O jakości usług medycznych decyduje... kod pocztowy!
Badania epidemiologiczne na całym świecie pokazują, że to kod pocztowy determinuje w znacznej mierze stan naszego zdrowia - twierdzi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Jej zdaniem, obok czynników behawioralnych, stylu życia i nawyków żywieniowych, to miejsce zamieszkania i wykształcona w nim struktura usług publicznych rozstrzyga o naszych szansach na długie i zdrowe życie.
Jak dodała, dlatego tak ważne jest dostosowanie zakresu i struktury usług zdrowotnych do prawdziwych potrzeb pacjentów na danym terenie, pamiętając o zapewnieniu porównywalnej pomiędzy regionami jakości.
„Mamy nadal nierówne szanse w dostępie do świadczeń, a wpływ szczęścia i kod zamieszkania ma nadal - nie tylko w Polsce - wpływ na nasz stan zdrowia. Od sposobu ukształtowania systemu opieki w miejscu, w którym żyjemy, zależą nasze szanse na życie w zdrowiu. Różnice dzisiaj są ogromne, zarówno w czasie oczekiwania na świadczenia, jak i w ich jakości” - powiedziała w rozmowie z PAP.
Stwierdziła też, że błędem w funkcjonowaniu opieki zdrowotnej w ostatnich dwudziestu latach było to, że nastąpiła w niej centralizacja zarządzania.
„Mamy nieustanną pokusę, aby na terenie całego kraju wdrażać „foremki”, jednolite rozwiązania organizacyjne. Ten sam schemat chcemy często na siłę stosować w każdym województwie czy powiecie, naiwnie wierząc, że tylko w ten sposób zapewnimy konstytucyjny równy dostęp do opieki zdrowotnej” - powiedziała.
Jak zaznaczyła dalej, tego nie da się zrobić, bo każdy powiat, województwo ma inną strukturę szpitali, sytuację kadrową, opiekę podstawową. Istnieją też różnice w potrzebach zdrowotnych pacjentów.
Pomóc w rozwiązaniu problemu mogłoby zapewnienie regionom większej samodzielności w dostosowaniu opieki do faktycznych potrzeb pacjentów. „Dajmy im więcej sprawczości” - podkreśliła.
Równocześnie dodała, że nadal brakuje koordynacji działalności inwestycyjnej. Rozbudowywane są placówki, tam gdzie nie ma takiej potrzeby, w zakresach, które zabezpieczone są już przez innych.
„To jest nic innego jak nieefektywna konsumpcja środków publicznych, które mogłyby być przeznaczone na diagnostykę, nowoczesne technologie, fizjoterapię, opiekę długoterminową itd. Gospodarność to taka cecha, którą musimy rozwijać w systemie ochrony zdrowia” - stwierdziła.
Jednocześnie ekspertka przyznała, że w opiece medycznej stworzyliśmy warunki do realizacji świadczeń o niewielkiej wartości zdrowotnej. Tymczasem badania pokazują, że moglibyśmy zapobiec osiemdziesięciu procentom chorób cywilizacyjnych: zawałom, cukrzycy, nowotworom poprzez odpowiednią opiekę podstawową, a więc odpowiednią profilaktykę, edukację, stały wgląd w stan zdrowia pacjenta, szybką diagnostykę dostępną blisko zamieszkania pacjenta. Szacuje się, że w Polsce tylko dzięki profilaktyce moglibyśmy uniknąć ok. 218 zgonów rocznie na każde 100 tys. osób.
Jak wskazała dalej poprawa funkcjonowania całego systemu powinna się rozpocząć od remontu fundamentów, czyli właśnie podstawowej opieki zdrowotnej. Wprawdzie ten apel powtarzany jest od lat, ale paradoksalnie epidemia koronawirusa, która postawiła nas pod ścianą, stworzyła dobre warunki do przyśpieszenia.
„Lęk pacjentów przed kontaktem z placówkami medycznymi, w szczególności szpitalami, który pojawił się teraz w dobie epidemii, szybki rozwój telemedycyny zwiększyły szansę na to, by dzisiaj sprawnie wzmocnić podstawową ambulatoryjną opiekę zdrowotną, tę najbliższą miejsca zamieszkania” - powiedziała dr Gałązka-Sobotka.
Sposobem na usprawnienie systemu mogłoby być - w jej opinii - zwiększenie odpowiedzialności zespołów podstawowej opieki zdrowotnej, ambulatoryjnej, ale też najbliższych szpitali. Na poziomie powiatów powinien być zredefiniowany katalog podstawowego zabezpieczenia zdrowotnego.
„Nic nie jest tak krzywdzące, jak to, że w miejscu, w jakim przyszło mi się urodzić i żyć, mam nieuzasadnione i niezawinione przeze mnie deficyty w dostępie do podstawowych świadczeń zdrowotnych” - stwierdziła zaznaczając, że każdy mieszkaniec powiatu powinien mieć w zasięgu ręki porównywalne i dobrej jakości świadczenia: opieki podstawowej, internistyczne, ginekologiczne, pediatryczne, kardiologiczne, neurologiczne, podstawową opiekę chirurgiczną czy centra szybkiej diagnostyki.
„Oczywiście nie pomijamy kluczowych na tym poziomie systemu usług rehabilitacji i opieki długoterminowej. Po opiekę podstawową nie powinniśmy jeździć daleko. Powiaty powinny mieć na wyposażeniu np. tomograf, mammograf. To powiat powinien koordynować działania w obszarze edukacji zdrowotnej i profilaktyki” - dodała.
Zauważyła dalej, że istotnym zagadnieniem jest rola szpitala powiatowego, jego miejsce nie jest zagrożone, pod warunkiem, że uznamy zmianę, jaka zachodzi we współczesnym szpitalnictwie, które coraz częściej, wykorzystując nowoczesne technologie, przestawia swój tryb na ambulatoryjny lub jednodniowy.
„To podstawowe lecznictwo szpitalne, zabiegowe i zachowawcze powinno być dostępne blisko miejsca zamieszkania. To naturalny partner np. w ramach kompleksowego leczenia onkologicznego, neurologicznego koordynowanego przez wysokospecjalistyczne placówki, w których przeprowadza się diagnostykę różnicową i ustala plan leczenia. Chemioterapia, rehabilitacja to przykłady świadczeń, które mogą być realizowane blisko miejsca zamieszkania. Dzisiejsze technologie pozwalają już na to, by wiele chorób przewlekłych nadzorować w najbliższym pacjentowi środowisku lokalnym” - wyjaśniła ekspertka.
Dodała, że wtedy wysokospecjalistyczne ośrodki medyczne mogłyby się skupiać na najtrudniejszych przypadkach, wymagających wiedzy najbardziej doświadczonych specjalistów, aby postawić właściwą diagnozę, zastosować tę najbardziej zaawansowane technologie i terapię. A pozostałe czynności powinny odbywać się na niższym poziomie opieki w modelu współpracy i integracji ośrodków.
Zwróciła też uwagę na to, że jest wysoce prawdopodobne, że epidemia zwiększy zainteresowanie pacjentów przede wszystkim opieką lekarza rodzinnego. Z większą wstrzemięźliwością będą szukać pomocy, tak jak do tej pory często bywało, w specjalistycznych, odległych ośrodkach.
„Ten lęk pobudzony pandemią może im jeszcze długo towarzyszyć” - powiedziała.
PAP/ as/