Polityczne życie na głodnego
Pojawił się nowy sondaż CBOS, z którego wynika… generalnie krytyka. Rządu i jego ministrów. Głównie tych, którzy dali się podsłuchać, ale przecież prawem uogólnienia respondenci wyciągają wnioski dotyczące całej polityki, z jaką mają do czynienia na co dzień. Wszystkiego tego, co widzialne w TV, słyszalne w radiu, czytalne w gazetach i niewidzialne, a jednak ujawnione przez działanie zakulisowych sił wolnego rynku informacji. Można powiedzieć takiej niewidzialnej ręki rynku, która tym razem pochwyciła mikrofon i nagrała państwowotwórcze przemyślenia rządowych oficjeli.
Nas najbardziej zainteresowała ta pozycja, która mówi, że aż ponad 30% respondentów oburzyło się na fakt restauracyjnego rozpasania ministrów. Picia tych wszystkich koniaków, kosztowania wykwintnych dań, wyrafinowanych win i w konsekwencji też płacenia wysokich rachunków z publicznych pieniędzy. Odnosimy wrażenie, że jak zwykle w takich przypadkach tzw. opinia publiczna przykłada nadmierną wagę do tego, co jest przecież tylko rodzajem tła dla całości sprawy, Że ciągle mylimy istotę z marnotą i to ją właśnie niesiemy na piedestał uwagi publicznej, za którym skrywają się daleko ważniejsze sprawy tej aspekty.
I chociaż moglibyśmy niczym opornego osła, nieskłonnego do podążania w nakazanym kierunku, przywoływać uwagę opinii publicznej do tych wątków świadczących o sprzedajności polityków, którzy za cenę interesu własnego (i własnej partii) są gotowi uczynić z państwa orwellowski folwark, to tego nie zrobimy pozostając przy tym, co jedli, pili i czym im się odbijało. Uważamy, bowiem, że w sytuacjach opisanych i wcześniej podsłuchanych właśnie na jedzeniu dla polityków nie powinniśmy oszczędzać. Na poparcie naszej tezy przywołamy tylko dwie, ale za to gatunkowo znaczące, mądrości ludowe: „Przez żołądek do serca” i „Polak głodny to Polak zły”.
W naszej sytuacji, jako obywateli, kiedy właściwie wiemy już m. in. z podsłuchanych rozmów, że państwo jest ręcznie i pozasystemowo sterowaną łodzią wiosłową, której sternicy skierowali ją pod prąd silnego nurtu rzeki i na przekór woli wioślarzy, tylko w dobrym sterników nastroju i humorze pozostała nadzieja na zawrócenie i skierowanie łodzi z nurtem rzeki, tak by wioślarzom ulżyć i by nareszcie ten znój dotychczasowy się skończył, a łódź mogła dopłynąć do krainy obfitości.
Dodajmy nadzieja w nastroju, humorze a nawet kaprysie. A sprawić to może najpewniej pełny od smakołyków i wybornych trunków żołądek. I powinniśmy na każdym kroku politykom przypominać właśnie, że to z naszych podatków, na nasz obywateli koszt te wiktuały i ten humorek wyśmienity. I wtedy dopiero domagać się łaskawości i miłego gestu. Bo czyż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co może się stać, gdy im to odbierzemy i wtedy, zgodnie z przywołanymi mądrościami ludowymi, w złym państwie i pośród złych polityków przy pustym żołądku (albo wypełnionym mineralną i sucharkami) pojawi się złość jeszcze większa i serca jeszcze twardsze?