Stępień: Nikomu nie można zamknąć ust. Eksperci nie mają wątpliwości, że na temat OFE można się wypowiadać
Informacje o funduszach emerytalnych nie znikną z mediów z dnia na dzień, a eksperci nadal mogą wypowiadać się na ich temat, mimo obowiązującego od środy zakazu reklamy OFE - wskazali eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Część z nich uważa, że zakaz ten jest niekonstytucyjny.
Ustawa o zmianach w systemie emerytalnym przewiduje m.in., że przyszli emeryci będą mogli decydować, czy nadal chcą przekazywać część składki do OFE, czy też jej całość do ZUS. Z OFE do ZUS mają zostać przeniesione obligacje Skarbu Państwa. W te papiery, jak i w inne instrumenty dłużne gwarantowane przez Skarb Państwa, OFE nie będą mogły już inwestować.
Ponadto nowe przepisy mówią, iż do 31 lipca 2014 r. jest zabroniona reklama zawierająca informacje o otwartych funduszach emerytalnych lub informacje sugerujące, że reklama odnosi się do nich. W przypadku naruszenia tego zakazu może zostać nałożona kara wynosząca od 1 do 3 mln zł.
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień - od początku krytykujący rozwiązania zaproponowane w ustawie - jest zdania, że wprowadzenie zakazu reklamy OFE nie oznacza, że eksperci przestaną nagle wypowiadać się na ich temat czy zmian w systemie emerytalnym. "Tutaj nie ma żadnych wątpliwości - to same OFE, których dotyczy ten zakaz, nie mogą się wypowiadać. Nikomu natomiast nie można zamknąć ust, jeśli chodzi o debatę publiczną, a ta jeszcze się nie skończyła" - powiedział PAP.
Wątpliwości co do tego zapisu ustawy ma prezydent Bronisław Komorowski; jego ministrowie zapowiedzieli, że prezydent skieruje do TK wniosek. Prof. Stępień jest przekonany, że zapis dotyczący zakazu reklamy jest niekonstytucyjny. "To jest próba narzucenia jednostkom prywatno-prawnym pewnych wyraźnych ram działania i ograniczenie ich możliwości działania. Moim zdaniem to jest sprzeczne z zasadą proporcjonalności, która jest podstawową zasadą porządku konstytucyjnego" - mówił.
Zaznaczył przy tym, że podmiotom prywatnym można ograniczać różnego rodzaju prawa, ale musi to być podyktowane odpowiednimi przesłankami wymienionymi w konstytucji. Chodzi m.in. o porządek publiczny, ochronę środowiska czy godzenie w wolności innych osób. "Żadna z przesłanek wymienionych w zasadzie proporcjonalności, w jej definicji nie jest spełniona. Dlatego dobrze byłoby, aby czym prędzej Trybunał Konstytucyjny rozpoznał tę sprawę. Ta kwestia, czyli ograniczenie prawa reklamy, jest dla mnie ewidentnie niekonstytucyjna" - stwierdził.
Stępień zwrócił ponadto uwagę, że przepis dotyczący zakazu reklamy funduszy jest niejasny i nieprecyzyjny. "Tak właśnie się dzieje, gdy zaczyna się majstrować w mechanizmie, w którego istocie dobrze się nie rozeznano" - ocenił.
Także zdaniem innego konstytucjonalisty dr. Ryszarda Piotrowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego z tego przepisu nie można wyprowadzić wniosku, że zakazane jest informowanie o funduszach.
"Cechą reklamy jest przekonywanie do jakiegoś działania, propaganda, agitowanie, czyli jest to przekaz nacechowany subiektywizmem. Jeżeli ktoś informuje o działalności OFE, np. mówi, że fundusz ten ma takie, a nie inne wyniki lub perspektywy - i to wiąże się z udziałem w tym funduszu, z ryzykiem - to nie będzie to reklama. Z reklamą mielibyśmy do czynienia, kiedy mówilibyśmy, że fundusz ma wyłącznie sukcesy, gdy przedstawiamy jego przerysowany wizerunek" - powiedział PAP Piotrowski.
Jego zdaniem interpretacja przepisu jako zakazu rozpowszechniania informacji o funduszach powinna być zgodna z konstytucją. "Nie możemy tego zakazu interpretować rozszerzająco" - zaznaczył konstytucjonalista. "Jeżeli wprowadzamy zakaz reklamy ze względu na ryzyko związane z jednostronnością przekazu, to nie możemy wykluczać w ogóle przekazu. Wtedy naruszalibyśmy konstytucję. Trudno byłoby jakkolwiek uzasadnić zakaz mówienia o OFE" - dodał.
Zdaniem Piotrowskiego zakaz nie koliduje z obowiązkami informacyjnymi funduszy ani nie zakazuje mediom przeprowadzania np. wywiadów z prezesami OFE, pod warunkiem że nie miałyby one cech reklamy, np. gdyby fundusz zapłacił gazecie za zamieszczenie nieobiektywnego wywiadu.
Łukasz Dajnowicz z biura prasowego KNF powiedział PAP, że każdy przypadek ewentualnej reklamy będzie przez KNF analizowany indywidualnie. "Będziemy rozwiązywać ewentualne wątpliwości na gruncie zindywidualizowanych stanów faktycznych. Ważnym elementem będą wszystkie okoliczności towarzyszące przekazowi" - powiedział.
Według ustawy za złamanie zakazu reklamy grozi grzywna w wysokości od 1 do 3 mln zł.
(PAP)
------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------
Kup książkę wSklepiku.pl!