Opinie

Temat monetyzacji amerykańskich aktywów rzucił rynkom Scott Bessent, sekretarz skarbu USA / autor: Autorstwa United States Department of the Treasury - https://x.com/SecScottBessent, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=159627700/ Pixabay
Temat monetyzacji amerykańskich aktywów rzucił rynkom Scott Bessent, sekretarz skarbu USA / autor: Autorstwa United States Department of the Treasury - https://x.com/SecScottBessent, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=159627700/ Pixabay

TYLKO U NAS

Złoto dla zuchwałych

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 20 lutego 2025, 20:00

  • Powiększ tekst

Temat monetyzacji amerykańskich aktywów, który wrzucił rynkom Scott Bessent, sekretarz Departamentu Skarbu, padł na podatny grunt, gdyż gigantyczne długi coraz bardziej ciążą światowej gospodarce. Czy gorzkim lekarstwem na niepokoje rynków staną się amerykańskie rezerwy złota?

Wypowiedź Bessenta miała miejsce w określonym kontekście, a mianowicie przy okazji podpisywania 3 lutego przez prezydenta Donalda Trumpa decyzji dotyczącej utworzenia funduszu majątku narodowego. Prezydent poprosił o kilka słów komentarza swojego sekretarza Departamentu Skarbu, i oto, co rynki od niego usłyszały: - Zamierzamy w ciągu najbliższych 12 miesięcy zmonetyzować bilans USA dla narodu amerykańskiego. Chcemy wykorzystać aktywa.

Scott Bessent nie powiedział, o jakie aktywa mu chodzi, ale rynki natychmiast postawiły na złoto.

Dlaczego? Przecież rząd amerykański dysponuje różnego rodzaju dobrami, które mógłby w jakiś sposób zmonetyzować, czyli zamienić na konkretny pieniądz. Padło jednak na złoto, i to z kilku powodów.

Team Donalda Trumpa

Najpierw powody personalne. Scott Bessent był wprawdzie managerem funduszu hedgingowego i od lat działał na rynku kapitałowym, jednak nigdy nie krył swoich poglądów na temat roli złota jako stabilizatora gospodarki.

Drugi powód, dla którego rynki natychmiast obstawiły szlachetny kruszec, też ma źródło w podjętych już planowanych posunięciach kadrowych: audyt Rezerwy Federalnej, która jest powiernikiem amerykańskich rezerw złota, miałby przeprowadzić Ron Paul, były senator, twardy kryty Fedu. Paul, razem z Lewisem Lehrmanem, jest autorem raportu “The Case for Gold”, opublikowanego 30 lat temu. Wznowił go i opublikował w formie PDF amerykański Cato Institut - jeden z najbardziej liczących się think tanków libertariańskich na świecie, a zarazem zaplecze intelektualne bardzo wpływowej w obecnej administracji amerykańskiej Nowej Prawicy.

  • “The Case for Gold” to nie tylko argument za powrotem do standardu złota, ale co ważniejsze, argument za wyborem i konkurencją - pisze we wstępie do nowego wydania książki Paula i Lehrmana Mark A. Calabria, starszy doradca Cato Institute, były dyrektor ds. regulacji finansowych think tanku. - Standard złota jest między innymi sposobem na przywrócenie zaufania do rządu poprzez odpowiednie ograniczenie jego dyskrecjonalnej władzy.

Jednym słowem, złoto otrzymało w administracji Donalda Trumpa bardzo mocne wsparcie personalne i instytucjonalne.

Za monetyzacją złota szybko pojawiły się też argumenty merytoryczne i księgowe. Inwestorzy szybko wyczuli zmianę, o czym pisał „Financial Times” powołując się na niektórych współpracowników Scotta Bessenta, spekulujących na temat ponownej wyceny amerykańskiego złota.

Dlaczego złoto?

Rząd amerykański dysponuje wieloma aktywami, które można spieniężyć. Mark Cabana, główny ekspert ds. Rezerwy Federalnej Bank of America i były pracownik Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku w opinii cytowanej przez platformę społecznościową Binance Square, zaprezentował te pozycje bilansu, które potencjalnie mogłyby zostać sprzedane w celu sfinansowania funduszy majątku narodowego lub innych priorytetów rządowych. Według niego, zmonetyzowane mogą zostać przynajmniej trzy obszary.

Pierwszy to aktywa trwałe PP&E (Property, Plant, and Equipment), o wartości przekraczającej 1,3 biliona dolarów. Składają się głównie z aktywów materialnych, w tym gruntów; około 64,7 proc. z nich należy do Departamentu Obrony. - Rząd USA mógłby potencjalnie monetyzować PP&E, ale biorąc pod uwagę implikacje dla bezpieczeństwa narodowego i obecność Departamentu Obrony oraz potrzebę zaangażowania Kongresu w sprzedaż generującą dochód, ta możliwość jest niewielka - twierdzi Cabana.

Drugie aktywo to inwestycje instytucjonalne, czyli Fannie Mae i Freddie Mac. Na koniec ubiegłego roku wartość akcji uprzywilejowanych znajdujących się w posiadaniu rządu wynosiła 339 mld dol. - Prywatyzacja Fannie Mae i Freddie Mac zajęłaby ponad 12 miesięcy, co wydaje się sprzeczne z harmonogramem wspomnianym w komentarzach Bessenta - twierdzi Cabana.

I trzecie, najbardziej rokujące aktywo, czyli złoto. Cabana uważa, że rewaluacja złota jest możliwa, ale istnieją kwestie prawne, które mogą nie zostać przyjęte z zadowoleniem przez rynek, ponieważ sprowadzają się do poluzowania polityki fiskalnej i pieniężnej oraz ich osłabienia. Perspektywy monetyzacji aktywów USA są więc wprawdzie niewielkie, jednak - jak twierdzi Cabana - „jesteśmy świadomi, że działania Trumpa są bardzo szybkie i zakłócą wszystko, co mu przeszkadza, dlatego uważamy, że szanse na ponowną wycenę złota gwałtownie rosną”. To jeden z powodów, dla którego ceny złota zbliżają się do 3 tys. dol. za uncję.

Ponad 8 tys. ton kruszcu

Scott Bessent zapewne nie miał takiego zamiaru, ale jednak wywołał spore zamieszanie na rynku. Powtórna wycena amerykańskiego złota, o której wcześniej spekulowało się tylko w kuluarowych rozmowach, i to po cichu, stała się jednym z poważniejszych tematów na rynkach finansowych.

Konsekwencje rewaluacji mogą być ogromne. Stany Zjednoczone posiadają największe rezerwy złota na świecie sięgające oficjalnie 8133,5 tony (czy tak rzeczywiście jest, okaże się po audycie; ostatni, i to tylko częściowy, był przeprowadzany w 1974 roku). Ich wycena pozostaje zamrożona ustawowo przez Kongres po upadku systemu z Bretton Woods na początku lat 70. na poziomie 42,22 dol. za uncję. Oficjalnie amerykański rząd dysponuje więc złotem o równowartości 11 mld dol., ale biorąc pod uwagę aktualną cenę rynkową - około 2900 dol. za uncję - wartość niezrealizowanych zysków sięga 730 mld dol.

Zmiana strategii

Co dałyby rządowi USA dodatkowe setki miliardów dolarów, gdyby złoto zostało wycenione według wartości rynkowej?

Niewiele, patrząc na gigantyczne zadłużenie Ameryki, sięgające 36 bln dol., czyli 123 proc. PKB. Ale i bardzo dużo, biorąc pod uwagę jej bieżące potrzeby wynikające z polityki Trumpa, a także planowany przez niego strategiczny zwrot gospodarczy.

Wygląda na to, że monetyzacja aktywów, czyli przeszacowanie rezerw złota na twardy pieniądz, może posłużyć Bessentowi na rozwiązanie dylematu, jakie stwarza z jednej strony rosnący deficyt gospodarki USA, a z drugiej - konieczność finansowania ambicji fiskalnych rządu (przygotowywane przez Republikanów rozwiązania podatkowe mają zwiększyć dług federalny o 5,5 bln dol.). Według Komitetu na rzecz Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego, jeżeli planowane ulgi podatkowe wejdą w życie, zwiększą koszty odsetek o około 1,3 bln dol. w ciągu następnej dekady, przekraczając 250 miliardów dolarów rocznie do 2035 r. Już teraz obsługa długu przekroczyła wydatki na ochronę zdrowia i obronę.

Sprzedaż złota za gotówkę raczej nie jest możliwa, bo Ameryka zatopiłaby ten rynek, a na to na pewno nie pójdzie. W grę wchodzi więc operacja księgowa, która podniesie notowania złota, bo im wyższa cena kruszcu, tym aktywo, jakim dysponuje Trump, będzie miało większą wartość.

W takim scenariuszu, Kongres mógłby zresetować wartość księgową złota do ceny rynkowej, zarazem podnosząc kredyt Fed (bank centralny Stanów Zjednoczonych na mocy ustawy z 1934 r. przekazał całe swoje złoto Skarbowi Państwa w zamian za specjalną serię certyfikatów złota). W tej sytuacji Skarb Państwa nie musiałby emitować kolejnych obligacji, a prezydent Trump mógłby przeznaczyć wpływy na realizację swoich planów fiskalnych czy na założenie funduszu majątku narodowego.

Krok po kroku

Jak operacja rewaluacji złota miałaby wyglądać w praktyce? Krok pierwszy - twierdzi Jan Nieuwenhuijs z portalu Money Metal - to zatwierdzenie przez Kongres podwyżki oficjalnej ceny złota. Krok drugi to wydanie przez Skarb Państwa nowych certyfikatów złota dla Rezerwy Federalnej.

Nieuwenhuijs przypomina scenariusz z 15 maja 1972 r., kiedy została przeprowadzona modelowa operacja Departamentu Skarbu. Odbyło się to w następujący sposób: Skarb Państwa wydał Federal Reserve Banks certyfikaty złota równe zwiększonej oficjalnej wartości zapasów kruszcu w dolarach, a w zamian Skarb Państwa otrzymał od Federal Reserve Banks wzrost swoich depozytów o taką samą kwotę w Federal Reserve Banks. Po ponownej wycenie amerykańskiego złota w 1972 r. Departament Skarbu wydał 800 mln dol. w sektorze prywatnym — nie sprzedając ani uncji złota.

Operację można by powtórzyć, pamiętając jednak o tym, że pozbywając się całego złota Skarb Państwa naraża się na ryzyko, że jego rynkowe notowania spadną poniżej ustawowej ceny w USA, co będzie niekorzystne dla amerykańskiego budżetu. - Więc albo Trump wyciągnie mniej niż 750 mld dol. z tej sztuczki, albo weźmie wszystko i ustali dolną granicę wolnorynkowej ceny złota, co przybliży nas o krok do standardu złota. To oczywiście byłoby „bycze” [podbijające dla złota, ponieważ jego rola w systemie ponownie by wzrosła do najwyższego poziomu - twierdzi Nieuwenhuijs.

Coś się szykuje

Nie wiadomo, czy do takiej operacji dojdzie, nie mniej jednak rynki biorą ją pod uwagę. Michał Tekliński, ekspert rynku złota z Goldsaver.pl, pisze o spekulacjach, według których deklaracja Bessenta może zwiastować pierwszy od lat 40. XX wieku kompleksowy audyt rezerw złota USA i potencjalne zmiany w amerykańskiej polityce monetarnej.

  • Zysk z tej pozycji (konto rewaluacyjne złota) mógłby księgowo sfinansować umorzenie znajdujących się w bilansie Fed obligacji skarbowych. Ustalona nowa cena złota musiałaby zostać dopasowana w taki sposób, by osiągnąć określony efekt. a więc np. umożliwić umorzenie części długu lub jego całości - twierdzi Tomasz Gessner, główny analityk firmy Tavex. - Wiele wskazuje na to, że najbliższe miesiące będą bardzo intensywne dla rynku metali szlachetnych, bowiem coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że mają one szanse odegrać ponownie jakąś poważniejszą rolę w uginającym się od długu systemie monetarnym.

Punkt zwrotny

Bijące kolejne rekordy notowania złota to m.in., obok oczywistych powodów geopolitycznych, efekt spekulacji na temat urynkowienia amerykańskich rezerw szlachetnego kruszcu. Bessent jest zdeterminowany, by wykazać się kreatywnością, ponieważ sytuacja amerykańskiego budżetu jest zła, a emisja kolejnych obligacji zostałaby źle przyjęta przez rynki, nie wspominając nawet o oczywistym w takiej sytuacji wzroście ich rentowności, a tym samym kosztach obsługi długu.

Rewaluacja złota pomogłaby także osłabić dolara, który według administracji Trumpa - jak głośno mówi się na rynku - jest przewartościowany, co mocno szkodzi amerykańskiemu eksportowi i osłabia rodzimy przemysł. Według części komentatorów, wzrost wartości złota w stosunku do dolara pozwoliłby na deprecjację waluty, a zarazem na zachowanie jej statusu jako waluty rezerwowej świata. „Financial Times” cytuje Luka Gromena, znanego inwestora i ekonomistę, który twierdzi, że złoto prawdopodobnie będzie kluczowym punktem dla nowego systemu, który administracja Trumpa wyraźnie próbuje zaprojektować.

Gillian Tett z “Financial Times” przypomina zeszłoroczną notatkę Stephena Mirana, szefa Rady Doradców Ekonomicznych (CEA) Donalda Trumpa, która, jak twierdzi, jest najbardziej przemyślanym wyjaśnieniem ekonomii finansowej obecnego prezydenta USA.

Stephen Miran uważa, że cła będą początkowo stosowane jako taktyka negocjacyjna, później zostaną wykorzystane jako długoterminowy środek zwiększania dochodów i wyznaczania sojuszników geopolitycznych. Status rezerwowy dolara i amerykańska dominacja militarna są tak ściśle powiązane, że Biały Dom mógłby zmusić kraje korzystające z parasola bezpieczeństwa USA do finansowania deficytu poprzez zakup obligacji skarbowych o bardzo długim terminie zapadalności. Co jeszcze bardziej uderzające, Miran przewiduje, że chociaż cła początkowo wzmocnią dolara, to jednak powinien ostatecznie stracić on na wartości, nawet jeśli Biały Dom obroni jego status waluty rezerwowej. - Notatka Mirana pokazuje, że niewyobrażalne pomysły stają się teraz całkowicie wyobrażalne. Nic więc dziwnego, że złoto radzi sobie teraz lepiej niż bitcoin - pisze Gillian Tett.

Zdesperowana Ameryka

Zarówno Donald Trump, Scott Bessent jaki i Stephen Miran są gotowi do podjęcia niestandardowych działań, co oczywiście rynkom może się nie spodobać. Wygląda jednak na to, że Ameryka nie ma innego wyjścia. W 2025 roku Stany Zjednoczone wydadzą na obsługę długu bilion dolarów netto, z których lwia część trafi do zagranicznych posiadaczy amerykańskich obligacji, przede wszystkim do Chin.

W związku z tym pojawiły się pomysły - zresztą autorstwa Stephena Mirana - by nałożyć opłatę na zagraniczne oficjalne zasoby amerykańskich obligacji skarbowych, oraz zmusić ich posiadaczy do zakupu 100-letnich papierów, a być może nawet obligacji wieczystych.

Matematyka jest nieubłagana - USA znalazły się w niespotykanej dotąd pułapce zadłużenia, i muszą podjąć próbę, by z niej wyjść. Wygląda na to, że Ameryka tak mocno tonie w długach, że nie ma innego wyjścia, niż sięgnięcie po desperackie środki. Rewaluacja złota to wprawdzie tylko jeden z nich, ale najbardziej prawdopodobny.

„Czerwony guzik”

Ryzyko zagrywki złotą kartą jest duże, gdyż nie wiadomo, czy reszta świata nie zachce również nią posłużyć. Z taką sytuacją rynki miały do czynienia w latach 70., XX wieku, gdy kraje europejskie chciały powrotu złota i przewartościowania swoich rezerw. W bitwie dyplomatycznej, która wtedy się rozegrała, zdecydowanie przeciw tej opcji wystąpił Henry Kissinger, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego i Sekretarz Stanu. 25 kwietnia 1974 roku mówił do swoich pracowników: „Jestem całkowicie uczulony na jednostronne decyzje europejskie, które fundamentalnie wpływają na interesy amerykańskie — podejmowane bez konsultacji ze Stanami Zjednoczonymi. I mam tendencję do rozbijania każdej próby, w której to robią, dopóki nie dowiedzą się, że nie mogą tego zrobić bez rozmowy z nami**.

O co chodziło? Właśnie o złoto, które zachodnia Europa chciała wykorzystać do rozwiązania swojego kryzysu zadłużenia. Co Amerykanom się nie podobało? To, że Europa ma więcej złota niż USA. Na kwietniowym spotkaniu dobitnie wyłożył to Thomas Ostrom Enders, zastępca sekretarza stanu ds. gospodarki i biznesu: „Sprzeczne z naszym interesem jest to, aby złoto znajdowało się w systemie, ponieważ jego pozostanie tam skutkowałoby okresową oceną. Chociaż nadal mamy pewne, znaczne zasoby złota — około 11 miliardów — większa część oficjalnego złota na świecie jest skoncentrowana w Europie Zachodniej. Daje im to dominującą pozycję w światowych rezerwach i dominujący sposób tworzenia rezerw”.

Dla USA przyjęcie koncepcji europejskiej było opcją atomową, wciśnięciem czerwonego guzika, który mógł wystrzelić amerykańską dominację w kosmos i definitywnie zakończyć Pax Americana.

Nic dziwnego, bo przy wykorzystaniu szlachetnego kruszcu do rozwiązywania swoich problemów wygrywa ten, kto ma więcej złota. - A wbrew temu, co podaje Światowa Rada Złota, tajemnicą poliszynela jest, że Ameryka nie ma go najwięcej - twierdzi Matthew Piepenburgi, bankier inwestycyjny, partner w Von Greyerz, AG, autor książki „Gold Matters, Real Solutions for Surreal Risks”. - Jeśli USA dokonają rewaluacji, reszta świata pójdzie w ich ślady, a to sprawi, że USA staną się jednym z wielu przeciętnych państw pod względem gospodarczym, ale na pewno nie najsilniejszym. Kissinger o tym wiedział.

Stanisław Koczot

»» O rynku złota czytaj tutaj:

Czy złoto uratuje rządy przed finansową katastrofą?

Gorączka złota? Londyn pustoszeje, wygrywa Ameryka

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych