Informacje

Karp / autor: Pixabay
Karp / autor: Pixabay

Ekologom udało się utrudnić zakup żywego karpia

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 16 grudnia 2018, 16:29

  • Powiększ tekst

W tym roku trudniej będzie o żywego karpia, sieci handlowe wycofują się ze sprzedaży żywych ryb. Karpi jednak nie zabraknie, ani nie będą one droższe niż w ubiegłym roku powiedział prezes Towarzystwa Promocji Ryb „Pan Karp” Zbigniew Szczepański.

Powodem zmniejszenia sprzedaży żywych ryb jest ograniczenie zakupów karpi przez jedną z sieci handlowych. W poprzednich latach kupowała ona od polskich rybaków ok. 2 tys. ton tej ryby, w tym roku zakupy spadły o ponad połowę, a tradycyjny handel na bazarach został w dużym stopniu zlikwidowany przez supermarkety. Do takiego stanu rzeczy przyczyniły się także ruchy ekologiczne - tłumaczył.

Do niedawna dużą rolę w sprzedaży karpi odgrywały bazary i targowiska czy tradycyjny handel, ale on skutecznie został wyparty przez supermarkety. Dlatego w tym roku może być trudniej o żywą rybę na Święta - uważa Szczepański.

Kilka lat temu - jak mówił - jedna z sieci sklepów dyskontowych postawiła na sprzedaż karpi filetowanych, w płatach uważając, że konsumenci wolą taką rybę, jednak okazało się, że był to nie całkiem trafiony wybór i część karpi nie znalazło nabywców. Jednak prawdopodobnie sprzedaż filetowanych karpi będzie coraz powszechniejsza, tym bardziej, że wielu rybaków posiada już własne przetwórnie i może dostarczać odpowiednio porcjowane ryby.

Jak wiadomo karp jako ryba słodkowodna ma dużo ości, a więc pojawił się nowy trend nacinania ości rybnych na drobne cząstki, które w procesie smażenia wytapiają się. Rybę jest łatwiej zjeść, ale jest ona bardziej sucha i według niektórych smakoszy jest ona mniej smaczna - zaznaczył Szczepański.

W tym roku hodowcy ryb nie tyle narzekają na ceny zbytu, choć mieli nadzieję na ich wzrost, ale głównie właśnie na destabilizację rynku i upadek tradycyjnego handlu. Mówi się o potrzebie odtworzenia rynków. Rybacy myślą o tworzeniu przez nich samych mobilnych stanowisk do handlu karpiami, wyposażanych w basen z odpowiednią wodą, natlenianą, sprzedaż pod namiotem itp. Zdaniem Szczepańskiego, sam konsument powinien wybrać w jakiej formie chce kupić karpia, gdyż prawdą jest, że czym ryba świeższa, tym lepsza.

Ten rok nie jest zły dla producentów karpi, choć dla niektórych gospodarstw rybackich problemem była susza i niski stan wód w stawach. Np. na nieurodzaj wskazują gospodarstwa na Opolszczyźnie w okolicach Niemodlina czy Brzegu, gdzie niedobór wody spowodował, że ryby słabo rosły, ale w innych częściach kraju połowy są znakomite. Ciepłe lato sprzyjało ciepłolubnym karpiom, które osiągają w tym roku często ponad 2 kg wagę - poinformował Szczepański.

Według niego, tegoroczne połowy będą na poziomie ubiegłego roku tj. wyniosą 18-19 tys. ton. Jeżeli chodzi o cenę, to nie będzie ona wyższa niż przed rokiem czyli karp będzie kosztował 11-11,5 zł/kg w hurcie.

Jak tłumaczył Szczepański, rybacy mieli nadzieję, że jednak uzyskają trochę wyższą cenę za karpia niż w ubiegłym roku (ze względu na większe koszty np. robocizny) na poziomie 12,5 zł/kg, ale te marzenia nie ziszczą się z powodu destabilizacji rynku. Okazało się, że ryb po prostu nie ma gdzie sprzedawać, a więc zamiast lekkiego progresu cenowego dla producentów, cena musiała spać do ubiegłorocznego poziomu z dalszą tendencją spadkową.

Prezes Towarzystwa Promocji Ryb „Pan Karp zapytany, czy karp jest rzeczywiście tradycyjną rybą na Boże Narodzenie stwierdził, że bynajmniej nie jest to socjalistyczny wymysł. Karp jest znany od wieków, w okresie socjalizmu natomiast rozpoczęto produkcję na większą skalę w stawach będących własnością dawnych właścicieli ziemskich - argumentował. Dodał, że potwierdza to np. menu restauracji w warszawskim Wilanowie, która odtwarza potrawy z czasów króla Jana Sobieskiego i tam karp często jest serwowany.

Tłumaczył też, że w polskich warunkach klimatyczno-wodnych nie ma alternatywy dla innych gatunków ryb. Stawy zbudowane w ciągu stuleci wrosły w środowisko i często znajdują się na obszarach Natura 2000. Oczywiście w innych krajach jest inaczej. Np. we Włoszech, gdzie promowano karpie, wyhodowane w miejscowych warunkach nie był już tak smaczne.

Wykorzystanie stawów do produkcji innych ryb niż karpie czy pstrągi jest trudne i nie przynosi dobrych efektów ekonomicznych. Dlatego pozostałe gatunki ryb słodkowodnych są marginesem i nie będą powszechnie ani hodowane ani konsumowane - zaznaczył Szczepański. Dodał, że prowadzone były różne eksperymenty tworzenia sztucznej hodowli np. w zamkniętych pomieszczenia, ale ich rezultaty są wątpliwe, a inwestycja taka ryzykowna.

Ludzie przyzwyczaili się do smaku karpia, a tego nie da się szybko zmienić. Po co za tym, to robić, jeżeli stawy karpiowe wplotły się w polskie środowisko i tradycję - zastanawiał się Szczepański.

PAP, MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych