Czy dla Sawickiego Witos to frajer?
Obywatel demokratycznego państwa nie musi podzielać poglądów rządzących krajem. Mniejszość musi uznać wolę większości. Pod warunkiem, że ta większość została wyłoniona w trakcie wolnych uczciwych wyborów. Taka jest logika demokracji. Obywatel ma jednak prawo do szacunku dla osób sprawujących w jego kraju władzę. Niestety minister Marek Sawicki konsekwentnie robi wszystko, aby pozbawić nas nawet tego prawa.
Warto przypomnieć, że już w dniu 26.02.2014 r., w programie III Polskiego Radia, w audycji „Za a nawet przeciw” (czas: 44:00) , Marek Sawicki oskarżył NSZZ RI „Solidarność” o wciąganie „nieświadomych rolników” w obronę interesów dużych dzierżawców, którzy nie chcą udostępnić 30 proc. dzierżawionych gruntów na powiększenie kilkunastu, kilkudziesięciu hektarowych rodzinnych gospodarstw chłopskich. Stwierdził również, że warto upublicznić, ile i na jakich warunkach dzierżawią z Agencji Nieruchomości Rolnych protestujący rolnicy w zachodniopomorskim. Z podobnymi zarzutami w tym samym dniu w TV Republika (26.02.2014 r.) wystąpił wicepremier Piechociński.
Wszyscy pamiętamy również, wypowiedź szefa resortu rolnictwa zapytanego o poszkodowanych przez rosyjskie embargo polskich rolników (którzy byli zmuszeni do sprzedaży jabłek za bezcen), że „…są frajerami, a on szanuję biznesmenów, a nie frajerów”.
Mimo tego, sondażowe wyniki wyborów samorządowych wskazały, że wśród rolników zwyciężył PSL.
Warto w tym kontekście przytoczyć słowa Wincentego Witosa (którego 141 rocznica urodzin minęła 21 stycznia br.) charakteryzujące mentalność chłopa z drugiej połowy XIX w. cyt:
„Chłop jeszcze sprzed 50 laty był dziwna mieszaniną wszystkiego. Uważał się za niższe i mniej wartościowe stworzenie od innych. Nie tylko, że w to sam święcie wierzył, ale i drugich w tym umacniał, obniżając rozmyślnie swoją wartość w ich oczach. Był niewolnikiem tak z krwi, tradycji, wychowania, jak i z własnej woli. Cnotę pokory doradzaną mu przez Kościół i księdza, ale wobec Boga, on stosował wobec wszystkich, i to często z niesłychaną przesadą. To odbierało mu wszelką inicjatywę, możność poruszania się i obrony, to stwarzało beznadziejność wszelkich jego zamierzeń i posunięć. Chłop żył prawie codziennie z nieodstępującymi go obawą i strachem”.
Czasami można odnieść wrażenie, że wielu z nas wróciło mentalnie do drugiej połowy XIX w. Polecamy „Kartę gospodarstw rodzinnych”, ona jest oparta na myśli agrarnej, tej samej która pozwoliła polskim chłopom pierwszej połowy XX w. stać się klasą ludzi wolnych, świadomych swojej wartości i celów politycznych.
Wróćmy jednak do ministra M. Sawickiego, którego sukces wyborczy PSL najwyraźniej umocnił w przekonaniu, iż postępuje właściwie. Najwyraźniej doszedł również do wniosku, że PSL raz zdobytej władzy nie odda nigdy, gdyż stosuje metody rodem z PRL.
Tak jak za komuny przeciwnik polityczny nie był po prostu przeciwnikiem, ale musiał być „zaplutym karłem”, tak obecnie jeżeli brakuje argumentów, trzeba co najmniej zohydzić oponenta, a że argumenty się w gruncie rzeczy nie liczą, pozostają zniewagi. Kłamstwo stało się powszechnie stosowanym i niestety akceptowanym przez społeczeństwo instrumentem walki politycznej.
Powyższe metody M. Sawicki stosuje z wielką zręcznością, a wydaje się, że również z dużą przyjemnością.
Odnosząc się do naszego czwartkowego protestu (22.02.2015 r.) stwierdził, że przedkładamy interes własny nad publiczny.
Wynika z tego, że zdaniem ministra we własnym interesie od ponad dwóch lat domagamy się i ponosząc znaczne koszty walczymy o:
• Zaprzestanie masowej wyprzedaży ziemi z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa.
W sytuacji kiedy internet pełen jest dokumentów i analiz, a w praktyce bez problemu można znaleźć dowody na to, że polska ziemia rolnicza stała się przedmiotem spekulacji. Kiedy cena od momentu wstąpienia do UE do chwili obecnej wzrosła o ok. 500 procent i dalej rośnie. Twierdzenie, że masowa wyprzedaż państwowej ziemi leży w interesie publicznym jest bardzo odważną tezą.
• Uznanie dzierżawy za pełnoprawną formę rozdysponowania gruntów oraz zagwarantowanie możliwości kontynuacji dzierżawy przez następców prawnych.
Naszym zdaniem dzierżawa jest sprawdzoną formą władania gruntami i stanowi gwarancję zachowania narodowego charakteru ziemi. Obecnie dzierżawa jest marginalną formą gospodarowania gruntami. Czy pan minister naprawdę jest przekonany, że jest to zgodne z interesem publicznym?
• Objęcia tarczą antykorupcyjną procesu gospodarowania gruntami z Zasobu WRSP oraz aktywnego udziału instytucji i organów państwowych w zwalczaniu patologii związanych z rozdysponowaniem gruntów.
W wyniku naszych protestów doszło do kontroli NIK w kilku Oddziałach Terenowych ANR. Czy to jest działanie we własnym interesie?
• Przygotowanie rozwiązań prawnych wzorowanych na innych krajach UE ograniczających pełną swobodę obrotu ziemią rolniczą i wspierających rodzinny charakter gospodarstw rolnych. To oczywiście również leży w naszym własnym interesie.
• Wprowadzenie pod obrady Sejmu wniosku obywatelskiego w sprawie referendum w obronie Lasów i Polskiej Ziemi. To także czysta prywata.
Zdaniem ministra Sawickiego, żadne dotychczasowe kontrole nie potwierdziły też wyprzedaży gruntów rolnych dla obcokrajowców.
Trudno w tym przypadku zarzucić ministrowi mówienie nieprawdy. Rzeczywiście ziemię od ANR kupują spółki z większościowym udziałem polskim lub podstawieni przez obcy kapitał obywatele polscy. Dopiero po nabyciu gruntów obcy kapitał przejmuje udziały w spółkach. W przypadku osób podstawionych „słupów” istnieje kilka sposobów przekazania nabytych gruntów w ręce obcego kapitału. Mechanizmy te wykazała między innymi kontrola NIK.
Pan minister raczył również stwierdzić, że liderzy pikiety szukają rozgłosu.
Jeżeli przez kilka lat zabiega się o zwrócenie uwagi mediów, a za ich pośrednictwem społeczeństwa na istniejący problem, to trudno pozostać osobą anonimową. Doskonale pan wie, że istnieją łatwiejsze sposoby uzyskania rozgłosu niż trwanie przez 77 dni na mrozie.
I jeszcze jedna przykra sprawa która wymaga wyjaśnienia. Minister stwierdza , że liderzy pikiety z powodzeniem korzystają z gruntów agencyjnych i regularnie poszerzają swoje umowy o dzierżawę.
Minister nie stwierdza, że łamią prawo. Celem wypowiedzi jest – jak pisaliśmy wyżej- zohydzenie i podważenie zaufania.
Pan Sawicki ma zapewne na myśli naszego Przewodniczącego Edwarda Kosmala, który zamiast wysłać dzieci na zmywak do Anglii, pomógł im utworzyć własne gospodarstwa. W efekcie trzy czy cztery rodziny gospodarują łącznie na ok 400ha. Wspólnie użytkują sprzęt, uzupełniają się wiedzą i umiejętnościami. Dodatkowo tworzą miejsca pracy na obszarze typowo popegeerowskim. Wydawałoby się, że mamy do czynienia z modelowym przykładem gospodarstwa rodzinnego.
Wydawałoby się, bo z jakichś powodów przeszkadza ono ministrowi, który obejmując urząd uroczyście przysięgał dochować wierności postanowieniom Konstytucji. A przecież art. 23 mówi wyraźnie, że podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne.
Dlaczego więc ministrowi przeszkadza 400 ha gospodarstwo rodziny Kosmalów, a nie przeszkadza sytuacja kiedy kilka lub kilkanaście spółek, zarejestrowanych pod tym samym adresem, będących własnością kilku osób są właścicielami kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy hektarów (PRZYKŁAD )? Często tworząc miedzy sobą grupy producenckie i wyciągając dodatkowe środki.
Z kronikarskiego obowiązku dodamy jeszcze, że zanim ten pazerny i łasy na rozgłos E. Kosmal zaczął przygotowywać pikietę w dniu 22 stycznia br., wczesnym rankiem wyprawił grupę dzieci rolników na zimowisko w góry.
W czasach kiedy ZSL sięgał po dziedzictwo PSL, działacze tej partii chętnie odwoływali się do Wincentego Witosa. Dziś pewnie minister Sawicki nazwałby go frajerem, przecież przez całe życie niczego się nie dorobił, a minister szanuje biznesmenów nie frajerów.
Mimo wszystko na zakończenie zadedykujemy ministrowi i całej koalicji PO- PSL następujące słowa Wincentego Witosa: „Rząd współdziałający z narodem, na pozór nawet chwiejny, uważam za silniejszy od tego, który tym narodem rządzi nie pytając się go o wolę i zdanie. Istoty rządu nie stanowi komenda ani mocne gesty, dowodem siły nie jest gwałt i nadużycia, lecz autorytet oparty na prawie i woli narodu. Oklaski gapiów i zachwyt pochlebców mogą być komuś przyjemne, ale stanowią zarazem groźne ostrzeżenie”.
Tekst opublikowany w serwisie: protestrolnikow.pl