Coraz gorzej na Florydzie
Gdy czoło huraganu Irma znajdowało się w niedzielę o 200 km od Miami, ruch w liczącej 2,6 mln mieszkańców florydzkiej metropolii był już częściowo sparaliżowany: woda wypływająca ze studzienek kanalizacji zalała ulice na wysokość metra
Mieszkańców Florydy niepokoi również szybki wzrost poziomu morza wzdłuż zachodnich brzegów półwyspu. Łodzie zacumowane zazwyczaj w marinach portowych, m.in. w dzielnicy rezydencyjnej Coconut Grive, zrywają cumy i wypływają na ulice miasta.
W sąsiadującym z Miami Coral Gables porywy wichru dochodzące do 215 km na godzinę, które zwiastują zbliżanie się oka cyklonu, przewracają i wyrywają z korzeniami drzewa, w tym stuletnie subtropikalne olbrzymy.
Wichura przewróciła w okolicach Miami około dwudziestu wielkich dźwigów budowlanych, których używa się przy wznoszeniu wieżowców.
Sytuację komplikuje w wielu dzielnicach Miami i w okolicznych miejscowościach całkowity black-out. Ponad półtora miliona, tj. 62 proc. wszystkich odbiorców pozostało bez prądu.
SzSz(PAP)