Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Forbes: Żyd oskarża polską elitę żydowskiego pochodzenia o drenowanie polskiego majątku

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 30 sierpnia 2013, 18:08

    Aktualizacja: 30 sierpnia 2013, 18:13

  • Powiększ tekst

Mienie zwracane polskim Żydom warte jest nawet miliard złotych. Zamiast na utrzymanie dziedzictwa Żydów rozchodzi się w środowisku dwóch organizacji: Związku Wyznaniowych Gmin Żydowskich (ZWGŻ) i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego - pisze o tym najnowszy Forbes, który ujawnia kulisy obrotu mieniem żydowskim.

Z ustaleń miesięcznika wynika, że polskie gminy żydowskie odebrały już około 500 nieruchomości.

Pokaźna część unikalnego majątku (synagogi, ubojnie rytualne, mykwy i kirkuty) poszła już pod młotek, czasem wyraźnie poniżej ceny rynkowej, a pieniądze zamiast na utrzymanie żydowskiego dziedzictwa, trafiały w tryby wysublimowanego mechanizmu dystrybucji. Rozeszły się w hermetycznym środowisku Związku Wyznaniowych Gmin Żydowskich i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego. Obie organizacje działają na gruncie cichej umowy, sankcjonującej „rozbiór” znacjonalizowanego po wojnie majątku polskich gmin żydowskich. Realizacja tego planu jest już na półmetku.

Gazeta wylicza, że wartość zwróconego mienia w naturze to 205  mln zł i 82 mln zł w ramach rekompensat i odszkodowań.

Chociaż religia mojżeszowa zakłada nienaruszalność cmentarzy po wieczne czasy, pod młotek trafiały wydzielone z kirkutów działki, jak na przykład w Toruniu, Gliwicach czy Lublinie. Ceny transakcji są poukrywane w zbiorowych zestawieniach rocznych ZGWŻ. Gminy spieniężały także elementy żydowskiego dziedzictwa. Chociażby świetnie zachowaną synagogę w Lubrańcu (za 500 tys. zł), neoklasycystyczny szpital w Siedlcach (za 610 tys. zł) czy remontowany przed sprzedażą Bejt Midrasz w Sokołowie Podlaskim (za 100 tys. zł).

Inny sposób drenowania opisany majątku to poprzez pomoc prawną w odzyskiwaniu mienia.

– Założenie jest takie, że wszystkie pieniądze przeznaczane są na potrzeby społeczności. Nie jestem księgowym, nie mogę więc z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że na pewno nie pojawiają się nieprawidłowości

– wyjaśniał rabin Michael Schudrich w 2011 roku na łamach izraelskiego dziennika „Maariv”.

Ale to nie koniec podejrzeń.

Wątpliwości rabina Schudricha znajdują odzwierciedlenie w faktach. Pieniądze z odzysku (300 tys. zł) trafiły na przykład do Lubelskiej Fundacji Chrońmy Cmentarze Żydowskie w Lublinie, której prezesem również jest Piotr Kadlčik. Miały być przeznaczone na utrzymanie lubelskich kirkutów. Ślad po dotacji zaginął, zaś cmentarze pozostały zaniedbane.

Źródło: Forbes.pl/Opr. Jas.

Cały artykuł możesz przeczytać tutaj.

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych