Francuski strajk dobija małe firmy
Poniedziałek to piąty dzień strajku generalnego we Francji. Minister ds. transformacji ekologicznej i transportu Elisabeth Borne radzi Francuzom, aby skorzystali z alternatywnych środków transportu. Podobny apel wystosowały publiczne firmy przewozowe.
Związki zawodowe sektora transportu publicznego poinformowały, że w poniedziałek nadal będą strajkować. Na drogach w regionie stołecznym o godz. 7 rano odnotowano 300 km korków.
Według informacji publicznego transportu SNCF zaledwie 1/6 pociągów wyjedzie tego dnia w trasy i 30 proc. autobusów i tramwajów. Większość linii metra w Paryżu nadal pozostanie nieczynna.
Kursować ma 2/3 pociągów międzynarodowych Eurostar, 1/5 superszybkich pociągów TGV i 3/5 pociągów Thales. Nie przewiduje się żadnego ruchu na trasach do Włoch i Hiszpanii. Zaledwie 1/5 pociągów do Niemiec zrealizuje w poniedziałek swój rozkład jazdy.
Minister Borne poinformowała, że na części dróg i autostrad dojazdowych do Paryża buspasy będą mogły być wykorzystywane przez samochody osobowe przewożące przynajmniej trójkę pasażerów. Ma to być zachęta do wspólnego podróżowania do pracy. Minister poinformowała, że w czwartek i piątek, czyli podczas dwóch pierwszych dni strajków, nastąpił wzrost o 75 pkt. proc. wspólnych przejazdów.
Podobny apel wystosowało do paryżan stołeczne przedsiębiorstwo transportowe RATP, namawiając do używania alternatywnych środków transportu, jak: wspólne korzystanie z prywatnych samochodów, skuterów, elektrycznych hulajnóg, aplikacji mobilnych umożliwiających zamawianie przejazdu, taksówek czy rowerów.
W niedzielę szef związku zawodowego CGT Philippe Martinez ostrzegł, że strajk potrwa do czasu wycofania się rządu z reformy emerytalnej. Podobne stanowisko zajął koordynator skrajnie lewicowego ugrupowania Francja Nieujarzmiona, Adrien Quatennens.
Ten strajk nie może trwać dłużej. Jest bolesny dla użytkowników transportu publicznego i dla pracowników - oceniła Borne, odnosząc się do impasu w rozmowach rządu ze związkowcami i opozycją.
Zapowiedziała, że premier Edouard Philippe przedstawi w środę szczegóły reformy emerytalnej.
Na strajk skarżą się również właściciele sklepów. Według związku handlowców Alliance du Commerce pierwszy dzień akcji protestacyjnej spowodował średnio 30-procentowy spadek obrotów w sklepach.
To drugi cios w tym roku dla handlu po protestach +żółtych kamizelek+. Może być śmiertelny dla wielu lokalnych firm - ocenił prezes Związku firm lokalnych U2P Alain Griset.
Grudzień ma kluczowe znaczenie dla handlowców, którzy osiągają w tym okresie od 10 do 20 proc. swoich rocznych dochodów ze sprzedaży.
Również hotelarze odnotowali 30-40-procentowy spadek rezerwacji w hotelach w regionie Ile-de-France i w Paryżu.
PAP SzSz