Konflikt Solidarności z ministrem energii?
Szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek zadeklarował w poniedziałek utratę zaufania do działań ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego i zaapelował do premiera, by decyzje w górnictwie podejmował wiceminister Grzegorz Tobiszowski. Górnicza „S” chce pilnego spotkania z premierem.
Powodem poniedziałkowego wystąpienia przewodniczącego Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność do premiera Mateusza Morawieckiego są czwartkowe decyzje rady nadzorczej Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), która odwołała ze stanowisk dwoje wiceprezesów spółki: ds. strategii i rozwoju Artura Dyczkę oraz ds. handlu Jolantę Gruszkę. Posiedzenie rady zostało przerwane przez kilkudziesięciu związkowców, którzy weszli do sali obrad, domagając się cofnięcia uchwał o odwołaniu wiceprezesów oraz wyjaśnienia przyczyn decyzji rady. Związkowcy powołali sztab protestacyjno-strajkowy i zapowiedzieli protesty. Ich zdaniem zmiany w zarządzie spółki są nieuzasadnione.
„Podjęte przez ministra Krzysztofa Tchórzewskiego decyzje dotyczące JSW działają na szkodę spółki i jej akcjonariuszy, wywołując niepokój społeczny, który narasta wśród pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Dlatego zwracamy się do pana premiera o pilne spotkanie w celu omówienia aktualnej sytuacji w branży górniczej, a w szczególności w JSW” - napisał w poniedziałek do szefa rządu przewodniczący górniczej „S”.
CZYTAJ TEŻ: Prezes URE: podwyżki cen prądu są nieuchronne
Związek postuluje, by decyzje dotyczące górnictwa podejmował nie szef resortu energii, ale jego zastępca, wiceminister Grzegorz Tobiszowski.
„W związku z utratą zaufania do działań pana ministra Krzysztofa Tchórzewskiego w stosunku do branży górniczej, zwracamy się do pana premiera o udzielenie wszelkich pełnomocnictw do podejmowania decyzji dotyczących branży górniczej wiceministrowi energii panu Grzegorzowi Tobiszowskiemu” - czytamy w poniedziałkowym piśmie.
Wcześniej, także w poniedziałek, list do szefa rządu wysłały reprezentatywne organizacje związkowe działające w JSW. Związkowcy zwrócili się w nim do premiera m.in. o wyłączenie spółki spod nadzoru Ministerstwa Energii oraz zmianę reprezentantów Skarbu Państwa w radzie nadzorczej firmy. Związki chciałyby też spotkać się z szefem rządu. „Takie spotkanie powinno się odbyć jak najszybciej, aby nie dopuścić do większej eskalacji konfliktu i aby mogło zapobiec dalszej destabilizacji spółki” - czytamy w liście.
W czwartek wieczorem, po odwołaniu dwojga wiceprezesów JSW, szefowa rady nadzorczej spółki Halina Buk wyjaśniła w komunikacie, że głównym powodem odwołania dwojga członków zarządu JSW była utrata zaufania do zarządu w związku naruszaniem zasad ładu korporacyjnego, utrudnianiem wykonywania kodeksowych uprawnień radzie nadzorczej i brakiem właściwej komunikacji pomiędzy organem nadzorczym a zarządem. „Skala wskazanych uchybień w działaniu Zarządu musiała spotkać się z reakcją Rady Nadzorczej, gdyż niepodjęcie działań przez ten organ naraziłoby jego członków na odpowiedzialność cywilnoprawną” - podała przewodnicząca.
Związkowcy nie podzielają oceny przewodniczącej rady. Ich zdaniem, zarzuty zawarte w jej czwartkowym komunikacie „nie są rzeczowe, nie oddają rzeczywistości jaka jest w firmie. Zarzuty te - zgodnie z naszą najlepszą wiedzą - są całkowicie fałszywe, co potwierdzają nam przedstawiciele rady nadzorczej reprezentujący pracowników” - ocenili w liście do premiera. Ministerstwo Energii dotąd nie skomentowało wystąpienia związkowców z JSW oraz listu szefa górniczej Solidarności - PAP zwróciła się w poniedziałek w tej sprawie do biura prasowego resortu.
Jak poinformowała w czwartek, wyjaśniając przyczyny zmian w zarządzie, szefowa rady JSW Halina Buk, zarząd spółki m.in. „nie informował Rady Nadzorczej o istotnych zdarzeniach mających wpływ na działalność Grupy Kapitałowej JSW, m.in. o potencjalnych transakcjach kapitałowych dużej wartości. Rada Nadzorcza pozyskiwała wiedzę z publikacji medialnych, w których były wskazane parametry transakcji, w tym również cenowe, co może negatywnie wpłynąć na proces negocjacji i tym samym pogorszyć pozycję Spółki”.
„Zarząd zwlekał z przyjęciem i zatwierdzaniem zaleceń pokontrolnych i wniosków poaudytowych wewnętrznej komórki audytowej Spółki. Opóźniał i nie przekazywał niekorzystnych dla spółki raportów audytowych do wiadomości Rady Nadzorczej. Wykrywane przez kontrolę wewnętrzną oraz RN nieprawidłowości nie były przez przedstawicieli Zarządu właściwie weryfikowane, co skutkowało niezawiadamianiem lub opóźnieniem w zawiadomieniu odpowiednich organów ścigania” - czytamy w komunikacie szefowej rady.
„Wewnętrzne kontrole wykazały m. in. nieprawidłowości w prowadzonych przetargach, w tym profilowanie warunków przetargowych pod kątem konkretnej firmy. Jednocześnie podejmowane były próby usuwania i deprecjonowania osób wskazujących na stwierdzone nieprawidłowości. Przedstawiciele Zarządu zatrudniali także na istotne stanowiska kierownicze osoby o wątpliwej reputacji, wobec których toczyły się lub toczą postępowania karne” - oświadczyła w czwartek Halina Buk.
PAP/ as/