Putin drogo kosztuje Rosję "Wynoście się z Ukrainy"
Prezydent Rosji Władimir Putin postanowił darować sobie ostatni dzień szczytu G20 w australijskim Brisbane. Europa i USA wysłały bowiem Rosji jasny sygnał, że bez rozwiązania konfliktu na Ukrainie Moskwę czeka izolacja na arenie międzynarodowej, oraz kolejne sankcje.
Najbardziej jednak rozzłościła Putina postawa kanadyjskiego premiera Stephena Harpera. W sobotę rano organizatorzy szczytu zaaranżowali spotkanie przywódców, które miało pozwolić im się lepiej poznać przez rozpoczęciem obrad.
Według rzecznika rządu Kanady Jasona MacDonalda rosyjski prezydent podszedł do Harpera i wyciągnął do niego rękę. Ten zawahał się zanim z wyraźną niechęcią odwzajemnił gest. Jak twierdzi MacDonald kanadyjski premier powiedział Putinowi: „Podam panu rękę, ale mam panu tylko jedno do powiedzenia: Wynoście się z Ukrainy”. Wyraźnie zniesmaczony Putin odparł: „Niestety to jest niemożliwe do wykonania, ponieważ nas tam nie ma”.
Na tym jednak nie koniec nieprzyjemności, które spotkały na szczycie rosyjskiego prezydenta. Także kanclerz Niemiec Angela Merkel nie omieszkała wypomnieć Putinowi jego „ekspansywną politykę” na Ukrainie. Efektem tego, jak twierdzi niemiecki tygodnik „Der Spiegel” było wydalenie wieloletniej pracownicy działu politycznego ambasady RFN w Moskwie. Dotychczas poprawne relacje między Berlinem a Moskwą, się wyraźnie pogorszyły.
Dyplomatyczna izolacja Rosji to jednak tylko jedno z następstw agresywnej polityk Kremla. Zachodnie sankcje zaczynają powoli chwycić. Rosja utraciła status niegdyś „wschodzącej” gospodarki. Rubel traci coraz bardziej na wartości, a Bank Centralny Federacji Rosyjskiej nie chce go dalej wspierać. Jak pisze „Deutsche Welle” zależność Rosji od eksportu energii dawno nie była tak widoczna, jak dziś. Rosja znalazła się na skraju recesji i ekonomiści przewidują, że pogrąży się w niej co najmniej do 2017 r.
Rosyjski Bank Centralny prognozuje zerowy wzrost rosyjskiej gospodarki w 2015 r. (Bank of America jest bardziej pesymistyczny i twierdzi, że skurczy się o 1,5 proc.) i wzrost w okolicach 0,1 proc. w 2016. Wszystko za sprawą spadających cen ropy. Cena baryłki poniżej 100 dolarów oznacza poważne problemy dla rosyjskiej gospodarki, a wygląda na to, że cena baryłki utrzyma się na poziomie wyraźnie poniżej 95 dolarów przez następne dwa, a nawet trzy lata. W przeciągu ostatnich paru miesięcy cena ropy naftowej spadła o prawie 30 procent i oscyluje obecnie w okolicach 83 dolarów za baryłkę.
Za spadkiem cen ropy idzie spadek wartości rubla. Tylko w tym roku rosyjska waluta straciła na wartości w stosunku do dolara i euro w granicach od 30-40 procent. W dodatku pod koniec października i na początku listopada sprzedaż krajowej waluty przybrała znamiona paniki. W związku z tym Bank Centralny Federacji Rosyjskiej, który przedtem musiał wydawać miliardowe kwoty na regularne wspieranie rubla (tylko w październiku prawie 7 mld. dolarów), faktycznie uwolnił kurs tej waluty, mimo że planował uczynić to dopiero pod koniec roku. Od połowy 2008 r. wartość rubla zmniejszyła się w sumie o połowę.
Do tego dochodzi masowa ucieczka kapitału, spadek zagranicznych inwestycji i w konsekwencji spadek przychodów dewizowych. Odcięte od zachodnich rynków rosyjskie firmy muszą kupować waluty na spłaty zagranicznych zobowiązań na rynku krajowym.
Dla Rosjan jednak spadek kursu rubla jest o wiele mniej istotny niż spadek cen ropy naftowej, który stanowi poważne zagrożenie dla ich poziomu życia. Bo ropa naftowa jest dla Rosji kluczowym źródłem dochodów. Niedługo rosyjski budżet zacznie to wyraźnie odczuwać i prawdopodobnie będzie to miało głębokie implikacje dla kraju. Jakie? Według rosyjskiego ekonomisty Maxima Mironowa, którego cytuje „DW”, da się to wytłumaczyć wyliczając średnie wynagrodzenie Rosjanina przy pomocy baryłek ropy.
Średnia płaca Rosjanina odpowiada według niego wartości ok. 10 baryłek. „Gdy ropa naftowa kosztowała 10 dolarów, ludzie zarabiali sto dolarów, gdy cena wzrosła do 100 dolarów, ludzie zarabiali 1000 dolarów miesięcznie. Od lipca tego roku przeciętni Rosjanie zubożeli o 30 procent, bo tyle wyniósł spadek ceny ropy naftowej” – tłumaczy Mironow.
Jest to tym bardziej problematyczne, iż Rosja „eksportuje ropę naftową i inne surowce a wszystko inne importuje”. W zależności od segmentu rynkowego, udział importu wynosi nawet 100 procent. Gdy rubel więc traci na wartości, np. w stosunku do euro, wszystkie towary wwiezione do Rosji ze strefy euro drożeją automatycznie. Dlatego dla rosyjskich konsumentów, którym i tak już dokucza wysoka inflacja, obecny gwałtowny spadek wartości rubla jest ciężkim ciosem.
Rosnące problemy ekonomiczne mogą doprowadzić do tego, że rosyjskie elity biznesowe odwrócą się od Putina. Oraz osłabić jego popularność wśród obywateli, która, według rożnych sondaży, utrzymuje się obecnie na poziomie 82 proc. Nie wykluczone, że w końcu Putin zostanie obalony. Ale nie oddolnie, przez ulicę, tylko rewolucję pałacową. Rosnąca izolacja Rosji zagraża oligarchom, tej wąskiej finansowej elicie, która kwitła dzięki interesom z Zachodem.