Spotkanie dwóch imperiów - nieformalne spotkanie prezydentów USA i Chin
Nieformalne spotkanie na szczycie prezydentów USA i Chin: Baracka Obamy i Xi Jinpinga w piątek i sobotę w Kalifornii będzie okazją do rozmów o trudnych relacjach przywódców obu państw, gospodarczo od siebie uzależnionych, ale zarazem geopolitycznych rywali.
Będzie to pierwsze spotkanie Obamy z Xi, odkąd ten ostatni objął urząd prezydenta Chin w marcu. Dyplomaci amerykańscy zapowiadali, że będzie to przede wszystkim okazja, by dwóch najważniejszych przywódców świata lepiej się poznało. Obama i Xi mają podczas szczytu spędzić na wspólnych rozmowach przynajmniej sześć godzin. Nieformalny charakter rozmów ma zapewnić miejsce spotkania: posiadłość Sunnylands, 160 km od Los Angeles, z której często korzystali republikańscy prezydenci, by spotykać się z hollywoodzkimi gwiazdami.
"Najbardziej godnym uwagi aspektem tego szczytu jest niezwykły czas, kiedy się on odbywa" - ocenił Minxin Pei, ekspert German Marshall Fund. Zgodnie z protokołem dyplomatycznym kolejny szczyt USA-Chiny powinien odbyć się dopiero z okazji drugiej państwowej podróży Obamy do Chin. "Rezygnując z przypisywanej dotąd Pekinowi obsesji na punkcie dyplomatycznej formalności, Xi zademonstrował znaczny stopień pragmatyzmu, co pozwala sądzić, że będzie innym liderem niż jego poprzednik" - zaznaczył ekspert.
Także źródła w Białym Domu przekonywały na briefingu prasowym w środę, że Xi jeszcze jako wiceprezydent Chin dał się poznać podczas ubiegłorocznej wizyty do USA, kiedy odwiedził Los Angeles i Iowa, "jako osoba żywa, otwarta na rozmowę, gotowa bezpośrednio zwracać się do Amerykanów w sprawach dla nich ważnych, co nie było silną stroną jego poprzedników". "To pozwala sądzić, że rozmowy prezydentów Obamy i Xi będą treściwe, szczere i produktywne" - powiedziały źródła rządowe.
To, czy rozmowy zostaną uznane za udane, będzie zależało od tego, jak liderzy dwóch największych gospodarek świata stawią czoło głębokim rozdźwiękom dzielącym oba kraje. Kością niezgody są m.in. spory terytorialne Chin z sojusznikami USA w Azji, mogące potencjalnie doprowadzić nawet do wojny; stanowisko obu mocarstw wobec Iranu, Korei Północnej i konfliktu w Syrii. Przede wszystkim zaś punktem sporu są nasilające się cyberataki chińskich hakerów na amerykańskie firmy, media i agencje rządowe.
W ostatnim czasie ujawniono, że wykradane są nie tylko tajemnice handlowe i własność intelektualna, które są siłą napędową gospodarki USA, ale także tajemnice bezpieczeństwa narodowego: plany konstrukcyjne myśliwców czy najbardziej zaawansowanych technologicznie amerykańskich systemów antyrakietowych. Takie dane zdobyte przez chiński wywiad mogą dać Państwu Środka kolosalne korzyści strategiczne, przyczyniając się do zmniejszania przewagi militarnej USA nad Chinami.
Powodem napięć jest też przyjęta przez administrację Obamy w czasie pierwszej kadencji strategia wojskowego i dyplomatycznego zwrotu USA ku regionowi Azji i Pacyfiku, która zdaniem chińskich wojskowych ma na celu ograniczanie wpływów Chin w tej części świata.
Zdaniem prof. Noaha Feldemana z Uniwersytetu Harvarda Chiny i USA są w stanie "chłodnej wojny", na krawędzi geopolitycznego konfliktu. Jak pisze on w eseju opublikowanym w "Foreign Policy", Stany Zjednoczone wciąż są supermocarstwem, któremu rosnące w siłę Chiny rzuciły wyzwanie, tak jak starożytnemu Rzymowi wyzwanie rzuciła Kartagina. Feldeman wskazuje jednak, że USA i Chiny łączy ogromna, bezprecedensowa zależność gospodarcza, wymuszająca na nich zabiegi, by uniknąć konfliktu, bo byłby on bardzo kosztowny dla obu stron. Udział USA w eksporcie chińskim wynosi 25 proc., Chiny zaś posiadają 8 proc. amerykańskiego długu.
"Chiny potrzebują USA, by dalej kupowały ich towary, a USA potrzebują Chin, by te dalej pożyczały im pieniądze. Losy tych gospodarek są powiązane ze sobą w dającej się przewidzieć przyszłości" - ocenia Feldeman. Zauważa też, że liderzy chińskiej partii komunistycznej nie są ideologicznymi komunistami, ale pragmatykami. Dla Xi głównym celem jest utrzymanie partii u władzy, a byłoby to znacznie trudniejsze bez napędzanego eksportem wzrostu gospodarczego i bez nowych miejsc pracy.
Za najważniejszy dla Amerykanów temat szczytu wskazuje się cyberataki. Wielu polityków, zarówno republikańskich jak i z Partii Demokratycznej, apeluje do prezydenta o stanowcze stanowisko, i zagrożenie nawet konsekwencjami gospodarczymi, jeśli rząd Chin nie powstrzyma hakerów. Źródła w Białym Domu zapewniły, że USA postawią tę sprawę "jasno i uczciwie", by chronić amerykańskie interesy.
Chiny, jak dotychczas, konsekwentnie odrzucają oskarżenia o wspieranie hakerów. Ale zgodziły się kilka dni temu na ustanowienie regularnego dialogu ekspertów z obu państw ws. standardów cyberbezpieczeństwa. W opublikowanym we wtorek wywiadzie dla magazynu "Foreign Affairs", wydawanego przez amerykańską Radę Stosunków Zagranicznych (CFR) ambasador Chin w Waszyngtonie Cui Tiankai oświadczył, że chińskie firmy i administracja też są ofiarami cyberataków. "Jeśli zbadalibyśmy dokładnie źródła tych ataków, to może okazałoby się, że są wspierane przez rząd amerykański" - powiedział.
Na szycie w Kalifornii Amerykanie chcą też dowiedzieć się więcej o dyplomatycznych planach nowego prezydenta Chin. Pekin zaczął bowiem odgrywać bardziej konstruktywną rolę ws. Korei Północnej. Zgodził się na oenzetowskie sankcje po tym, jak Pjongjang przeprowadził w lutym kolejną próbę nuklearną, a także wezwał Koreę Płn. do osłabienia wojowniczej retoryki. Różnice w stanowiskach USA i Chin wciąż są jednak kolosalne. Pekin nie nalega, by Korea Płn. porzuciła plan zbrojeń nuklearnych.
Chińsko-amerykański szczyt odbywa się "bardzo na czasie" i jest "niezwykle potrzebny" - mówił niedawno chińskiej agencji Xinhua były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński. "Relacje amerykańsko-chińskie są najważniejszymi dwustronnymi stosunkami na świecie. Od zdrowych, przyjaznych i wzajemnie sobie przychylnych relacji między USA i Chinami zależy stabilność gospodarcza na świecie i światowe bezpieczeństwo" - tłumaczył Brzeziński.
Wyraził on nadzieję, że obaj przywódcy zobowiążą się na szczycie do konstruktywnej współpracy, określą, jak dalej powinno ewoluować partnerstwo chińsko-amerykańskie, i jak zamierzają stawić czoło różnicom dzielącym ich kraje.
(PAP)
icz/ awl/ ro/