Dyskryminacja, wykorzystywanie, poniżanie i wyzwiska - oto jak wygląda "równe traktowanie" w rządowej praktyce
Niedawno na portalu wPolityce.pl ukazała się informacja o powołaniu w Ministerstwie Środowiska „koordynatorki ds. równego traktowania”. Warto wrócić do tego tematu, bo okazuje się, że resortowa pani od gender ma dość szczególne kwalifikacje, jeśli chodzi o kształtowanie relacji międzyludzkich...
Koordynatorka, której zadaniem jest „zwalczanie stereotypów i różnych form dyskryminacji”, kilka lat temu – jako dyrektor jednego z departamentów w Ministerstwie Środowiska –wyrzuciła z pracy podwładną. O tym, że było to działanie bezprawne, orzekł sąd. Wyrok jest prawomocny.
Oto jak obecna pani od gender traktowała ludzi:
W zarządzaniu ludźmi wykazywała cechy osoby bezwzględnej, roszczeniowej, władczej. Podczas jednej z rozmów otrzymałam polecenie wykraczające poza moje kompetencje - usłyszałam, że jeśli nie umiem sobie z nim poradzić powinnam poprosić o pomoc męża lub przyjaciół, bo ona tak robi.
Okres urlopu, który przysługiwał każdemu pracownikowi to był pretekst, aby mówić pracownikowi, że skoro idę na urlop na 17 dni to nie mam nic do "roboty" w tym departamencie.
W kontekście „równościowych” obowiązków, ciekawie brzmi też inny fragment relacji ofiary obecnej koordynatorki ds. równego traktowania…
Kulisy mojego zwolnienia to osobny rozdział - zostałam wyrzucona, bo ... miałam męża, dziecko i byłam szczęśliwa, a to jak sądzę przeszkadzało [pani od gender – red.].
W uzasadnieni wyroku sąd również podkreślił, że osoba pracując za mnie nie wykazywała się większym zaangażowaniem czy lepszymi kompetencjami. A zatem mamy tu chyba przykład braku równości w zatrudnieniu.
Przytoczmy też kilka fragmentów z uzasadnienia decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który w styczniu 2013 r., prawomocnym wyrokiem, zasądził wypłacenie przez resort środowiska odszkodowania ofierze pani od gender za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy o pracę.
Tak sąd opisał działania obecnej pani od gender:
Powołując się na brak samodzielności powódki w zakresie stron internetowych odwoływała się także do kwestii mapy szkół leśnych. Wykonanie takiej mapy wymagało umiejętności programowania w systemie Flash. Dotychczas wszelkie takie kwestie wykonywane były przez firmy zewnętrzne, ale kiedy powódka wyszła z taką inicjatywą spotykała się z ostrą reakcją [pani od gender - red.], która zarzuciła jej brak samodzielności, inicjatywy i w stanowczym tonie odmówiła zlecenia tego zadania zewnętrznej firmie, a ponadto w sposób jednoznaczny zasugerowała, że powódka powinna takie umiejętności posiadać, ewentualnie się w tej dziedzinie dokształcić. Nie zaproponowała jednak podwładnej żadnego konkretnego szkolenia, a przy tym była świadoma, że resort nie dysponuje budżetem na takie szkolenia, co wskazuje na to, że w istocie jej zamiarem było jedynie wywołanie u podwładnej wrażenia, że nie spełnia oczekiwań pracodawcy. (…)
Ważne jest przy tym, że powódka nie była zatrudniona na stanowisku informatyka (zresztą nawet żaden z informatyków zatrudnionych w resorcie nie umiał programować w systemie Flash), a umiejętność programowania nie była na jej stanowisku wymagana.
Przełożona wymagała od powódki, która posiada kierunkowe wykształcenie związane z ochroną środowiska, a zatem zgodne z zasadniczym trzonem działalności pracodawcy, aby znała specyficzny język informatyczny (co istotne – potrzebny jedynie do wykonywania jednego zadania), a którego nie znały nawet wykwalifikowane służby informatyczne ministerstwa. Kategoryczny ton kierowanych do pracownicy emali wskazuje na to, że wszelkie wątpliwości zgłaszane przez pracownicę w ostatnim okresie zatrudnienia traktowane były jako przejaw rażącej niekompetencji, braku samodzielności i miały na celu zgromadzenie dowodów, które mogłyby być wykorzystane w przyszłym procesie w związku z planowanym wypowiedzeniem powódce umowy o pracę.
Kobieta wyrzucona przez panią od gender z pracy nie wróciła do resortu środowiska.
Tak jak mówiłam mój proces zakończył się wygraną. Nie zdecydowałam się wrócić do MŚ. Mam swoją własną firmę. Cały czas jestem w branży. Zależy mi jednak na ukazaniu złych ludzi, którzy pomimo przegranych procesów dalej zajmują stanowiska i stają się panią od gender i dalej nękają ludzi, bo takie cechy w człowieku się nie zmieniają
– zaznacza.
Ciekawe, czy pani od gender, skoro zwie się „koordynatorką ds. równego traktowania” w pierwszej kolejności zajmie się tym, jak sama traktuje podwładnych. Cała ta sprawa obrazuje ile hipokryzji, bufonady i fałszu kryje się za rzekomą troską o równość płci. Zamiast wcielać w życie ideologiczne bzdury i ustanawiać komisarzy od gender wypadałoby zadbać, by w państwowych instytucjach szanowane były elementarne prawa.
Paniom i panom od gender – dziękujemy!
Jerzy Kubrak