Opinie

Czechy - protest przeciwko rosyjskiej agresji / autor: PAP/EPA/MARTIN DIVISEK
Czechy - protest przeciwko rosyjskiej agresji / autor: PAP/EPA/MARTIN DIVISEK

INWAZJA NA UKRAINĘ

Zatruty pokój dla Ukrainy: Do tego dąży Putin?

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 9 lipca 2024, 15:02

    Aktualizacja: 10 lipca 2024, 19:58

  • Powiększ tekst

Rozpoczynający się dziś szczyt NATO ma też zająć się przyszłością Ukrainy, w tym - jej obecności w Sojuszu. Jednak bez pokoju nie może być mowy o akcesji. Czy jednak dla Kijowa korzystny byłby pokój za wszelką cenę?

Wojna na Ukrainie trwa już ponad dwa lata i mimo ogromnych strat Rosji agresor najwyraźniej nie ma zamiaru odpuścić. Ostatnie deklaracje i „propozycja pokojowa” prezydenta Putina są na tyle niepoważne, że nikt nie ma zamiaru brać ich na serio, ale jednak rozmowy o pokoju trwają w kuluarach NATO już od jakiegoś czasu. Koniec wojny jednak wcale nie musi być korzystny - ani dla Ukrainy, ani dla krajów NATO.

Czytaj więcej o wojnie na Ukrainie:

Punkt zwrotny. Ukraina na drodze do NATO?

Scholz nie chce, aby Ukraina wygrała”

Doradcy Trumpa mają plan. A co na to Ukraina?

Ukraina: mobilizacja więźniów ruszyła

Powrót do XX wieku

Na portalu Defence24 w analizie pod tytułem „Rozejm na Ukrainie – najgorszy scenariusz dla Polski” ekspert ds. wojskowości Maksymilian Dura kreśli czarny scenariusz pokoju, który realnie oznaczałby jedynie pauzę w działaniach wojennych i, w dłuższej perspektywie, wojnę Rosji z NATO.

Ekspert odwołuje się tutaj do działań premiera Węgier Victora Orbana, który po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim szybko udał się do Moskwy, gdzie odbył spotkanie z Władimirem Putinem. Proponowany przez Orbana scenariusz pokoju byłby dla Ukrainy (i NATO) tragiczny, bowiem odbywałby się z korzyścią dla wyczerpanej Rosji oraz… Chin!

Jak wskazuje Dura:

Na zawarciu rozejmu na Ukrainie zależy tak naprawdę jedynie Rosji. Władze na Kremlu zaczęły sobie bowiem zdawać sprawę, że nie są w stanie pokonać Ukrainy, mając obecnie siły mniejsze niż 24 lutego 2022 roku, a więc kiedy się to nie udało. Dodatkowo w odróżnieniu od 2022 roku, naprzeciwko rosyjskiej armii stoją już obecnie inne, ukraińskie siły zbrojne: bardziej zdeterminowane, lepiej zorganizowane i o generację lepiej wyposażone, które dodatkowo po Buczy, Izium i Mariupolu wiedzą, co czeka ludność ukraińską, gdy ich tereny zajmą rosyjscy „orkowie”.

Maszynka do mielenia mięsa (i sprzętu)

I faktycznie - jeśli wierzyć danym ukraińskim Rosjanie stracili na Ukrainie już ponad pół miliona ludzi! A nawet jeśli uznamy te dane za zafałszowane, to jednak warto wskazać, że wśród poszkodowanych w konflikcie Rosjan, którzy zostaną wycofani z frontu, są nie tylko ci, którzy wrócą do „matuszki” jako „gruz 200” (w rosyjskiej nomenklaturze wojskowej jest to oznaczenie transportu zwłok żołnierzy), ale też ciężko ranni i okaleczeni, niezdolni do służby. Mimo to w ostatnich miesiącach możemy być świadkami scen bardziej krwawych nawet niż z czasu oblężenia Buczy - nietrudno w sieci znaleźć filmy, pokazujące Rosjan dobijających swoich rannych kolegów czy też poszkodowanych w wyniku ataków dronów rosyjskich żołnierzy, którzy po odniesieniu ran popełniają samobójstwa, np. przy użyciu granatów. Przez wzgląd na Państwa komfort psychiczny nagrań tych nie będę tu jednak prezentował - proszę mi wierzyć na słowo.

Rosjanie tracą na Ukrainie setki sztuk sprzętu / autor: fot. Fratria
Rosjanie tracą na Ukrainie setki sztuk sprzętu / autor: fot. Fratria

Poruszam tę sprawę nie bez przyczyny - pokazuje ona jak zajadła stała się walka i jak realne wydają się dane o zabitych w wyniku konfliktu. I choć, jak wskazuje Dura, w Rosji nie brakuje chętnych do walki, brakuje dla nich wyposażenia i sprzętu!

A straty w tym także są kolosalne - Według danych ukraińskich Rosjanie od lutego 2022 do czerwca 2024 stracili ponad 8 tys. czołgów, ponad 15 tys. wozów opancerzonych, niemal 15 tys. sztuk artylerii lufowej czy 1115 systemów artylerii rakietowej. Skromna może wydawać się tu liczba strat w lotnictwie - 360 samolotów i 326 śmigłowców (według niepotwierdzonych niestety danych - 6 z tych śmigłowców Rosjanie stracili w czasie walk ze sobą nawzajem, podczas tzw. buntu Prigożyna z ubiegłego roku). Sęk w tym, że lotnictwo jest wyjątkowo ciężko zastępowalne, nie tylko na wysokie wymogi technicznego know-how, ale też - długotrwałe szkolenie lotników (których umiejętności, jak się okazuje, już wcześniej nie były wysokie). Na sam koniec warto już w ramach żartu przytoczyć straty w okrętach - tych Federacja Rosyjska utraciła 28, na czele z krążownikiem rakietowym „Moskwa”. I to w starciu z państwem realnie nie posiadającym własnej marynarki wojennej.

Samoloty należą do najtrudniej zastępowalnych maszyn w czasie konfliktu zbrojnego / autor: fot. Pixabay
Samoloty należą do najtrudniej zastępowalnych maszyn w czasie konfliktu zbrojnego / autor: fot. Pixabay

Prowadzenie wojny mimo tych strat prezentowane bywa przez mniej lub bardziej jawnie prorosyjskich komentatorów, jako dowód na siłę tego państwa. W istocie świadczy o desperacji.

Pokój, czyli przerwa na oddech

Jak wykazuje w swojej publikacji Dura w obecnej sytuacji (i przy uwzględnieniu strat Rosji) dążenie do pokoju przez Rosję - bezpośrednio ale też za pomocą akcji dezinformacyjnych - byłoby nie wynikałoby ze szczerej refleksji, lecz potrzeby pauzy operacyjnej, na rzecz odbudowy zasobów… i ponownego wyruszenia na wojnę!

Czechy - protest przeciwko rosyjskiej agresji / autor: PAP/EPA/MARTIN DIVISEK
Czechy - protest przeciwko rosyjskiej agresji / autor: PAP/EPA/MARTIN DIVISEK

Dura wylicza, że przy obecnym poziomie strat i wyczerpania rosyjskiego przemysłu i gospodarki, ewentualna nowa wojna (przeciwko NATO) miałaby miejsce najszybciej za 10 lat. Jednak w przypadku korzystnego dla Rosji pokoju na wzór porozumień mińskich 1 i 2, dałoby Kremlowi niezbędną do odbudowy pauzę, przy jednoczesnym zdjęciu części sankcji.

Jak argumentuje Dura swoją grę toczą tu też Chiny, które ewentualny pokój i, potem - popchnięcie Rosji do kolejnej wojny mogłyby wykorzystać do własnej inwazji na Tajwan.

Podobnego zdania jest korespondent wojenny i ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Ogdowski, który wskazuje, iż niedawna wprost wyrażona (i absurdalna) propozycja pokojowa Putina wynika tylko częściowo z desperacji, ale też - realizmu, który zapukał do drzwi włodarza Kremla:

Armia rosyjska drepcze w miejscu […] zaczyna jej brakować podstawowego wyposażenia, bo przemysł niedomaga, a sowieckie zapasy się kończą. Póki co nie dotyczy to czołgów czy wspomnianych armat, ale bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych już tak. Ich niedostatek sprawia, że Rosjanie coraz częściej wykorzystują do pokonywania ziemi niczyjej – w pierwszych fazach natarcia – motocykli i wózków golfowych. To oczywiście lepsze niż tyraliera – ostatecznie nawet niewielki silnik ma więcej mocy niż nogi – lecz i tak na niewiele się zdaje; „madmaksowe” natarcia też kończą się krwawymi jatkami. A będzie tylko gorzej, bo armia ukraińska znów krzepnie. Bo niebawem pojawią się efy szesnaste. Bo samymi dronami wojny wygrać się nie da. Bo Zachód jakby otrząsnął się z dziwacznego letargu i wziął się na poważniej za wspieranie Ukrainy. Bo zaciska się sankcyjna pętla. Bo jest już niebezpieczny dla Moskwy casus w postaci zgody G-7 na korzystanie przez Ukrainę z odsetek generowanych przez zamrożone rosyjskie aktywa.

Słowa Ogdowskiego potwierdza Peter Zeihan - ekspert ds. bezpieczeństwa i geostrateg, który w rozmowie z „Times Radio” wskazywał, iż Rosja zawsze toczyła „długie konflikty zbrojne” i to w nich osiągała sukcesy. Teraz jednak widać, że nawet długi konflikt nie idzie po myśli Kremla. To oznaczać może koniec władzy Władimira Putina. Ten, świadom osuwającego się spod nóg gruntu, sięgać może po pokojową retorykę.

Włodarz Kremla ruszył z ofensywą dyplomatyczną - tu z premierem Indii / autor: PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / KREMLIN / POOL
Włodarz Kremla ruszył z ofensywą dyplomatyczną - tu z premierem Indii / autor: PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / KREMLIN / POOL

I będzie miał w tym wsparcie - Węgry, być może nowy prezydent USA, którym ma szansę zostać Donald Trump, wreszcie - ofensywa dyplomatyczna kremlowskiego włodarza (po spotkaniu z Orbanem Putin udał się na wyprawę do Indii), dodatkowo wzmacniana kolejną „operacją informacyjną” Kremla, forsującą „pokojowe rozwiązanie konfliktu” - wszystko to sugerować może dążenie do jakiegoś „nowego Mińska”. Sęk w tym, że Rosja nowe porozumienie potraktuje tak samo jak tamte.

Protest w Londynie po wczorajszym ataku Rosji na szpital dziecięcy w Kijowie / autor: PAP/EPA/THOMAS PARRISH
Protest w Londynie po wczorajszym ataku Rosji na szpital dziecięcy w Kijowie / autor: PAP/EPA/THOMAS PARRISH

Gdy Ukraina niemal wygrała…

Mało kto pamięta bowiem, że konflikt rosyjsko-ukraiński z 2014, zwany w tamtym rejonie jako Wojna Donbaska, niemal zakończył się… triumfem Ukrainy! Do Polski z samego początku tamtej wojny docierały raczej informacje o kolejnych „kotłach” w których Rosjanie zamykali ukraińskie jednostki, jednak po tych początkowych sukcesach Ukraina odzyskała inicjatywę i niemal spacyfikowała „separatystów”. Dopiero otwarta interwencja Rosji i, niestety, ciągłe utrzymywanie przez Ukrainę fikcji „operacji antyterrorystycznej” doprowadziło do korzystnego dla Rosjan przełomu, jednak nawet oni musieli w końcu poprosić o rozmowy. Te zakończyły się fikcyjnym zawieszeniem broni, kilkoma latami bulgoczącego konfliktu, wreszcie - otwartą wojną, której skutki obserwujemy dziś.

Ustępstwa za NATO?

Jak poinformowała dziś Polska Agencja Prasowa:

Ukraińscy eksperci są zgodni, że tylko członkostwo Ukrainy w NATO da gwarancję, iż Rosja nie zaatakuje Zachodu, ale przyznają też, że dopóki trwa rosyjska inwazja, to Ukraina nie może liczyć na przyjęcie do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Jak dodaje PAP:

Jeśli NATO poważnie traktuje swoje zadania, to tylko przystąpienie Ukrainy do Sojuszu może zapobiec powtórzeniu się wojny w Europie - powiedział PAP politolog Jewhen Mahda. Inny ekspert Stanisław Żelichowski uważa, że zakończenie wojny będzie kluczem do członkostwa Ukrainy w Sojuszu, a zdaniem Ołeksandra Musijenki Ukraina oczekuje, że na szczycie w Waszyngtonie NATO przedstawi jasny plan integracji i ramy czasowe dla Ukrainy.

Słowa te wydają się sugerować jeszcze jeden, możliwy kierunek - przekonanie Ukrainy do ustępstw terytorialnych wobec Rosji, w zamian za… natychmiastowe przyjęcie do NATO! Ukraina w takim scenariuszu byłaby więc okrojona terytorialnie, jednak uzyskała swoistą gwarancję bezpieczeństwa, zaś sama Rosja, choć zyskałaby tak cenny dla siebie czas, miałaby bardzo utrudnione pole manewru, musząc zaakceptować długotrwały pokój lub wykonać ostateczne „sprawdzam” wobec Zachodu i… zaatakować NATO otwarcie.

Jak skończyłby się dla Rosji taki konflikt - chyba się domyślamy?

Rosyjskie ataki na Ukrainę nie ustają - wczoraj uderzono na Kijów niszcząc, między innymi, szpital dziecięcy / autor: PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Rosyjskie ataki na Ukrainę nie ustają - wczoraj uderzono na Kijów niszcząc, między innymi, szpital dziecięcy / autor: PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Na razie jest to tylko luźna dywagacja. Jakkolwiek więc tragicznie może brzmieć to dla Ukrainy, na obecną chwilę pokój nie jest rozwiązaniem… zaś najbardziej poszkodowaną w takim scenariuszu byłaby właśnie Ukraina.

Oglądaj więcej o wojnie na Ukrainie w telewizji wPolsce:

Defence24/ Marcin Ogdowski - Facebook/ Times Radio/ Peter Zeihan/ PAP/ as/

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Niebywałe! Polska firma paliwowa lepsza niż Shell i MOL

Jak luksusowe marki nabierają klientów

Most przez Narew o niebo tańszy od kładki Trzaskowskiego!

Budżet państwa - jesień będzie gorąca

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych