Z dużym prawdopodobieństwem czekają nas podwyżki cen gazu
W słynnej już rozmowie ministrów Sławomira Nowaka i Andrzeja Parafianowicza poruszony został także wątek budowy Gazoportu w Świnoujściu, która to budowa została uroczyście rozpoczęta przez Donalda Tuska w marcu 2011.
Wiceminister Parafianowicz od początku 2013 roku znalazł się w zarządzie spółki PGNiG w randze wiceprezesa (w ostatnich dniach rada nadzorcza spółki w obliczu skandalu jaki wybuchł po opublikowaniu fragmentów tej rozmowy, zawiesiła go w wykonywaniu tej funkcji) i jak się okazuje, bardzo się „martwi” brakiem postępów w jej realizacji. Wprawdzie publicznie ministrowie rządu Tuska ogłosili, że inwestycję zakończą w II połowie 2015 ale Parafianowicz żartuje, że „na mieście” mówi się iż równie dobrze może się ona zakończyć w 2017 roku. Także żartem mówi do ministra Nowaka, że pierwszy statek z gazem LNG dla Polski już jest tankowany w Katarze i niedługo może się pojawić na Morzu Bałtyckim. Określa to tak:
„będzie sobie pływał po Bałtyku. To duży tankowiec, nie wiem czy da radę zawrócić. Zanim się złamie to tak od Szwecji do…”
Prawda, że śmieszne, a przecież chodzi o jedną z najważniejszych inwestycji w Polsce dla naszej niezależności energetycznej.
Zresztą przy okazji wychodzą kompetencje i wiedza byłego ministra infrastruktury Sławomira Nowaka. Wspomniany Nowak tak reaguje na opowieści o kłopotach w sprawie Gazoportu.
”W takim razie trzeba rozładować ten statek w Gdańsku”. Na to Parafianowicz „przecież my nie mamy do tej pory żadnej instalacji w Polsce do takiego rozładunku”.
W każdym razie obaj panowie „bawią się” świetnie, choć zdają sobie sprawę, że to ich ekipa i związani z nią ludzie, zawalili wszystko w tej sprawie.
Należy przy tej okazji przypomnieć, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować. Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie. Niestety sama budowa gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), choć kamień węgielny wmurował sam premier Donald Tusk. Jak to ma w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.
Przypomnijmy także, że nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do początku 2015 roku. Tyle tylko, że w II połowie 2014 roku do Polski zaczną płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu, nie będziemy w stanie tego gazu w Polsce odebrać i najprawdopodobniej będzie on magazynowany w któryś z gazoportów Europy Zachodniej. Co więcej za dostawy trzeba będzie płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu.
Wygląda więc na to, że z dużym prawdopodobieństwem czekają nas podwyżki cen gazu w Polsce mimo tego, że z gazu katarskiego nie będziemy w stanie skorzystać i to jak wynika z rozmowy jeszcze przynajmniej przez parę lat. Tak wyglądają skutki „niefrasobliwości” ministrów rządu Donalda Tuska, którzy parę lat temu zajęli się dywersyfikacją dostaw gazu do Polski.