Obowiązkowa matura z ekonomii
Maturzyści w dzisiejszych czasach nie mają łatwo. Nie dość, że muszą zmagać się z „kluczową” interpretacją lektur, której nie rozumie żaden porządny człowiek, to jeszcze ich inteligencja jest wyśmiewana poprzez zadawanie im pytań typu „ile wynosi log100 minus log_2 8 „. Dodatkowo przy okazji matury mogą się nabawić dysgrafii, dysleksji, dyskalkulii, czy innej dysmyśli. Lekko nie jest, a jeszcze rodzice im dokładają magiczną sentencją „za moich czasów...”. I internet. Internet jest zdecydowanie najgorszy, bowiem tam co i rusz pojawia się jakiś „mędrzec”, który chce biednym 19-sto latkom dołożyć jakiś obowiązkowy przedmiot.
Dlaczego przedmiot język polski jest obowiązkowy? Bo kultura, bo lektury, bo wieszcze narodowe, bo pisać każdy umieć musi. To dlaczego nie ekonomia? Przecież maturzyści to dorośli ludzie, mogą głosować, za chwilę zaczną pracę, albo otworzą firmy, a w teorii nie mają pojęcia ani o podatkach, ani o formalnościach, ani o makroekonomicznych zaszłościach.
Matura, czyli egzamin dojrzałości powinien sprawdzać przystosowanie młodych ludzi do rozpoczęcia dorosłego, świadomego życia. Aktualnie wychodzimy z założenia, że najistotniejszym jest znajomość literatury przez pryzmat historii i zmieniających się trendów oraz podstawowa umiejętność liczenia. Odnoszę jednak wrażenie, że to za mało, bo świadomość kulturowa, czy umiejętność wykonania prostych działań nie wpłynie na sprawne poruszanie się po rynku pracy, czy zrozumienie funkcjonowania finansów państwa, w którym przecież żyją. Istotnym jest, aby ludzie wiedzieli jak skonstruowana jest umowa o pracę, zlecenie, dzieło, jakie korzyści płyną z każdej z nich i co dokładnie przysługuje im jako zatrudnionym w poszczególny sposób. Skoro funkcjonujemy w systemie PITowym, powinni też bezproblemowo umieć wypełnić formularz przynajmniej w kilku standardowych konfiguracjach. Warto, aby potrafili skonstruować budżet, odróżniali pasywa od aktywów, czy rozumieli produkty bankowe dostępne dla każdego. To usprawni ich wydatki, zwiększy oszczędność, a więc w skali makro pozytywnie wpłynie na gospodarkę.
Dlaczego maturzysta biegle posługujący się nurtami literacko-kulturowymi, nie miałby wiedzieć, ile z danej lokaty otrzyma zysku netto, ile w rzeczywistości będzie go kosztowało mieszkanie w kredycie oraz na co może liczyć zakładając IKE, czy IKZE. Jak krąży pieniądz w NFZ, ZUS, co to jest karta nauczyciela, jakie przywileje mają górnicy. Ciężko zrozumieć, dlaczego właściwie nie uczymy młodzieży tak podstawowych zagadnień, a bez takiej wiedzy trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie dojrzałego, świadomego obywatela.
W praktyce o wiele łatwiej skonstruować egzamin maturalny z podstaw ekonomii, rzetelnie sprawdzający wiedzę w tym zakresie, niż na przykład z języka polskiego. Nie ma tam pola do interpretacji, a zadania właściwie dostarcza nam samo życie. Codziennie wiele osób staje przed porównaniem trzech ofert lokaty, czy pięciu kredytów w różnych konfiguracjach, dlaczego nie poprosić na maturze o taką analizę? Albo wypełnić PIT, czy pokrótce ocenić opłacalność ściągalności różnego typu podatków? Zadania tego typu są proste w sprawdzeniu, proste w skonstruowaniu, a więc nie wymagają wielkich nakładów pracy, czy pieniędzy. W dodatku znalezienie edukatorów nie powinno być trudne – to przecież żadna specjalistyczna wiedza!
A korzyści wiele. Zwróćmy uwagę, że taka obowiązkowa matura z podstaw ekonomii na pewno ograniczyłaby ilość obecnych frankowiczów, którzy często przez swoją niewiedzę przeszacowali własną zdolność kredytową, nie wiedząc, że niebawem kurs franka może się zmienić. Nie musielibyśmy teraz zajmować się nagminnym zjawiskiem „przywiązania do polisy”, czy zupełnym analfabetyzmem ludzi w kwestiach kredytów konsumpcyjnych. Świadomość funkcjonowania NFZ, ZUS, czy PFRON doprowadziłaby do zrozumienia konieczności reform, czy też mogłaby wpłynąć na wybór stosunku pracy, co pozytywnie wpłynęłoby na wysokość dochodów. W skali makro robi ogromną różnicę, czy pan X zarabia 600 złotych mniej, czy więcej. Czy z wprowadzenia obowiązkowej z ekonomii matury płynęłoby coś niekorzystnego?