70 km w terenie zabudowanym i inne zmiany od ręki
Ministerstwo Transportu i GDDKiA wsłuchały się w głos wzburzonego ludu i zaczynają weryfikować zasadność stawiania fotoradarów i ograniczeń prędkości na niektórych odcinkach dróg. Mają też zrobić porządek ze znakami - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
Jak informuje DGP Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz Ministerstwo zbierają od obywateli informacje o drogowych absurdach, takich jak: źle ustawione fotoradary, zbyt restrykcyjnych ograniczenia prędkości czy niepotrzebne znaki. W sumie kierowcy zgłosili ok. 700 takich nonsensów drogowych i każdego dnia przybywają nowe.
"Uwagi w większości dotyczą oznakowania pionowego i poziomego. Najczęściej powtarzającym się tematem jest zbyt restrykcyjne ograniczenie prędkości na wybranych drogach lub skrzyżowaniach – wyjaśnia Urszula Nelken, rzeczniczka GDDKiA. Chaos w miastach jednak zostanie – dyrekcja nie przyjmuje bowiem zgłoszeń dotyczących dróg miejskich, gdyż te pozostają poza jej kompetencjami."
Dyrekcja zapewnia, że zmiany są wprowadzane od ręki.
"GDDKiA zapewnia, że najbardziej oczywiste zmiany wprowadzane są od ręki. To np. usuwanie pozostałości po tymczasowej organizacji ruchu, czyli starych znaków (tak było np. A1 między Strykowem a Włocławkiem oraz na A4 między Krakowem a Tarnowem). Reszta zgłoszeń trafia do jednego z 16 oddziałów terytorialnych GDDKiA, gdzie specjaliści Dyrekcji wraz z policjantami z drogówki poddają je weryfikacji. Do końca kwietnia do GDDKiA mają wpłynąć pierwsze zbiorcze sprawozdania z regionów. W kraj ruszyli również audytorzy z Warszawy, bo drogowcy w regionach są zbyt przywiązani do znaków, które sami stawiali."
Zmiany mają równieć dotyczyć prędkości.
"Według naszych ustaleń jest ciche przyzwolenie na urealnienie prędkości, czyli zmiany w treści znaków B-33 „ograniczenie prędkości”. W wytycznych resortu transportu jest np. zgoda na podwyższenie prędkości do 70 km/godz. w terenie zabudowanym na trasie jednojezdniowej, jednak pod pewnymi warunkami: m.in. odcinki między skrzyżowaniami muszą być bez zjazdów, przejścia dla pieszych muszą być wyposażone w światła, a skrzyżowania – z dodatkowymi pasami do skrętu w lewo. Dziś kierowcy skarżą się, że na drogach krajowych w Polsce zamiast ograniczenia do 50, 70 i 90 km/godz. zbyt często punktowo stosuje się ograniczenie do 40, 30 albo nawet 20 km/godz."
Kierowcy domagają się likwidacji indiańskich totemów drogowów.
"Kolejny wątek przewijający się w zgłoszeniach od kierowców – część znaków jest dla nich równie zrozumiała jak indiańskie totemy. Albo w jednym miejscu ustawia się ich tak wiele, że nie sposób wszystkich spamiętać. Przykład – na świeżo przebudowanej drodze krajowej nr 9 w miejscowości Jabłonica Polska na odcinku 150 metrów przed skrzyżowaniem stoi kilkanaście znaków, które nawzajem się zasłaniają. Zdaniem ekspertów percepcję dodatkowo utrudnia nawał dzikich reklam przy drogach odciągających uwagę kierowców. Ale sama GDDKiA również przyznaje, że znaków informujących jest za dużo – np. tych mówiących, że dojeżdżamy do restauracji albo poczty"
Decyzja w sprawie fotoradarów zapadnie w kolejnych tygodniach.
"Najbardziej drażliwą kwestią – fotoradarów – zajmuje się Ministerstwo Transportu, które do końca tego miesiąca będzie zbierało opinie od kierowców w tej sprawie"
Ministerstow otrzymało w tej sprawie 552 uwagi oceniające lokalizacje fotoradarów i 34 wnioski o nowe lokalizacje.
Źródło: Dziennik Dazeta Prawna/Opr. Jas