Są bici w rosyjskich talk-show. I zarabiają na tym
Programy z segmentu talk-show prezentowane w rosyjskiej telewizji mogą być ciekawym doświadczeniem dla niezaznajomionego z nimi widza z Polski. Dyskusje są agresywne, dochodzi niekiedy do rękoczynów ale pojawiają się też goście zagraniczni. Zwykle są to postacie o których mało kto słyszał w ich macierzystych krajach. Teraz okazało się, że mogą oni na występach w telewizji zarobić - ile?
Popularne w Rosji polityczne talk-show poruszają rozmaite tematy jednak wydźwięk w większości z nich jest zgodny z linią Kremla. Polski widz może więc dowiedzieć się z programu jak potężny jest nasz kraj i jak bardzo wykorzystuje swoje siły i środki by szkodzić Rosji. Wiele mówi się też o „faszystowskiej Ukrainie” oraz o wszechobecnych knowaniach USA. A to tylko kilka tematów poruszanych w tego typu programach. By uwiarygodnić przekaz twórcy talk-show zapraszają też gości zza granicy. Są też Polacy.
Jak odkryli dziennikarze rosyjskich mediów niektórzy z tych ekspertów otrzymują za występy pieniądze i to na tyle duże, iż dla wielu z nich występy te są niczym praca. Jak informuje portal mk.ru na który powołuje się telewizja Biełsat gaże zbliżają się do miliona rubli miesięcznie - to kwota w przeliczeniu sięgająca 60 tys. złotych.
Wśród opłacanych gości znajduje się np. Michael Bohm - Amerykanin od 20 lat mieszkający w Rosji. Regularny gość programów zarabiać ma od 500 do 700 tys. rubli miesięcznie. Podobne kwoty ma otrzymywać politolog z Ukrainy Wiaczesław Kowtun.
Portal wymienia też jednego Polaka - Jakuba Korejbę. Korejba regularnie polemizuje z prowadzącymi programy czy rosyjskimi adwersarzami przez co ma otrzymywać niższe honoraria niż ci eksperci, którzy są zgodni z prowadzącymi.
Często też zdarza się, że zagraniczni goście stają się „chłopcami do bicia”. Dosłownie. Wspomniany Michael Bohm został ostatnio fizycznie zaatakowany w studio przez gospodarza talk-show. Wszystko to widać na nagraniu dostępnym na YouTube:
W innym odcinku programu napadnięty został Wiaczesław Kowtun. Zaatakował go premier tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (separatystycznego pseudo-państwa oderwanego od Ukrainy w wyniku działań wojennych na wschodzie kraju) Aleksander Borodaj. Innym razem ukraiński politolog został zaatakowany przez pochodzącego z Ukrainy dziennikarza Jurija Kota, który po obaleniu prezydenta Janukowycza uciekł do Rosji:
Niektórzy z zaatakowanych z kolei otrzymują od autorów programów odszkodowania. Tak miało być w wypadku Tomasza Maciejczuka, Polaka, który kilkukrotnie występował w rosyjskich programach, był tam też fizycznie atakowany. Po jednym z takich incydentów pobity Maciejczuk miał otrzymać 50 tys. rubli odszkodowania od stacji telewizyjnej która wyemitowała program.
mk.ru/ Belsat.tv/ as/