Lub czasopisma - lub NBP
- „Lub czasopisma” to usunięty fragment zdania z przyjętego już w 2002 projektu rządowej ustawy o radiofonii i telewizji, zmieniający sens i zakres niektórych kluczowych ustaleń tej ustawy.
W pierwotnej przyjętej przez rząd redakcji projektu tej ustawy, mowa była o zakazie wydania koncesji na ogólnopolską telewizję „wydawcy ogólnopolskiego dziennika lub czasopisma”.
W marcu 2002 roku jak ustaliła sejmowa komisja śledcza w sprawie afery Rywina, urzędnicy KRRiT i ministerstwa kultury, wykreślili z projektu ustawy dwa wyrazy „lub czasopisma”, przez co zakaz udzielania koncesji na ogólnopolską telewizję dotyczyłby wydawców dzienników (np. Agory wydawcy Gazety Wyborczej) ale wydawców tygodników, konkurentów o tę koncesję, już nie.
- Wygląda na to, że z projektem ustawy o NBP jest bardzo podobnie tyle tylko, że w tym przypadku nie wykreślano żadnych zapisów, a dodano zapis mówiący o możliwości zakupu przez NBP obligacji skarbowych na rynku wtórnym.
Stało się to właśnie po spotkaniu prezesa NBP Marka Belki z ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem w lipcu 2013 roku, o którym dowiedzieliśmy z tzw. taśm prawdy.
Przypomnijmy tylko, że z tej podsłuchanej rozmowy, wynikało wyraźnie, że rządząca Platforma uznała, że może potraktować niezależny NBP, jako instytucję dysponującą zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia.
Pozwolił na to niestety prezes NBP Marek Belka, który mimo swojego PZPR-owskiego rodowodu, uchodził w momencie jego nominacji na to stanowisko, za apolitycznego fachowca.
Upublicznione wypowiedzi Belki absolutnie dyskwalifikują go nie tylko jak prezesa banku centralnego ale także jako człowieka, który o konstytucyjnym organie jakim jest RPP i zasiadających w ludziach wyraża się jak lump spod budki z piwem (w podobny sposób skomentował skutki rozmowy Belki z Sienkiewiczem ważny członek RPP kiedyś wicepremier Jerzy Hausner).
Domagał się on dymisji konstytucyjnego ministra finansów i wicepremiera Jana Vincenta Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklarował finansowanie deficytu budżetowego zyskiem NBP w zależności od zapotrzebowania rządzących, a nawet długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym.
- Ostatnio Rada Ministrów przyjęła właśnie założenia do projektu ustawy o zmianie ustawy o NBP, które pozwalają na skup obligacji Skarbu Państwa przez NBP na rynku wtórnym (skupu takich papierów na rynku pierwotnym zabrania prawo unijne i tylko dlatego takie rozwiązanie nie znalazło się w propozycjach rządowych i zapewne niedługo takie zmiany w tej ustawie uchwali także większość koalicyjna w Sejmie). Teraz ten projekt znalazł się w wykazie prac legislacyjnych Kancelarii Premiera, co oznacza, że zostanie przyjęty jeszcze w tym roku przez Radę Ministrów i trafi do Sejmu, gdzie zapewne większość koalicyjna Platformy i PSL-u, uchwali go bez zbędnej zwłoki.
Przy czym zapisy o takiej możliwości pojawią się w rządowych założeniach do nowelizacji ustawy o NBP dopiero w lipcu 2013 roku, po spotkaniu Belka - Sienkiewicz, a to do złudzenia przypomina historię z usunięciem sformułowania „lub czasopisma”.
- Wygląda na to, że dzięki tej manipulacji, prezes NBP dostanie więc do ręki instrument o ogromnym ciężarze gatunkowym , jeżeli przyjdą ciężkie czasy i rząd nie będzie w stanie sprzedać obligacji skarbowych o określonej rentowności na rynku pierwotnym, to wtedy nabędzie je np. Bank Gospodarstwa Krajowego ale już za 10 minut będzie mógł odkupić je od niego NBP.
W ten sposób formalnie bank centralny nie będzie finansował długu publicznego na rynku pierwotnym tylko na rynku wtórnym i właśnie o zapewnienie takiej możliwości bankowi centralnemu chod