na rynku w 2020 roku.
Jak Pan ocenia współpracę nauki z biznesem? Mówi się, że na tym polu w Polsce radzimy sobie coraz lepiej, ale też, że ciągle w tym zakresie jest dużo do zrobienia.
Jesteśmy na dobrej drodze, ale istotnie jest jeszcze dużo do zrobienia. Jesteśmy w tej nieszczęśliwej sytuacji w Polsce, że przynajmniej w tej branży, tj. w inżynierii mechanicznej; firmy samochodowe czy samolotowe to niestety oddziały dużych koncernów, które nie są zainteresowane lokowaniem działów R&D w Polsce, tak jak to dzieje się w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. W Polsce po prostu bardzo dobrze się produkuje. Widzę jednak pewną tendencję coraz większej ilości zlecanych badań, a więc ten most się buduje, ale to wciąż pewien odległy horyzont czasowy. Udział finansowania przemysłowego będzie coraz większy, natomiast nie widzę w jaki sposób szybko można by było to zmienić decyzją administracyjną lub innym działaniem.
No właśnie, w odniesieniu do decyzji administracyjnych - w zeszłym tygodniu prezydent podpisał tzw. małą ustawę o innowacyjności, która w założeniu ma ułatwiać prowadzenie innowacyjnych działań młodym przedsiębiorcom. Jak Pan ocenia jej kształt? Czy to krok, który faktycznie ułatwi życie innowatorom?
Jeśli chodzi o takie inicjatywy, zawsze jest tak, że to czas weryfikuje czy coś naprawdę się zmieniło. Myślę, że to za wcześnie, aby w tej chwili cokolwiek w tej kwestii powiedzieć. Jest to na pewno krok w dobrą stronę, natomiast czas pokaże czy skuteczny.
Niedawno powstał pomysł w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, aby doktoraty i tytuły habilitacyjne można było otrzymywać także za wdrożenia gospodarcze. Jak Pan ocenia ten pomysł?
To bardzo dobry pomysł. Zwłaszcza w inżynierii jesteśmy w rozkroku – sam pracuję na uczelni publicznej, moja kariera zawodowa jest uzależniona praktycznie tylko od wyników naukowych i publikacji artykułów w dobrych czasopismach. To się trochę kłóci z prowadzeniem wdrożeń. Doba ma 24 godziny. Mam również dydaktykę z której nie mogę zrezygnować. Jest cała masa rzeczy pobocznych, administracyjnych. Nie mamy instytutów badawczych, takich jak na przykład Instytuty Maxa Plancka czy Fraunhofera, gdzie istnieje możliwość prowadzenia zaawansowanych badań bez prowadzenia dydaktyki. Ludzie pracujący na uczelni rezygnują więc czasem ze współpracy z przemysłem, ponieważ siłą rzeczy nie mogą się w to zaangażować w wystarczającym wymiarze czasu.
Może więc główny problem tkwi w systemie edukacji wyższej. Twierdzenie na temat tego, że w Polsce od najmłodszych lat uczy się teorii, a nie stawia się na praktykę jest chyba prawdziwe? Czy faktycznie powinno się kłaść większy nacisk na prowadzenie badań czy możliwość pracy nad konkretnymi projektami?
Trudno jest mi generalizować, mogę powiedzieć o Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, gdzie uczę i tam, wbrew opinii o systemie edukacji, dzieje się dobrze. Byłem niedawno we Francji na spotkaniu, na którym zawiązywaliśmy porozumienie uczelni europejskich - polska uczelnia była jedną z dziesięciu instytucji specjalizujących się w nauczaniu mechatroniki. Okazuje się, że mamy bardzo dobry system kształcenia. W porównaniu z najlepszymi uczelniami europejskimi mamy bardzo podobne programy studiów, jest bardzo duży nacisk na część praktyczną, są finansowane koła naukowe, w ramach których studenci faktycznie działają i za swoje projekty np. w konkursach w USA czy Niemczech dostają nagrody. Idąc tym torem, jeśli inicjatywa wychodzi od studentów to należy ich wspierać i bardzo dobrze to działa. Część teoretyczna jest jednak nieodzowna, ponieważ aby zrealizować jakikolwiek projekt, trzeba znać podstawy fizyki czy nauki o materiałach. W późniejszych latach studiów jest już bardzo dużo projektów i ten system rzeczywiście sprawnie działa.
Na podstawie tej uczelni można więc stwierdzić, że system kształcenia w Polsce nie jest wcale taki zły?
To oczywiście proces. Część starszej kadry nie lubi zmian, ponieważ dawniej kształciło się w inny sposób, natomiast trzeba iść z duchem czasu. To się dzieje i myślę, że narzekamy na to, że zmiany są wprowadzane powoli, ale to też jest mechanizm, który racjonalizuje takie działania. Gdyby tylko ludzie mojego pokolenia decydowali o edukacji to być może zmiany byłyby za szybkie. Mogłoby się okazać za kilkanaście lat, że wszyscy potrafią zrobić coś w praktyce, ale nikt nie potrafi rozwiązać równania kwadratowego. Prawda jest zawsze gdzieś pośrodku. Myślę, że naturalna konsekwencja ścierania się sił pokoleń daje dobrą wypadkową.
Dziękuję za rozmowę
Dr inż. Łukasz Pieczonka – jeden z 35 laureatów VII edycji konkursu Lider, organizowanego przez MNiSW i NCBR; badacz z Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Celem jego projektu jest opracowanie nowatorskiego systemu pomiarowego, służącego do badań nieniszczących kompozytów strukturalnych, wykorzystywanych w strukturze nośnej odpowiedzialnych elementów konstrukcyjnych. System pomiarowy będzie bazował na nowatorskiej technice badań nieniszczących, jaką jest spektroskopia liczby falowej i uzupełni istniejącą obecnie lukę pomiędzy dostępnymi metodami diagnostyki lokalnej i globalnej. Opracowywany system diagnostyczny będzie bazował na technikach laserowych i będzie w pełni bezkontaktowy, zarówno po stronie wzbudzenia fal sprężystych, jak i akwizycji sygnałów.