Informacje

24 września w Londynie w siedzibie London Stock Exchange odbyła się oficjalna uroczystość przyjęcia przez FTSE Russell Polski do grona rynków rozwiniętych / autor: fot. Fratria / SK
24 września w Londynie w siedzibie London Stock Exchange odbyła się oficjalna uroczystość przyjęcia przez FTSE Russell Polski do grona rynków rozwiniętych / autor: fot. Fratria / SK

GAZETA BANKOWA: Rynek bez retuszu

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 2 listopada 2018, 18:52

  • 0
  • Powiększ tekst

Droga polskiego rynku kapitałowego do światowej ekstraklasy nie była ani krótka, ani łatwa. FTSE Russell zaczął nas szczegółowo prześwietlać już w 2011 roku. Przez sześć lat analitycy z Londynu badali nasz rynek kawałek po kawałku – pisze w „Gazecie Bankowej” Stanisław Koczot.

Analizy zakończyły się we wrześniu 2017 roku, kiedy FTSE Russell ogłosił, że Polska przechodzi z grupy zaawansowanych rynków rozwijających się (Advanced Emerging Markets) do grupy rynków rozwiniętych (Developed Markets). Od momentu ogłoszenia do realizacji minął rok, co jest normalną procedurą w tego typu przypadkach (nie są one częste, bo poprzednia reklasyfikacja dokonała się dekadę wcześniej). Przez ten okres rynek miał czas na przygotowanie się do zmian, przeanalizowanie jego konsekwencji i ewentualne przepracowanie strategii.

Czas jest ważny zarówno dla inwestorów, jak i dla spółek, które mają się znaleźć w indeksie FTSE Developed All Cap Index. Fundusze inwestujące na rynkach rozwiniętych wiedzą o takich krajach, jak Polska albo niewiele, albo zgoła nic (emerging markets i developed markets to dwa różne światy, interesujące w zasadzie zupełnie inne grupy inwestorów). Żeby je poznać, nie wystarczy lektura jednego czy dwóch raportów, ale trzeba mieć czas, żeby przeanalizować trendy, przyjrzeć się największym spółkom i przynajmniej wstępnie wysondować, co inwestorzy o nich myślą. Na rynkach rozwiniętych inwestuje się bardzo duże pieniądze, wchodzą one na dłuższy okres i nie lubią nadmiernego ryzyka. Czas jest dany po to, by fundusze, przede wszystkim te, które działają w sposób aktywny, a nie tylko biernie naśladują indeksy, mogły bliżej poznać nowego członka ekskluzywnego grona. (…)

Nie może być wątpliwości

Agencja FTSE Russell jest globalnym dostawcą benchmarków, należącym do grupy London Stock Exchange. Z jego indeksami porównują swoje wyniki zarządzający aktywami i banki inwestycyjne, wykorzystywane są one do tworzenia funduszy inwestycyjnych czy instrumentów pochodnych opartych na indeksach. FTSE Russell to bardzo ważna instytucja dla globalnego rynku finansowego.

Przesunięcia z jednej grupy krajów do innej dokonuje rzadko i po długim namyśle. Bardzo dużo zależy od niezależnego Komitetu Doradczego ds. Klasyfikacji Krajowej FTSE Russell, czyli grona praktyków rynkowych znających światowy sektor kapitałowy od podszewki. To oni weryfikują dane, są w stanie potwierdzić sprawozdania dostarczone przez lokalne władze rynkowe. W przypadku awansu do grupy rynków rozwiniętych wszystko musi być jasne, i to w stu procentach. O ile dla emerging markets istnieje spory margines tolerancji na niedostatki i niedociągnięcia rynku kapitałowego, to dla developed markets nie może być żadnych wątpliwości.

Dokładnie tak było w przypadku Polski. W grupie, w której byliśmy wcześniej (Advanced Emerging), trzeba było spełnić 15 na 21 kryteriów. W najwyższej, do której teraz trafiliśmy – 21 na 21. FTSE Russell badał w sumie cztery obszary: otoczenie rynkowe i regulacyjne, przechowywanie (kustodia) i rozliczanie papierów wartościowych, zasady obrotu oraz rynek instrumentów pochodnych. Najwięcej kryteriów, które należało bezwzględnie wypełnić, zawierały zasady obrotu (osiem na 21) oraz otoczenie rynkowe (siedem). W zdecydowanej większości z żadnym z nich nie mieliśmy problemów, a te, z którymi musieliśmy sobie poradzić, udało się sprawnie rozwiązać; kwestię pożyczek papierów wartościowych wyjaśniliśmy już w 2013 roku, a problem kont zbiorczych typu omnibus – w 2017. Pozytywne oceny zyskał rynek walutowy, Polskę uznano również za kraj posiadający rozwinięty rynek instrumentów pochodnych. Jednym słowem, wszystko to, co FTSE Russell uznał za kluczowe dla inwestorów lokujących pieniądze na najbardziej rozwiniętych rynkach świata, było również naszym udziałem. (…)

Polska znalazła się w gronie takich gospodarek, jak Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania, Francja, Kanada czy Niemcy. Na 25 państw wchodzących do grupy rynków rozwiniętych według FTSE Russell zajmujemy – zgodnie z danymi z końca września – 21.pozycję, z udziałem w indeksie wynoszącym 0,14 proc. W porównaniu z liderami: USA (60,26 proc.) czy z drugą w kolejności Japonią (8,95 proc.), to niewiele, ale do 20. na liście Izraela (0,20 proc.) czy 19. Norwegii (0,33 proc.) jest nam trochę bliżej. Dystans procentowy jest niewielki, ale i tak trzeba będzie się mocno postarać, by przegonić giełdę w Tel-Awiwie i w Oslo; pod względem kapitalizacji, do pierwszej mamy do odrobienia prawie 30 mld dol., do drugiej – 93 mld dol.

To dużo, jednak polski rynek stoi u progu zmian, jakie mogą mu przynieść Pracownicze Plany Kapitałowe, a także realizowana właśnie strategia warszawskiej giełdy, poszerzająca jej ofertę. Nie bez znaczenia jest również dobra kondycja gospodarki i sprzyjające jej oceny ratingowe, mogące umocnić złotego. Jeżeli sprawdzą się optymistyczne prognozy dla Polski, możemy być świadkami szybszego skracania naszego dystansu w ekskluzywnej grupie developed markets niż dzisiaj nam się wydaje.

Stanisław Koczot

Cały tekst o awansie polskiego rynku kapitałowego do grupy rynków rozwiniętych oraz więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych

„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html

Powiązane tematy

Komentarze