Opinie

Po "frankowym" wyroku w Szczecinie: czy KNF zablokuje bankom dywidendy?

Tomasz Sadlik

Tomasz Sadlik

Pisarz, tłumacz przysięgły j. hiszpańskiego, katalońskiego, francuskiego i angielskiego inicjator akcji obrony praw osób posiadających kredyty walutowe, założyciel stowarzyszenia PRO FUTURIS, występującego w imieniu 700 tys. Polaków zadłużonych we frankach, którzy padli ofiarą spekulacyjnego działania banków.

  • Opublikowano: 7 grudnia 2014, 10:03

    Aktualizacja: 7 grudnia 2014, 17:08

  • 35
  • Powiększ tekst

Czy Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zablokuje wypłaty dywidend akcjonariuszom banków z największym portfelem kredytów denominowanych we frankach? Bo de facto Sąd Okręgowy w Szczecinie podważył przecież wyliczenia ich "zysków", kwestionując wstecz ich wartość

Przypomnijmy sobie pokrótce, o co chodzi. Otóż w sporze między bankiem a klientem, który zaciągnął kredyt hipoteczny denominowany we frankach szwajcarskich Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że bank rażąco naruszył interesy konsumenta. Miało to miejsce wówczas, kiedy bank wystawił kredytobiorcy bankowy tytuł egzekucyjny, z tytułu niespłaconych rat kredytu, z uwzględnieniem kursu z chwili jego przewalutowania, czyli na dzień wystawienia bankowego tytułu egzekucyjnego (bte). W wyniku takiego zabiegu kredytobiorca stracił około 150 tys. zł, z powodu różnicy kursowej – tj. różnicy w wartości franka z dnia zaciągnięcia kredytu i z dnia przeliczenia kredytu według aktualnego kursu szwajcarskiej waluty. Jakie konsekwencje dla banków może, a raczej powinno rodzić takie postanowienie Sądu?

Więcej o "frankowym" procesie w Szczecinie czytaj tutaj: "W Szczecinie klient dołożył frankowi - Sąd podważył kredyt hipoteczny!"

Czy Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zablokuje wypłaty dywidend akcjonariuszom banków z największym portfelem kredytów denominowanych we frankach? Bo de facto Sąd Okręgowy w Szczecinie podważył przecież wyliczenia ich "zysków", kwestionując wstecz ich wartość. Tak więc banki powinny stworzyć na to specjalne rezerwy zamiast wypłacać akcjonariuszom dywidendy. A przypilnować tego powinna KNF.

Jedno jest pewne: jakikolwiek kurs przeliczenia należności bank by nie zaproponował (a powinien zgodnie z tym orzeczeniem, w trybie apelacji), to nie będzie nijak "umocowany" i zawsze będzie do podważenia. Bo niby dlaczego miałby to być średni kurs NBP z dnia wypowiedzenia umowy, skoro nie wiadomo, czy wypowiedzenie było skuteczne, bo trzeba przeliczyć wszystkie dotychczasowe wpłaty i może okazać się, że nie było?

Zatem bank musiałby wskazać nową datę wypowiedzenia, przeliczyć wszystko od nowa i w tej dacie żądać spłaty po tym kursie z tego przyszłego dnia albo, któregoś z przeszłych. Ale wtedy wypowiedzenie byłoby było już "niebyłe", bo nie można wypowiadać w 2014 roku umowy ze skutkiem na przykład od lipca 2012 roku. Można "od nowa" wypowiedzieć, ale wtedy bank traci odsetki za te dwa lata, poza tym i tak można takie obliczenia podważyć.

Ponadto w umowie nie wskazano również takiego sposobu przeliczenia należności po wypowiedzeniu (a taki obowiązek spoczywa na banku i sąd wskazał to w uzasadnieniu), więc i tak nie byłoby to działanie uprawnione. Jedynym stałym i niepodważalnym kursem przeliczenia należności jest wskazana w umowie stawka kursu z dnia zaciągnięcia kredytu. Czyli kiedy sprawa dotrze do Sądu Najwyższego, ten nie będzie miał w tej sytuacji innego wyjścia, niż przeliczyć wartość zobowiązania klientki po kursie z dnia podpisania umowy, bo tylko na taki się zgodziła, tylko taki obie strony jednoznacznie określiły. I co teraz?

Więcej o franku szwajcarskim i jego kursie czytaj tutaj: "Pod choinkę tańszy frank? Szwajcarzy mogą sprawić nam prezent"

Powiązane tematy

Komentarze