
Rosjanie o mały włos nie wysadzili się sami
Rosjanie o mały włos nie wysadzili własnego atomowego okrętu podwodnego, ale resort obrony zaprzecza pogłoskom o awarii. Ministerstwo obrony Rosji zaprzeczyło w poniedziałek, by na ćwiczeniach strategicznych sił jądrowych Rosji w zeszłym tygodniu, doszło do awarii podczas wystrzelenia pocisku z okrętu podwodnego. Ćwiczeniami Grom-2019 kierował prezydent Władimir Putin
Informacja o awarii „nie odpowiada rzeczywistości” - oznajmił resort obrony. Ministerstwo w oficjalnym komunikacie zapewniło, że celem ćwiczeń nie było wystrzelenie maksymalnej liczby pocisków rakietowych, a jedynie sprawdzenie systemu dowodzenia.
Tuż przed wystrzeleniem jednego z pocisków z okrętu K-44 Riazań zweryfikowano informację o stanie technicznym rakiety i podjęto decyzję o „nieużywaniu jej podczas uderzenia ćwiczebnego” - oświadczyło ministerstwo. Same zaś ćwiczenia były udane i rezygnacja z tego odpalenia nie wpłynęła na ich wyniki - dodano w oświadczeniu.
O tym, że do awarii doszło na ćwiczeniach na poligonie Czyża w obwodzie archangielskim powiadomił w poniedziałek dziennik „Wiedomosti”. Gazeta ta podała, że atomowy okręt podwodny K-44 Riazań zdołał wystrzelić tylko jeden pocisk balistyczny dalekiego zasięgu R-26R, a drugi pocisk nie wyszedł z silosu. Według „Wiedomosti” mogły zawieść niektóre z systemów okrętu podwodnego, poprzez które podawany jest rozkaz odpalenia rakiety.
Ćwiczeniami kierował prezydent Putin; do awarii doszło w ostatnim ich dniu, 17 października.
PAP, mw