Skandal na Wyspach! Wyciekły poufne depesze o Trumpie
Szef MSZ Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt zapowiedział w poniedziałek wyciągnięcie „poważnych konsekwencji” wobec osób, która przekazały mediom treść poufnych depesz dyplomatycznych, w których brytyjski ambasador w USA krytykował administrację Donalda Trumpa.
Szef dyplomacji bronił Kima Darrocha, podkreślając, że pracownikom Foreign Office „płacimy , aby przedstawiali nam swoją szczerą ocenę sytuacji w krajach, w których służą, i właśnie to zrobił nasz ambasador w Waszyngtonie”.
Hunt zaznaczył, że przedstawione opinie to jedynie „osobiste poglądy” ambasadora i dodał, że sam nie zgadza się z niektórymi z nich.
Jednocześnie wyraził „głębokie zaniepokojenie” wyciekiem, który - jak podkreślił - może zniechęcać dyplomatów do przedstawiania swojej szczerej oceny sytuacji z obawy, że znajdzie się ona w gazetach.
Mamy jedną z najlepszych sieci dyplomatycznych na świecie, która opiera się na swobodnej wymianie informacji i opinii oraz zgodzie na to, że nie zawsze będziemy się ze sobą zgadzać, ale chcemy wiedzieć, co uważają ludzie na całym świecie - powiedział Hunt.
W podobnym tonie wypowiedział się także rzecznik premier Theresy May, określając wyciek jako „nie do przyjęcia” i zapewniając, że brytyjskie władze przez weekend pozostawały w kontakcie z Białym Domem.
Depesze opublikowane w niedzielę przez gazetę „Mail on Sunday” zawierały nieprzychylne opinie Darrocha na temat władz USA. Ambasador m.in. określił otoczenie amerykańskiego prezydenta jako „dysfunkcyjne” i ostrzegał centralę w Londynie, że „naprawdę nie wydaje nam się, by ta administracja miała się stać dużo normalniejsza: (tj.) bardziej przewidywalna, mniej podzielona, mniej niezdarna i nieporadna pod względem dyplomatycznym”.
Odnosząc się do niedawnych wieców Trumpa, Darroch relacjonował, że „standardowo już język, jakiego używał (amerykański prezydent), był prowokacyjny”, a jego wypowiedzi zawierały „mieszankę faktów i fikcji, którą trudno pogodzić z wypowiedziami (wiceprezydenta USA Mike’a) Pence’a o rządzeniu w imieniu wszystkich Amerykanów”.
Jednocześnie dyplomata ocenił, że Trump wciąż ma szansę na reelekcję w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Zaznaczył, że „wiele zależy od tego, kogo Demokraci wybiorą w lipcu 2020 roku” na swojego kandydata w tych wyborach.
Ujawnienie tajnych depesz - pisanych przez ambasadora do wyłącznej informacji jego zwierzchników w MSZ w Londynie - wywołało wściekłość polityków rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej. W mediach społecznościowych pisali oni, że utrudnia to Wielkiej Brytanii prowadzenie skutecznej dyplomacji.
Irytacją zareagował także lider eurosceptycznej Partii Brexitu Nigel Farage, który od dłuższego czasu nawoływał do odwołania ambasadora i zastąpienia go zwolennikiem wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w kontekście spodziewanych przyszłych negocjacji w sprawie umowy handlowej z USA.
W niedzielę na publikację depesz zareagował sam Trump, który powiedział, że Darroch „nie przysłużył się Wielkiej Brytanii”, i dodał: „Nie jesteśmy fanami tego człowieka”.
Brytyjski minister handlu międzynarodowego Liam Fox, który przebywa obecnie w Waszyngtonie, zapowiedział, że w poniedziałek przeprosi córkę prezydenta Ivankę Trump za wyciek depesz dyplomatycznych, ale będzie bronił prawa ambasadora do własnej opinii, nawet jeśli rząd jej nie podziela.
Jednocześnie Fox uznał przekazanie tych informacji mediom za zachowanie „niepatriotyczne” i „nie do przyjęcia”.
Jeśli osobą odpowiedzialną za ujawnienie depesz okaże się obywatel Wielkiej Brytanii pracujący w brytyjskiej dyplomacji, to oprócz dyscyplinarnego zwolnienia może mu grozić nawet kara więzienia za ujawnienie tajemnicy państwowej. Do takiego rozwiązania wzywał m.in. były konserwatywny minister spraw zagranicznych Malcolm Rifkind.
SzSz PAP