Ile kosztowało nas porozumienie PGNiG z Katarczykami?
Wczoraj PGNiG radośnie ogłosiło, że zawarło dodatkowe porozumienie z Qatargas (będące aneksem do 20-letniej umowy na dostawy skroplonego gazu do Polski), w którym Katarczycy zobowiązują się do ulokowania na innych rynkach gazu LNG, który miał być dostarczony polskiej firmie w 2015 roku (około 1,5 mld m3).
Informacje na ten temat są bardzo ogólne ale dające do myślenia jest sformułowanie, że polska spółka zobowiązała się, że pokryje spółce Qatargas ewentualną różnicę między ceną LNG określoną w dotychczasowej umowie, a ta jaką uzyskają Katarczycy na wolnym rynku (jeżeli różnica miałaby być nie do przyjęcia dla PGNiG odbiór niesprzedanego surowca ma być przesunięty na kolejne lata).
Wprawdzie prezes PGNiG stwierdza w ogłoszonym komunikacie, że porozumienie z Qatargas może pozwolić na poprawienie wyniku finansowego w obrocie gazem LNG w ramach umowy z Katarczykami ale to jak się wydaje „to dobra mina do złej gry”.
Otóż ceny katarskiego gazu na jakie zgodzili się premier Donald Tusk i minister Aleksander Grad w 2009 roku, kształtowały się na poziomie 500-600 USD za tysiąc m3, natomiast obecnie ten surowiec przesyłany gazociągami kosztuje już poniżej 400 USD za tysiąc m3, a w tzw. dostawach spot ceny są jeszcze niższe, co oznacza wynoszącą blisko 200 USD różnicę.
W tej sytuacji roczny koszt, który należałoby wyrównać Katarczykom w 2015 roku, mógłby sięgnąć kwoty około 300 mln USD (a więc blisko 1 mld zł) i trudno sobie nawet wyobrazić aby PGNiG było w stanie taką stratę zamortyzować.
- Piszę o tym wszystkim ponieważ to kolejny poważny koszt opóźnień w budowie Gazoportu w Świnoujściu, który niestety będą musieli ponieść wszyscy odbiorcy gazu w Polsce (zarówno przedsiębiorstwa jak i gospodarstwa domowe). Przypomnijmy tylko, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować.
Ba, ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie, począwszy od lipca 2014 roku.
Sama budowa Gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), a jej ojcem chrzestnym, który wmurował pod nią kamień węgielny, był sam premier Donald Tusk.
Jak to miał w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.
- Nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do końca 2014 roku. Podpisany został wtedy aneks z konsorcjum budującym, a koszt realizacji inwestycji wzrósł o 0,3 mld zł z 2, 1 mld zł do 2,4 mld zł (na jesieni tego roku włoska firma Saipem zażądała kolejnego aneksu na kolejne kilkaset milionów złotych).
Od lipca tego roku zgodnie z umową z 2009 roku do Polski powinny już płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, ale brak Gazoportu skazał PGNiG na nerwowe negocjacje z dostawcą, bez możliwości precyzyjnego określenia, kiedy tak naprawdę odbiór zakontraktowanego gazu w Świnoujściu, będzie możliwy. Teraz wiemy, że aneks do umowy został wynegocjowany ale PGNiG jak wynika z jego zawartości było postawione przez Katarczyków wręcz pod ścianą.
Wszystko wskazuje więc na to, że skandaliczny sposób realizacji Gazoportu w Świnoujściu, ta gigantyczna nieudolność rządzącej koalicji Platformy i PSL-u, będzie nas kosztowała jako podatników i konsumentów gazu, dodatkowe miliardy złotych.