Informacje

Pałc Kultury i Nauki oraz historyczny dla Powstania budynek PASTY, pozostałość przedwojennej Warszawy / autor: Fratria / AS
Pałc Kultury i Nauki oraz historyczny dla Powstania budynek PASTY, pozostałość przedwojennej Warszawy / autor: Fratria / AS

TEMAT DNIA

Powstanie Warszawskie i odbudowa stolicy

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 1 sierpnia 2020, 17:28

    Aktualizacja: 1 sierpnia 2020, 17:33

  • Powiększ tekst

Gdy cała stolica Polski zatrzyma się w godzinie „W” hołdzie dla bohaterów Powstania Warszawskiego my możemy też wspomnieć o wielkim wysiłku jakim była odbudowa stolicy po tym jak Powstanie się zakończyło.

W dyskusji wokół powstania często zapominamy o jego ekonomicznym aspekcie - jest to zrozumiałe: historie walk i bohaterskich czynów są bardziej atrakcyjne dla odbiorców niż liczby. A jednak - to ile wynosiły finansowe straty miasta i jak wielkim wyzwaniem była jego odbudowa jest opowieścią równie fascynującą.

Komuniści mają własną wizję

Historia ciekawa, ale i kontrowersyjna. Niepoślednią rolę odgrywają wszak w niej komuniści. Jednak jest to przede wszystkim historia ludzkiej woli przetrwania i chęci przywrócenia wywróconej przez wojnę normalności. A szkody były potężne. Szacunki powojenne zniszczeń Warszawy po 17 stycznia 1945, będące wynikiem zarówno walk w samym powstaniu jak i celowych zniszczeń dokonywanych przez niemieckie brygady specjalne od 3 października 1944 do 16 stycznia 1945, wyniosły: 42% lub 45% budynków, 72% zabudowy mieszkaniowej (zdecydowana większość na lewobrzeżnej części Warszawy), 90% zabudowy przemysłowej, 90% obiektów zabytkowych, 50% elektrowni, 30% wodociągów itd., zniszczeniu uległa głównie zabudowa lewobrzeżnej części Warszawy. Zburzono 25 świątyń, spalona została Politechnika Warszawska oraz większość budynków Uniwersytetu Warszawskiego, dnia 27 listopada 1944 wysadzono w powietrze Zamek Królewski w Warszawie, zniszczono szkoły, biblioteki i dzieła sztuki. Architekt i jeden z najbardziej zasłużonych dla odbudowy Warszawy Polaków - Jan Zachwatowicz - szkody te oceniał następująco:

Zniszczenie Warszawy przez Niemców nasuwa daleko idące spostrzeżenia. Wśród ruin i zgliszcz wyróżniamy zupełnie łatwo, że najbardziej gruntownym zniszczeniom uległy urządzenia techniczne, przemysłowe […] w tej samej kategorii również obiekty zabytkowe: zamki, pałace, kościoły, pomniki. Czym tłumaczyć to szczególne natężenie niszczycielskiej pasji niemieckich zbrodniarzy w stosunku do sędziwych zabytków. Odpowiedź znajdziemy w haśle przez nich samych głoszonych. Naród żyje tak długo, jak długo żyją jego dzieła kultury. To jest bez wątpienia uzasadnienie niszczycielskiej pasji. Zniszczenie Warszawy to jedna z prób zniszczenia narodu Polskiego.

A nie sposób zapomnieć też o najważniejszym - ogromnych stratach ludzkich, sięgających niemal miliona istnień.

Tym prędzej po wojnie przystąpiono do odbudowy stolicy.

24 maja 1945 r. przyjęto dekret o odbudowie m.st. Warszawy, powołujący Naczelną Radę Odbudowy pod przewodnictwem prezydenta Bolesława Bieruta. Z kolei 26 października 1945 r. Bolesław Bierut podpisał Dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy. Art. 1 stanowił: „W celu umożliwienia racjonalnego przeprowadzenia odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami Narodu, w szczególności zaś szybkiego dysponowania terenami i właściwego ich wykorzystania, wszelkie grunty na obszarze m.st. Warszawy przechodzą z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu na własność gminy m.st. Warszawy”. Dokument ten niesłusznie nazwano „dekretem Bieruta” (w istocie jego autorem był Michał Kaczorowski, przed wojną wiceprzewodniczący Komisji Planowania Regionalnego Warszawy, współorganizatora Towarzystwa Osiedli Robotniczych). Nie sposób zapomnieć, iż dekret ten (choć w wypadku odbudowy Warszawy miał swoje pozytywne akcenty) w wielu przypadkach służył komunistom do wywłaszczania prawowitych właścicieli z ich dóbr. Plan mobilizacyjny dla odbudowy stolicy był śmiały - uczestniczyli w nim nie tylko architekci ale i zwykli ludzie, często bez podstawowego nawet przygotowania robotniczego. Głośne były też głosy o braku sensu powodzenia całego przedsięwzięcia. Rozważano przeniesienie stolicy Polski do lepiej zachowanego Krakowa, Poznania czy nawet Łodzi (ocalałej i pełnej pustych kamienic-duchów pozostawionych po wymordowanych przez Niemców Żydach, które to gmachy planowano przeznaczyć na budynki administracji).

A Warszawa była miastem dosłownie zmazanym z powierzchni ziemi. Poza Hiroszimą i Nagasaki (których drewniana w 90 proc. zabudowa została zmieciona przez bomby atomowe) Warszawa była jedynym miastem całkowicie niemal zrównanym z ziemią. Odbudowa więc wzbudzała szereg kontrowersji. Już wtedy pojawiały się uzasadnione przecież głosy, iż plan podniesienia stolicy z gruzów może służyć zjednoczeniu społeczeństwa wokół komunistycznej nowej władzy. Dziś wiemy z dokumentów, iż dla samych komunistów takie założenie było istotnie najważniejsze.

I nie tylko dla nich - w odbudowę Warszawy zaangażował się sam Józef Stalin. Jednak bynajmniej nie w charakterze dobrotliwego patrona. Dyktator ZSRR odrobił lekcję powstania. Pamiętajmy, że odbudowa poważnie zmieniła układ ulic w Warszawie - wąskie uliczki zastąpiono szerokimi korytarzami. Miało to następujący cel: w szerokich trasach ciężej jest wznosić barykady. Jak widać Stalin spodziewał się, iż po odbudowie, kolejne powstanie - tym razem przeciwko okupacji radzieckiej - może wybuchnąć. Oczywiście - tego faktu nie wykorzystywano w propagandzie.

Wielki, obywatelski ruch

Jednak nawet propagandowa chęć wykorzystania odbudowy nie odstraszyła od tej idei mieszkańców. Co więcej - nie czekali oni na oficjalne wezwania na place budów. Sami zaczęli prace na ruinach, zapoczątkowując wielki, obywatelski ruch który z czasem odbudował stolicę.

Problemem był budulec. Gdy znacząca większość miasta znajdowała się w ruinę „recykling” cegieł i innego budulca był niezwykle trudny. Większość gruzu stanowiły po prostu rozbite kamienie, wielokrotnie też przemieszane z wciąż groźnymi niewybuchami. Dlatego zdecydowano się na śmiały plan pozyskania budulca z innych miast. Najwięcej sprowadzono go z Wrocławia.

We Wrocławiu nastąpił w pewnym sensie proces odwrotny od tego z Warszawy. Gdy stolicę Polski odbudowywano, Wrocław z kolei architektonicznie redukowano - cegły do odbudowy Warszawy pozyskiwano nawet z zabytkowych budowli. Z Wrocławia zwieziono do odbudowywanego miasta 200 wagonów gotyckich cegieł. Tylko w roku 1951 z Wrocławia „wyciągnięto” 65 mln cegieł! Rok później tylko 15 mln mniej. W mieście brakowało bowiem już kamienic nadających się do wyburzenia i pozyskania z nich budulca. Wiele zabytków zaczynało się zawalać w wyniku amatorskich prac dekonstrukcyjnych. Cegły zwożono też z innych miast „ziem odzyskanych” - Świdnicy, Legnicy, Brzegu, w Szczecinie rozebrano zabytkowy teatr (jedyny w Polsce z obrotową sceną). Wszystkie cegły i elementy budulca jechały do Warszawy.

Dziś wielu określa odbudowę Warszawy jako największy projekt architektoniczny w historii ludzkości. Inni spierają się o jego sens. Adolf Ciborowski oszacował koszt odbudowy Warszawy na kwotę 3 miliardów dolarów. Czy to poważna kwota? Niekoniecznie - w 2004 roku na polecenie ówczesnego prezydenta miasta Warszawy (później prezydenta RP) Lecha Kaczyńskiego dokonano oszacowania strat Warszawy podczas całego okresu okupacji. Straty materialne stolicy opiewają na astronomiczną kwotę 45, 3 miliardów dolarów.

Stłumienie powstania było straszliwą zbrodnią

Nie należy jednak zapominać, iż klęska powstania przyniosła ze sobą nie tylko zniszczenia zabudowań i mienia ale też straszliwe, ludzkie dramaty. Jak podkreśla prof. Bogdan Musiał stłumienie zrywu było, obok Holocaustu, największą z niemieckich zbrodni.

Niemcy w żadnym innym kraju nie dokonali zbrodni o takiej skali. Nie ma takiego przypadku” - podkreśla badacz zajmujący się historią XX wieku, na stałe mieszkający w Niemczech, który pracował zarówno w polskich, jak i niemieckich uczelniach i instytucjach naukowych.

Musiał zaznacza, że w Niemczech wciąż nie ma świadomości skali i motywacji zbrodni popełnionych podczas Powstania. Zastrzega jednak, że ten temat jest znany i dyskutowany w kręgu naukowców, ekspertów i dziennikarzy zajmujących się historią i tematyką polską, ale nie jest to jednak historia obecna w świadomości opinii publicznej.

W Niemczech więcej się mówi o zbrodniach popełnionych na ludności cywilnej we Francji, Czechach czy na terenie ZSRR; tematy te są lepiej opracowane przez niemieckich historyków, są również bardziej utrwalone w szerszej pamięci społecznej - wyjaśnia historyk dodając, że skala tych działań była mniejsza niż przemoc wymierzona w Polaków, szczególnie podczas Powstania Warszawskiego.

Wynika to m.in. ze świadomej, skutecznej polityki historycznej, prowadzonej np. przez państwo francuskie - mówi badacz. Zaznacza, że władze polskie do 1989 r. nie mogły prowadzić takich działań. Po odzyskaniu przez Polskę niezależności, w latach 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku czyniono dużo, by temat Powstania był bardziej obecny w niemieckiej pamięci, ale wciąż pozostaje tutaj wiele do zrobienia - ocenia Musiał.

Historyk dostrzega wyraźny postęp w upowszechnianiu wiedzy o Powstaniu Warszawskim w Niemczech w ostatnich latach, obecność tego wydarzenia w artykułach prasowych i filmach dokumentalnych, ale jego zdaniem ta część II wojny światowej wciąż nie zajmuje jeszcze odpowiedniego miejsca w niemieckiej pamięci społecznej.

Musiał przyznaje, że po części odpowiedzialne jest za to głęboko zakorzenione i rozpowszechnione wśród Niemców postrzeganie Polaków jako nacjonalistów i antysemitów, którzy raczej współuczestniczyli w „nazistowskich” zbrodniach, niż byli ich ofiarami.

Przywołując pojawiające się ostatnio w światowej opinii publicznej po wydarzeniach w USA dyskusje o rasizmie historyk przypomina, że w kulturze niemieckiej od XIX wieku obecny był rasizm skierowany przeciwko Słowianom, w szczególności przeciwko Polakom. Wciąż silna obecność takich przekonań w społeczeństwie i nierozliczenie się z tym dziedzictwem ułatwia przemilczanie tematów takich jak Powstanie Warszawskie - przekonuje Musiał.

Dlatego ważna jest aktywność polskich instytucji w poszerzaniu wiedzy o Powstaniu Warszawskim wśród Niemców - tłumaczy naukowiec. Jego zdaniem strona polska musi inicjować dyskusje, pokazywać fakty, wspierać rzetelne badania historyczne, co z czasem może przełożyć się na zmianę narracji historycznej w tym kraju. Efektem takich działań byłoby chociażby wprowadzenie tematu Powstania do niemieckich podręczników szkolnych - mówi historyk.

PAP/ wGospodarce.pl/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych