Młodzi Rosjanie nie dają się nabierać Putinowi
Protesty w Moskwie pokazują, że nastąpiła zmiana pokoleniowa, a na młodych postępowych ludzi nie działają propagandowe chwyty, takie jak straszenie Zachodem czy powrotem chaosu lat 90. XX wieku - ocenił w rozmowie z PAP politolog Aleksiej Makarkin
To pierwszy od 1991 r. miting polityczny w sierpniu, na który absolutnie dobrowolnie przyszło ponad 50 tys. ludzi - podkreślił Makarkin, wykładowca Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie.
Dodał, że na ludzi młodego pokolenia w Moskwie nie działają tradycyjne chwyty propagandowe - straszenie powrotem chaosu burzliwych lat 90. XX wieku i agresywne postawy antyzachodnie. „Oni szczerze tego nie rozumieją, bo w tamtych czasach byli dziećmi albo jeszcze się nie urodzili” - zauważył.
Według politologa w rosyjskiej polityce nastąpiła zmiana pokoleniowa. Dla młodych, aktywnych, postępowych ludzi w Moskwie wolność jest wartością samą w sobie. Nie boją się, jak ich rodzice, że za wypowiadanie swojej opinii mogą być zwolnieni z pracy - powiedział Makarkin.
Przyznał, że tezy o apolityczności młodzieży również mają rację bytu. „Do momentu jednak, kiedy system - obiektywnie coraz bardziej agresywny - zaczął wkraczać w ich życie prywatne, ograniczać je, np. poprzez cenzurę w internecie czy próby narzucania określonych modelów zachowań. Np. aresztowanie studenta Jegora Żukowa zmobilizowało innych młodych ludzi do działania” - dodał. Wskazał, że protest rozszerza się „z dzieci na rodziców”, którzy dołączają do niego, widząc to, co dzieje się na ulicach.
Ważną cechą moskiewskich demonstracji - zwrócił uwagę Makarkin - jest to, że przyłączają do nich „gwiazdy” - dziennikarze, blogerzy, ale także popularni wśród młodzieży muzycy. W pewnym sensie są do tego zmuszeni, bo ich fani oczekują właśnie takiej postawy - ocenił.
Zdaniem eksperta moskiewskie protesty są jednak ciągle lokalne, nie przemawiają do ludzi żyjących w regionach, których martwią „ceny, pensje, ekologia (np. niedawny wybuch małego reaktora jądrowego w obwodzie archangielskim)”. „Władze będą robić wszystko, by nie doszło do połączenia protestów moskiewskich i regionalnych” - podsumował, dodając, że o ile do tego nie dojdzie, nie należy spodziewać się ustępstw ze strony władz wobec protestujących.
Z kolei Iwan Prieobrażeński, mieszkający w Czechach rosyjski analityk, wskazał, że w obecnych protestach uczestniczy wiele kobiet. „Ich udział w proteście rośnie, a dotychczas aktywność uliczna była domeną mężczyzn. To wynika m.in. z obecności kobiet w opozycyjnej polityce - chodzi m.in. o Lubow Sobol, współpracowniczkę Aleksieja Nawalnego, niedopuszczoną do wyborów do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. To jednak także oznaka tego, że maleje zaufanie do prezydenta wśród kobiet” - zauważył w rozmowie z PAP Prieobrażeński.
Dodał, że charakter protestu zmienił się w trakcie jego trwania w ciągu ostatnich kilku tygodni. „Brutalna reakcja struktur siłowych sprawiła, że z protestu o uczciwe wybory stał się on protestem przeciwko bezkarności i bezprawiu policji” - zaznaczył Prieobrażeński.
Według analityka scenariuszy rozwoju sytuacji jest kilka, a władze, w tym struktury siłowe, zdecydowanie nie są jednolite i w ich kręgach panują różne nastroje.
Jest część, która liczyła, że brutalna reakcja doprowadzi do wygaśnięcia protestu i pomyliła się. Z całą pewnością jest też grupa, która czeka na pretekst do bardziej +zdecydowanych działań+, jeszcze większej brutalności, bo to - w ich mniemaniu - zdusi aktywność społeczną i rozwiąże kwestię protestów na następne kilka lat - ocenił politolog.
Jego zdaniem wariant radykalny to jeszcze brutalniejsze działania policji i Gwardii Narodowej i np. masowa sfabrykowana sprawa dotycząca wywołania „zamieszek”, w której przed sądem stanęłyby dziesiątki, setki ludzi, oskarżonych o działanie na polecenie kogoś „z zewnątrz, zagranicy”.
Bez wątpienia entuzjazm i nadgorliwość różnych struktur siłowych to także próba demonstracji lojalności wobec prezydenta i jego otoczenia. Instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jest w Rosji kilka i w ten sposób każda chce pokazać, że jest ważniejsza niż inna - skonstatował ekspert.
Od kilku tygodni w Moskwie regularnie odbywają się protesty opozycji, które rozpoczęły się z powodu niedopuszczenia niezależnych i opozycyjnych kandydatów do udziału w wyborach do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. W proteście w minioną sobotę wzięło udział ponad 50 tys. osób. W trakcie demonstracji policja, jej oddziały specjalne (OMON) i Gwardia Narodowa używają siły, brutalnie zatrzymując uczestników. Niejednokrotnie dochodziło do pobić niestawiających oporu demonstrantów, zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
PAP, mw