Pielęgniarki apelują o bezpieczne płyny do dezynfekcji. Kiedy Ministerstwo Rolnictwa pozwoli liderowi rynku na produkcję w Polsce?
„Na polskim rynku dostępnych jest obecnie wiele dezynfektantów o nieprzebadanym laboratoryjnie składzie, wytworzonych z niezatwierdzonych surowców i o niepotwierdzonej skuteczności” – twierdzi Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, prosząc rząd o zwiększenie dostępności do specjalistycznych płynów. Jeden z liderów tego rynku, zamiast sprowadzać płyn z Niemiec, chce go produkować na Dolnym Śląsku. Przeszkodą jest dziura w przepisach. Aby ją załatać, potrzebna jest decyzja Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi
NRPiP wystosowała swój apel do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych Grzegorza Cessaka oraz Głównego Inspektora Sanitarnego Krzysztofa Saczki.
Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych apeluje o wdrożenie systemu kontroli jakości środków do dezynfekcji rąk i powierzchni wprowadzonych do obrotu w związku z zagrożeniem epidemicznym SARS-CoV-2. Na polskim rynku dostępnych jest obecnie wiele dezynfektantów o nieprzebadanym laboratoryjnie składzie, wytworzonych z niezatwierdzonych surowców i o niepotwierdzonej skuteczności. Dodatkowo obowiązujące regulacje prawne otwierają furtkę dla nowych przedsiębiorców chcących produkować środki dezynfekujące bez przeprowadzania testów skuteczności – czytamy w piśmie.
Pielęgniarki zauważają, że na początku pandemii, gdy brakowało produktów biobójczych, rząd podjął dobrą decyzję, aby wesprzeć doraźną ich produkcję.
Obecnie kwestia dostępności dezynfektantów się unormowała, ale na rynku pozostaje wiele podmiotów, które oferują preparaty o nieprzebadanej skuteczności, niskiej jakości i niedostatecznie zbadanym wpływie na zdrowie ludzi. Zdarzają się przypadki podrażnienia skóry czy też alergii. Jakość takich dezynfektantów nie jest kontrolowana, a ich producenci działają na mocy pozwoleń tymczasowych – czytamy w apelu.
Jakość płynów jest szczególnie ważna, jeśli stosują je profesjonaliści – lekarze czy właśnie pielęgniarki w ścisłym reżimie szpitalnym. Takie produkty stanowią zupełnie inny segment, niż płyny sprzedawane np. na stacjach benzynowych. Niestety, aż w ok. 90 procentach pochodzą one z importu – produkuje je w Niemczech i sprowadza do Polski firma Dr. Schumacher. Sprowadza, choć mogłaby uruchomić produkcję na miejscu – firma ma zatrudniającą 1400 osób fabrykę w Lubaniu pod Wrocławiem. W tej chwili jednak to zupełnie nieopłacalne. Wyprodukowanie płynu w Polsce jest około trzy razy droższe, niż sprowadzenie gotowego produktu wytworzonego w Niemczech. Powód? Luka w rozporządzeniu dotyczącym zwolnienia z akcyzy.
Gdybyśmy chcieli sprowadzić do kraju alkohol skażony według naszej potwierdzonej badaniami i opartej na ponad czterdziestoletnim doświadczeniu receptury, musielibyśmy zapłacić od niego akcyzę. Kosztowałby nas 300 proc. drożej, niż w Görlitz, po zachodniej stronie Odry. Sprowadzamy więc gotowy produkt, który sprzedajemy polskim szpitalom – mówił w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” jesienią zeszłego roku prezes Dr. Schumacher, Paul Stanek.
Aby Minister Finansów mógł stosownym rozporządzeniem zwolnić alkohol skażony MEK w stężeniu 1% z akcyzy, skażalnik musi być najpierw wpisany do Wykazu środków dopuszczonych do skażania alkoholu etylowego prowadzonego przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Wniosek dr. Schumacher trafił do MRiRW już na początku lutego. Mimo nieoficjalnych informacji, że decyzja powinna zostać podjęta przed Wielkanocą, wciąż jej nie ma. Dlaczego?
Uprzejmie informuję, że wniosek firmy Dr. Schumacher w sprawie dodania skażalnika MEK 1% do listy środków skażających alkohol etylowy określonych rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 25 czerwca 2008 r. w sprawie środków dopuszczonych do skażania alkoholu etylowego jest analizowany pod względem zasadności rozpoczęcia prac legislacyjnych w tym zakresie. Aktualnie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zwróciło się do wnioskodawcy z prośbą o doprecyzowanie informacji zawartej we wniosku – twierdzi Dariusz Mamiński z biura prasowego resortu.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że firma uzupełniła braki (polegające m.in. na błędzie pisarskim).
Jesteśmy przygotowani, by produkcję rozpocząć choćby jutro. Chcemy rozwijać naszą działalność na Dolnym Śląsku, zatrudniać tu ludzi, płacić podatki. Liczymy, że bardzo dobry dialog z polskim rządem będzie kontynuowany – mówił nam w marcu prezes Dr. Schumacher Paul Stanek.