Są poszkodowani przez Amber Gold, ale nie chcą ujawnić skąd mieli pieniądze
Są bogaci i poszkodowani przez Amber Gold. I choć powinni domagać się ukarania winnych nie chcą w toku śledztwa ujawnić skąd posiadali dochody. Czyżby Marcin P. kierował się leninowską zasadą "grab zagrabione"? "Wśród oszukanych jest grupa, która nie zamierza ubiegać się o status osób poszkodowanych – wynika z informacji DGP. Bardziej niż strat obawiają się oni bowiem trudnych pytań urzędów skarbowych".
Chodzi o kilkadziesiąt osób. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma problem ze współpracą z nimi, o czym mówił wiceszef ABW na posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych. – Ci ludzie tłumaczą, że zdawali sobie sprawę z ryzyka, powierzając pieniądze Marcinowi P. I nie chcą dochodzić swoich praw z tytułu oszustwa, którego ofiarą padli – usłyszeliśmy od jednego z funkcjonariuszy pracujących przy śledztwie. Posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych usłyszeli m.in. o rolniku, który stracił milion złotych. Do prokuratury się nie zgłosił. Wezwany na przesłuchanie wzruszył ramionami i odpowiedział, że „najwyżej sprzeda kolejny hektar”. – Mamy powody, by podejrzewać, że w tej grupie są ludzie, którzy nie potrafią wskazać legalnych źródeł pochodzenia pieniędzy, które inwestowali – mówił posłom zastępca szefa ABW Kazimierz Mordaszewski.
Sprawa Amber Gold jest zaś ciągle w toku i nie zanosi się na to by miała znaleźć szybki finał.
Żaden z prokuratorów nie poniósł odpowiedzialności za ignorowanie doniesień KNF, która już w 2009 r. informowała o podejrzeniach wobec działalności Amber Gold. Śledztwo było umarzane nawet mimo decyzji sądu, który wskazywał na zaniechania prokuratorów. Ostatecznie jednak sąd dyscyplinarny uniewinnił prokurator Barbarę Kijanko, która prowadziła sprawę. Nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego wobec nadzorującej pracę Kijanko prokurator rejonowej Marzeny Majstrowicz.
DGP.pl/ as/