Mimo braku wymiernych sukcesów "Kubicomania" ma się dobrze
Choć w 2019 roku Robert Kubica zajmował miejsce w końcówce stawki w wyścigach o Grand Prix Formuły 1, a wcześniej długo nie osiągał żadnych większych sukcesów, jego popularność w Polsce nie spada. Potwierdziło to jego czwartkowe spotkanie z dziennikarzami w Warszawie.
„Kubicomania” towarzyszyła występom polskiego kierowcy w Formule 1 w latach 2006-2010. Wtedy kariera 35-letniego obecnie krakowianina nabierała tempa. Zenit osiągnęła w czerwcu 2008 roku, kiedy wygrał wyścig o GP Kanady, a kilka lat później mówiło się na wpół oficjalnie, że Kubica zostanie kierowcą jednego z najważniejszych teamów w F1 - Ferrari.
Szansę na to przekreślił Rajd Ligurii w lutym 2011 roku, kiedy Polak miał poważny wypadek i odniósł wiele obrażeń, z których niektóre okazały się trwałe. Przez osiem lat pracował najpierw nad powrotem do zdrowia, a potem również do „królowej sportów motorowych”. Startował m.in. w rajdach, a w 2013 roku odniósł ostatni wymierny sukces - został mistrzem świata klasy WRC2, czyli zaplecza „rajdowej ekstraklasy”. Wydawało się jednak, że „Kubicomania” dobiegła końca, a występy Polaka obserwują już tylko jego najwierniejsi kibice.
To zmieniło się w 2018 roku, kiedy okazało się, że powrót Polaka do Formuły 1 jest realny. Kubica został kierowcą rozwojowym Williamsa, a rok później, dzięki finansowemu wsparciu PKN Orlen, był już kierowcą wyścigowym tego teamu. Było to wydarzenie, które poruszyło światem sportu. Na oficjalnej konferencji prasowej przed pierwszym wyścigiem sezonu, na której pojawiło się również czterech innych kierowców, szczególnie ciepło wypowiedział się o nim Daniel Ricciardo (Renault).
Robert wspomniał, że miał +dość długą przerwę zimową+. Ale chyba nikt z nas nie wie, jak wiele musiał przejść, żeby znów tu z nami być. Wspaniale jest go tu znów widzieć. To świadectwo jego charakteru. Nie poproszę wszystkich o oklaski, ale… - mówił Australijczyk.
„Przecież możemy” - przerwał mu Niemiec Sebastian Vettel z Ferrari, po czym on, Ricciardo, mistrz świata Brytyjczyk Lewis Hamilton (Mercedes), Holender Max Verstappen (Red Bull) oraz wszyscy obecni na sali aplauzem przywitali Kubicę.
Wcześniej, przed sezonem 2019 Polak zawitał w Warszawie w siedzibie PKN Orlen, a ta konferencja prasowa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Przez cały rok Kubica tylko raz zajął 10. miejsce, a zwykle walczył jedynie o uniknięcie ostatniej pozycji, ale wydaje się, że to nie miało wpływu na jego postrzeganie w Polsce.
Czwartkowy briefing prasowy może być tego dowodem. Ogłoszono, że Kubica, który pozostaje w F1 jako kierowca rezerwowy Alfa Romeo Racing Orlen, będzie również ścigał się w niezbyt popularnej w Polsce serii DTM. W Warszawie potwierdzono jedynie oficjalnie informację, która była tak naprawdę tajemnicą poliszynela.
Mimo to przybyło około 150 dziennikarzy. Część z nich pojawiła się nie tylko po to, żeby relacjonować wydarzenie, ale chciała też wesprzeć polskiego kierowcę. Wypowiedziom Kubicy towarzyszyły okrzyki z sali: „Powodzenia!”, „Jedziemy!” i tym podobne.
Jednym z jego zagorzałych kibiców jest Krzysztof Twardowski, który wylicytował kask Kubicy za kwotę przekraczającą 50 tysięcy złotych. Pieniądze przeznaczone zostaną na cel charytatywny.
Spełniają się moje marzenia spotkania Roberta +na żywo+. Obserwuję jego karierę od wielu lat. Oczywiście, obserwowałem ją w 2008 roku, kiedy wygrał wyścig o Grand Prix Kanady i wielokrotnie stawał na podium, śledziłem też jego walkę z wiatrakami w zeszłym roku w Williamsie, na pewno będę obserwował ją dalej. Największą rzeczą, jaką ten człowiek dokonał, jest okres między lutym 2011 a marcem 2019 roku, kiedy ruszył wyścig w Australii. Pokazał wtedy swoją prawdziwą siłę. Jest to współczesny gladiator, niezniszczalny, którego przedstawiam jako wzór swoim dzieciom” - powiedział Twardowski.
Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek poinformował, że pomimo słabych wyników Williamsa, koncern odniósł duże korzyści dzięki sponsorowaniu tego teamu.
Jeżeli porównamy nasz zysk operacyjny w roku 2018 i 2019, to jest to o 600 milionów złotych więcej na sprzedaży detalicznej - powiedział.
Można zatem prognozować, że dołączenie Kubicy do mało znanej w Polsce DTM nie sprawi, że polski kierowca zniknie z radarów. Należy się raczej spodziewać błyskawicznie rosnącej popularności tej serii wyścigów, przynajmniej w tym sezonie.
SzSz (PAP)