Informacje

Netanjahu chwali potomków nazistów

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 maja 2018, 20:54

    Aktualizacja: 23 maja 2018, 09:20

  • Powiększ tekst

Premier Benjamin Netanjahu na otwarciu ambasady Paragwaju w Jerozolimie chwalił ten kraj za przyjmowanie Żydów podczas II wojny światowej i po niej, mówiąc, iż Izrael „nie ma lepszego przyjaciela”. Publicysta „Haareca” przypomina o ucieczce hitlerowców do Ameryki

Współpraca izraelsko-paragwajska przebiega płynnie jak woda - powiedział Netanjahu w poniedziałek na otwarciu paragwajskiej ambasady. Asuncion swoją placówkę w Jerozolimie otworzyło jako trzecia stolica, po Waszyngtonie i Bogocie.

Kierując swoje słowa zarówno do Paragwaju, jak i jego przywódcy Horacio Cartesa, Netanjahu deklarował: „zapamiętamy naszych przyjaciół”; w tym kontekście powiedział:

Nie mamy lepszego przyjaciela niż wy 

Cartes jest pierwszym paragwajskim przywódcą, który odwiedził Izrael. Jego kampanię wyborczą wspomagali izraelscy doradcy z byłym szefem kancelarii Netanjahu, Arim Harowem. Kadencja Cartesa upływa w sierpniu; ustępujący prezydent nie skonsultował przeniesienia ambasady ze swoim następcą, Mario Abdo Benitezem, który miesiąc temu wygrał wybory prezydenckie w Paragwaju.

Premier Netanjahu przypomniał też, że Paragwaj poparł utworzenie państwa Izrael w głosowaniu w ONZ dotyczącym podziału Palestyny.

Paragwaj otworzył swoje drzwi przed Żydami uciekającymi z Europy „przed Holokaustem, podczas Holokaustu, i po Holokauście w akcie dobrej woli i miłosierdzia, które na zawsze pozostanie wyryte w naszych sercach” - mówił w ambasadzie Paragwaju Netanjahu, cytowany we wtorek przez dziennik „Haarec”.

Autor artykułu David B. Green podaje, że w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej Paragwaj przyjął około 15-20 tys. Żydów z Niemiec, Austrii i Czechosłowacji. Większość z nich na paragwajskich papierach wyjechała do Brazylii, Argentyny i Urugwaju, a tylko niewielka garstka dołączyła do żydowskiej społeczności Paragwaju, która w całości nigdy nie przekraczała jednego tysiąca osób.

Jak pisze dalej, także Niemcy korzystali z otwartych przez Paragwaj drzwi. Po II wojnie światowej kraj ten z Brazylią i Argentyną pomagał uciekającym niemieckim zbrodniarzom wojennym umknąć przed sprawiedliwością, oferując im schronienie na swoim terytorium.

Ale - jak przypomina Green - jeszcze zanim powstała w Paragwaju partia narodowosocjalistyczna, od 1887 roku istniała już Nueva Germania (Nowa Germania) - czysto „aryjska” kolonia rolnicza, licząca początkowo 14 rodzin, założona przez niemieckiego nauczyciela Bernharda Foerstera i jego żonę Elisabeth Foerster-Nietzsche, siostrę słynnego filozofa. Nueva Germania była tylko jedną z 37 niemieckich kolonii w Paragwaju.

Właśnie z potomków niemieckich kolonistów wywodzili się członkowie narodowosocjalistycznej partii założonej w Paragwaju w 1931 roku. Jak pisze Green, była to pierwsza siostrzana partia nazistowska i po wybuchu II wojny światowej Paragwaj do hitlerowskich Niemiec podchodził z sympatią. Szef paragwajskiej policji nawet nadał swojemu synkowi imiona Adolfo Hirohito. W połowie lat 90. około 200 tys. Paragwajczyków miało niemieckie korzenie.

Korzenie takie miał także dyktator Paragwaju Alfredo Stroessner, syn bawarskich imigrantów. Nie należał do partii narodowosocjalistycznej, ale nie było tajemnicą, że przyjmował w latach swojej 35-letniej dyktatury niemieckich zbrodniarzy wojennych, m.in. Josefa Mengele, który przeprowadzał eksperymenty na Żydach w obozie Auschwitz.

Green kończy artykuł, pisząc, że Paragwaj, „kraj, który Netanjahu określił jako najlepszego nowego przyjaciela Izraela, toleruje silną obecność muzułmańskich ekstremistycznych organizacji, zwłaszcza Hezbollahu i innych ugrupowań powiązanych z Iranem”. Przytacza opinię amerykańskiego magazynu „Foreign Policy” z 2016 roku, że „najbardziej prominentni działacze latynoskiej siatki Hezbollahu rezydują w Paragwaju, gdzie, jak się wydaje, ich powiązania sięgają najwyższych szczebli rządowych”.

Ani premier Netanjahu, ani gazeta „Haarec” nie wspomnieli o polskich organizatorach dokumentów państw latynoamerykańskich, które ratowały Żydów przez wysłaniem do niemieckich obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej.

Organizowaniem fałszywych paszportów zajmował się m.in. polski poseł żydowskiego pochodzenia na Sejm II RP Abraham Silberschein oraz czterech polskich dyplomatów w Szwajcarii i działacze żydowscy z tzw. grupy berneńskiej. W latach 1941-43 podrabiali i szmuglowali ze Szwajcarii do Polski i innych krajów Europy kopie paszportów krajów Ameryki Łacińskiej dla Żydów. Posiadacze tych dokumentów w większości uniknęli wywózek do niemieckich obozów zagłady i zostali skierowani do obozów dla internowanych w Niemczech i okupowanej Francji. Według jednej z notatek Silberscheina z początku 1944 roku w obozach takich znalazło się łącznie ok. 10 tys. osób. Historycy nie są zgodni co do liczby, ponieważ jeden paszport mógł być wystawiony na kilka osób.

Według ambasadora Polski w Zurychu Jakuba Kumocha, który zajmuje się tą sprawą, średnio na jeden paszport przypadały ponad 2 osoby.

Jeżeli było ponad 1050 paszportów (wystawionych tylko przez Polaków ), to na nich jest 2100 osób - powiedział. Ambasador dodał, że „liczba ta może rosnąć wraz z odnajdywaniem kolejnych dokumentów”.

Juliusz Kuehl, ekspert od pomocy humanitarnej w polskim konsulacie w Bernie, za łapówki kupował niewypełnione paszporty od konsulów państw Ameryki Łacińskiej i przekazywał je Konstantemu Rokickiemu. Polski konsul wystawiał je na nazwiska osób więzionych w gettach na terenie Polski i nie tylko. Nazwiska i fotografie do paszportów były przemycane z okupowanej Polski poprzez sieć zorganizowaną przez przedstawiciela organizacji żydowskich. Ocenia się, że konsulowie państw latynoamerykańskich (Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti) wydali od kilkuset do kilku tysięcy takich dokumentów.

SzSz (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych