Francuska prasa: Bawaria zagroziła Merkel
„Trzęsieniem ziemi zagrażającym (kanclerz Niemiec) Angeli Merkel” nazywają francuskie media wynik niedzielnych wyborów w Bawarii, w których co prawda chadecka CSU wygrała, ale utraciła bezwzględną większość w regionalnym parlamencie, landtagu.
Media zwracają uwagę, że w Bawarii odbyło się „lokalne głosowanie o znaczeniu ogólnokrajowym”.
„Klęska CSU, Zieloni zacierają ręce” - podsumowało wyniki bawarskich wyborów francuskie radio dla zagranicy RFI.
Według „Le Figaro” wynik wyborów w Bawarii to „trzęsienie ziemi zagrażające Merkel”. „Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) winą za porażkę obarcza politykę migracyjną kanclerz Merkel, politykę, której skutki w pierwszym rzędzie odczuła Bawaria, jako region przygraniczny” - tłumaczy berliński korespondent gazety Nicolas Barotte.
Jego zdaniem dwaj przywódcy Bawarii - premier tego kraju związkowego Markus Soeder oraz szef CSU i minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer - „ogień krytyki skierują na kanclerz. Jedyną jej szansą może być wykorzystanie ich rywalizacji”.
Barotte podkreśla, że „bawarska partia, choć jest historyczną sojuszniczką Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), przez trzy ostatnie lata okazała się trudniejszym i bardziej wymagającym partnerem niż Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD)”. „CSU żądało zasadniczej zmiany w polityce migracyjnej (Berlina), ale nie osiągnęło tego celu” - czytamy w „Le Figaro”.
Według gazety „dając całą w prawo”, CSU miało nadzieję na powrót wyborców, których kusiło głosowanie na Alternatywę dla Niemiec (AfD), partię antyimigrancką.
Przywódcy bawarscy zapożyczyli nawet jej retorykę. Ich względna porażka wynika w oczach zwolenników Angeli Merkel z tej prawicowej linii - twierdzi Barotte.
Wejście AfD do bawarskiego parlamentu „Le Figaro” nazywa „trwałym zagrożeniem dla obozu konserwatywnego, oznaką osłabienia wielkich partii , będących podstawą niemieckiej demokracji. CDU i SPD są już tylko cieniem tego, czym były przedtem - zauważa dziennik, przywołując wyniki ogólnoniemieckich sondaży.
„Kopniakiem dla SPD” nazywa tygodnik „Le Point” wynik bawarskich wyborów, będących - jak to ujmuje - „głosowaniem lokalnym o znaczeniu ogólnokrajowym”.
Bawaria przypomina dziś kręgle, rozrzucone na ziemi uderzeniem kuli, która wszystko rozsypała. Równowaga sił, która przez dziesięciolecia królowała w tym tak stabilnym regionie, została całkowicie rozbita - pisze berlińska korespondentka „Le Point” Pascale Hugues.
Zwraca uwagę na „wielkie zwycięstwo” Zielonych, którzy „mając młode i przekonywujące kadry, stały się lewicową alternatywą w Bawarii”.
Podobnie jak większość francuskich komentatorów Hugues nie wierzy w możliwość koalicji CSU-Zieloni. Oczekuje natomiast „wznowienia wewnętrznej debaty w SPD co do uczestnictwa w wielkiej koalicji”.
Marie-Laurence Wernert z dziennika „Le Parisien” zauważa, że „elektorat tradycyjnych partii stopniał jak śnieg na słońcu” i pisze o „policzku dla sojuszników Merkel”. Sukces Zielonych w Bawarii tłumaczy natomiast tym, że „w zamożnym regionie o bardzo niskiej stopie bezrobocia umiarkowani konserwatyści, zmęczeni sporami między Monachium a Berlinem, pragną czegoś innego” i z takiego nastawienia „skorzystali Zieloni”.
W katolickim dzienniku „La Croix” Gilles Biassette pisze, że wbrew populizmowi „bawarscy Zieloni promowali w swej kampanii zdecydowanie optymistyczną wizję Europy”. Według publicysty „w momencie, gdy skrajna prawica niemiecka nie przestaje zdobywać terenu, pozostawiając na zakręcie zdezorientowaną lewicę i zbitą z tropu prawicę, bawarscy Zieloni weszli zwycięsko na krajową scenę, po to, by bronić otwartej i ufnej Europy”.
Takiej wizji nie podzielali dyskutanci w telewizji BFM, którzy przewidują, że kolejna porażka tradycyjnej prawicy niemieckiej, symbolizowanej przez kanclerz Merkel, przesunie unijny środek ciężkości w stronę Włoch i Europy Środkowo-Wschodniej.
PAP, MS