Opinie

Fot. Freeimages
Fot. Freeimages

Okresowa dewaluacja chińskiego juana i niektóre jej efekty

Adam Gwiazda

Adam Gwiazda

Ekonomista i politolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor publikował w polskiej prasie oraz w polskich i zagranicznych periodykach naukowych.

  • Opublikowano: 24 kwietnia 2014, 16:51

  • Powiększ tekst

W pierwszym kwartale bieżącego roku doszło do nieoczekiwanej dewaluacji chińskiego juana o 3% w stosunku do amerykańskiego dolara. Spadek wartości juana wywołał obawy, że władze Chin zamierzają w ten prosty sposób zwiększyć konkurencyjność swojego eksportu. Zresztą od wielu lat partnerzy handlowi Chin, w tym szczególnie Stany Zjednoczone, oskarżały władze tego państwa o utrzymywanie „nierynkowego” czyli zaniżonego kursu wymiennego juana w stosunku nie tylko do dolara, lecz także do innych walut wymienialnych.

Tym bardziej obecna deprecjacja juana nasiliła obawy, ze może dojść w Azji do wybuchu kolejnej „wojny walutowej”. Wydaje się jednak, że są to obawy nieuzasadnione i dewaluacja chińskiej waluty jest zjawiskiem krótkookresowym i nie będzie miała poważniejszych implikacji w dłuższym okresie. Faktem bowiem jest, że Bank Centralny Państwa Środka, a właściwie władze Chin sprawują pełną kontrolę nad podażą swojego pieniądza i nad przepływami kapitału, w odróżnieniu od rządów innych krajów najszybciej się rozwijających, których waluty, jak np. indyjskiej rupii, uległy w ostatnich miesiącach o wiele „głębszej” dewaluacji, niż chiński juan. Jego kurs wymienny w stosunku do amerykańskiego dolara wyniósł w połowie stycznia 2014 roku 6,04 juanów za 1 dolara, a 22 marca 2014 roku 6,22 za 1 dolara czyli o ponad 3% od początku bieżącego roku. Wywarło to swoistą presję na banki centralne, szczególnie państw azjatyckich, które zmuszone były podjąć środki zaradcze przeciwko aprecjacji walut ich państw. Pewnym wyjątkiem był Bank Centralny Japonii, który nie interweniował przeciwko aprecjacji jena w stosunku zarówno do zniżkującego kursu południowokoreańskiego wona jak i chińskiego juana. W pierwszym kwartale br. kurs wymienny japońskiego jena wzrósł w stosunku do amerykańskiego dolara o ponad 2,6%.

Istnieją różne przyczyny obecnej, „krótkookresowej” - jak utrzymują władze Chin - dewaluacji juana. Pierwszą z nich są zmiany w gospodarce światowej i zmniejszony popyt na chińskie towary. W samym tylko lutym 2014 roku chiński eksport zmniejszył się o 18,1% w porównaniu z analogicznym okresem w roku poprzednim. W nieco mniejszym stopniu, bo o 3,3% zmniejszyła się też stopa inwestycji w Państwie Środka, a wartość produkcji przemysłowej spadła w lutym br. aż o 8,8%. Był to najgłębszy spadek produkcji od kwietnia 2009 roku. W tym samym czasie, tj. w lutym 2014 roku zwiększył się do 23 mld dolarów deficyt w chińskim handlu zagranicznym. Zmalała też nadwyżka na rachunku bieżącym do 2,1% wartości PKB z 2013 roku. Bardziej niepokojącym jednak trendem aniżeli niebyt duży spadek eksportu, jest postępujące spowolnienie gospodarki Chin mierzone tempem wzrostu PKB. O ile jeszcze przy końcu ubiegłego roku większość analityków prognozowała tempo wzrostu w 2014 roku na poziomie około 8%, to w pierwszych trzech miesiącach eksperci z J.T. Morgan zrewidowali swoją prognozę wzrostu chińskiego PKB z 7,4% do 7,2%, a analitycy z Bank of America Meryll Lynch z 7,6% do 7,2%. Faktem jest, że od trzeciego kwartału 2011 roku tempo wzrostu PKB w Chinach stale maleje (zob. rys. 1). W latach 2012 2-13 PKB Chin wzrastało w tempie ok. 8% w skali rocznej czyli prawie o połowę mniejszym niż w połowie 2007 roku, kiedy wzrost ten wyniósł prawie 14,5%.

tytuł

Słabszy juan przyczynił się do pobudzenia zarówno inwestycji jak i przede wszystkim eksportu. Nie powinien także odstraszyć zagranicznych inwestorów, dla których okresowa dewaluacja chińskiej waluty ma stanowić swoisty sygnał, ze władze Chin z łatwością mogą zarówno osłabić, jak i wzmocnić (czyli dokonać aprecjacji) juana w zależności od sytuacji na rynku. Doprowadzenie obecnie do nieco większych niż dotychczas fluktuacji kursu juana jest konieczne, jak utrzymują władze w Pekinie, aby szybciej doprowadzić do pełnego „urynkowienia” kursu tej waluty czyli w praktyce do sytuacji, w której to tylko rynek (a nie sterowany przez władze Państwa Środka Centralny Bank) będzie określał kurs wymienny chińskiego juana. Jednak nadal nie bardzo wiadomo, kiedy juan osiągnie „pożądany” kurs rynkowy. Czy będzie to 6 lub nieco mniej juanów za 1 dolara czy też na odwrót 7 lub nawet 8 juanów za 1 USD? Wielu posiadaczy depozytów w juanach nadal wierzy, że w dłuższym okresie nastąpi ponowne umocnienie kursu juana, tak jak to miało miejsce w okresie od 2005 do 2013 roku, kiedy kurs tej waluty wzrósł aż o 33%. Jednak niektórzy z nich powątpiewają czy władze Chin powrócą do polityki aprecjacji juana czy raczej zgodzą się w końcu na to, aby jego kurs determinowały, jeśli nie całkowicie, to w przeważającym stopniu „siły rynkowe”.

Faktem jednak jest, że Chiny zgromadziły bardzo duże rezerwy walutowe, które w samym tylko 2013 roku powiększyły się o 510 mld dolarów i obecnie wynoszą 3,8 mln dolarów. Rezerwy te wykorzystywane są zarówno do utrzymania „odpowiedniego” kursu wymiennego juana, jak równie z do inwestowania za granicą w zakup firm i nieruchomości. Do niedawna najwięksi partnerzy handlowi Chin byli także jednymi z największych odbiorców chińskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Wyjątkiem były od początku drugiej dekady bieżącego stulecia Niemcy, które są największym w Europie partnerem handlowym Chin. Ten ostatni kraj zainwestował w Niemczech w 2007 roku zaledwie 150 mln dolarów, natomiast w 2013 roku już ponad 1,5 mld dolarów. W tym ostatnim roku Niemcy stały się największym odbiorcą chińskich BIZ w Europie. Udział tego kraju w tych inwestycjach wyniósł 38%, a Wielkiej Brytanii 22% i Francji zaledwie 5%. Natomiast 35% przypadło na pozostałe kraje Europy. Należy podkreślić, ze chiński think-tank składający się z ekonomistów ze Społecznej Akademii Nauk uznał w ubiegłym roku Niemcy za najbezpieczniejszy kraj na świecie dla zagranicznych inwestycji i jednocześnie za najbardziej przyjazny kraj dla chińskich inwestorów. Ci ostatni byli do niedawna zainteresowani wysokimi stopami zwrotu od zainwestowanego kapitału. Obecnie bardziej cenią pewność uzyskania „godziwego” zysku oraz stabilność gospodarczą i finansową takiego, ich zdaniem bezpiecznego kraju, jakim są Niemcy, które w dodatku utrzymują przyjazne relacje polityczno-gospodarcze z Chinami. Ponadto Niemcy są też dla chińskich inwestorów miejscem zakupu nowoczesnych technologii. A w ostatnich paru latach Chińczycy nie inwestują już tak dużo, jak jeszcze na początku bieżącego stulecia, w krajach, które posiadają bogate złoża różnych surowców naturalnych, lecz głównie w krajach zachodnich posiadających najnowocześniejsze technologie.

Najbardziej atrakcyjnymi dla chińskich inwestorów krajami w pierwszych dwóch miesiącach 2013 roku były tradycyjnie USA, a następnie Australia, Singapur, Wielka Brytania, Kanada, Cypr, Hiszpania i dopiero na ósmym miejscu Niemcy. Natomiast w analogicznym okresie bieżącego roku ranking ten przedstawiał się następująco: USA, Australia, Wielka Brytania, Kanada, Niemcy, Singapur, Włochy i Tajlandia. Zwraca uwagę brak Japonii w ósemce najatrakcyjniejszych krajów, w których inwestują i zamierzają inwestować chińskie firmy. Powodem tego stanu rzeczy jest nasilenie się od dwóch lat konfliktu między Chinami i Japonią o wyspy Senkuku/Diayotai i ogólne pogorszenie relacji politycznych między obu tymi państwami. Znamiennym jest fakt, że podpisanie 1 czerwca 2012 roku przez Chiny i Japonię umowy o bezpośredniej wymienialności walut obu krajów nie przyczyniło się jak dotąd do odczuwalnego zwiększenia obrotów handlowych oraz przepływów kapitałów pomiędzy tymi krajami. Trudno liczyć na to, że niespodziewana dla wielu inwestorów, nie tylko japońskich, „okresowa” lub przejściowa – jak to określają niektórzy eksperci – dewaluacja juana doprowadzi do ożywienia handlu między tymi krajami, a także z innymi partnerami handlowymi Chin. Opisana dewaluacja juana może jednak spowodować pewien spadek zainteresowania obecnych i potencjalnych inwestorów do lokowania swoich nadwyżek tej waluty na lokatach bankowych. Można raczej w takiej sytuacji oczekiwać nasilenia się spekulacyjnych transakcji oraz zwiększonego popytu na bardziej stabilne niż chiński juan waluty wymienialne i złoto, które stanowić będą alternatywną „drogę ucieczki” od tracącego na wartości juana.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych