Wścieklizna świń w Niemczech!
U kilku dzików odstrzelonych na terenie Bawarii wykryto groźnego wirusa. Mimo, że mamy do czynienia z zagrożeniem podobnym do afrykańskiego pomoru świń (ASF), wykrytego m.in. w Polsce, Niemcy ani myślą godzić się na „strefę buforową” czy utrudniać rolnikom handel trzodą chlewną.
Co więcej, niemieckie świnie są eksportowane do Polski, która zmaga się z efektami embarga nałożonego przez Rosję w związku z ASF. Trudno się dziwić, że rodzima produkcja tuczników wciąż spada, a producenci znajdują się na skraju bankructwa…
Choroba Aujeszky’ego, potocznie nazywana wścieklizną świń, to choroba zakaźna zwierząt gospodarskich i wolno żyjących. Szczególnie narażone są na nią świnie. Wirus nie jest groźny dla człowieka, ale zarażone wirusem tuczniki nie mogą służyć do produkcji żywności. Zagrożenie jest więc identyczne z tym, jakie niesie ze sobą afrykański pomór świń. Jak donosi portal farmer.pl, w grudniu zeszłego roku u odstrzelonych w Bawarii dzików wykryto wirus. Znowu mamy więc analogię do sprawy wykrycia ASF w Polsce – tu zarażone były też wyłącznie dziki. I na tym podobieństwa się kończą. W Polsce natychmiast wprowadzono strefę buforową, co sprawiło, że rolnicy z wschodniej części kraju nie mogli sprzedawać swoich świń.
W Niemczech o żadnej strefie buforowej nie ma mowy. Tamtejsi hodowcy, korzystając przy okazji z hojnego wsparcia państwa, swobodnie upłynniają swoją produkcję. Co więcej, wieprzowina eksportowana jest do Polski! Kiedy – pod pretekstem zagrożenia ASF – Rosja wprowadziła embargo na mięso z krajów UE, trafiło do nas sporo wieprzowiny z Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi nie mogli sprzedać towaru do Rosji, sprzedali więc go w Polsce.
W tym samym czasie tysiące polskich rolników znajduje się na skraju bankructwa. Ceny skupu żywca spadły, nie można sprzedawać go do Rosji, skup interwencyjny rusza z wielkimi oporami. O tym, że polscy producenci nie są chronieni nawet w ułamku tak, jak farmerzy z Niemiec niech świadczą liczby. Według wyliczeń GUS pogłowie trzody chlewnej ciągle spada. W 2007 roku, gdy rządy objęła koalicja PO-PSL, produkowaliśmy 19 milionów sztuk. Teraz liczba ta nie sięga nawet 11 milionów.
Nieco ponad tydzień temu Marek Uściński, szef „Solidarności” Rolników Indywidualnych z Białej Podlaskiej, wstrząśnięty tragiczną sytuacją hodowców dotkniętych sankcjami z powodu ASF, w piśmie do ministra rolnictwa cytował słowa rolnika z powiatu radzyńskiego:
Koszt wyprodukowania jednego kilograma żywca wieprzowego w cyklu otwartym w gospodarstwie na wschodzie Polski wynosi ok. 6 zł. Sprzedając tucznika w wadzie 115 kg po 3,30 zł/kg tracę na tym – na jednej sztuce – ok. 300 zł. W tym samym czasie niemiecki rolnik uzyskuje ponad 6, 20 zł/kg oraz wsparcie państwa. My zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Czy wspólna gospodarka UE polega na tym, że dla dobra niemieckiego bauera likwiduje się polskie rolnictwo?
To pytanie z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczne i aktualne.
jusla/wpolityce.pl/Opr.Jas