AFERA TAŚMOWA: Sienkiewicz dobrze wie kto nagrywał
Dzisiejsze rewelacje „Gazety Wyborczej” o tym, że tajna grupa utworzona przez Bartłomieja Sienkiewicza badała, czy za aferą podsłuchową stoją byli szefowie służb oraz urzędujący szef CBA to już kolejna publikacja, która potwierdza „taśmowe” tezy stawiane od dawna przez tygodnik „wSieci”
Nie tak dawno TV Republika ujawniła materiały operacyjne Centralne Biura Antykorupcyjnego, z których jasno wynikało, że szef tej służby Paweł Wojtunik wiedział o nagraniach przed wybuchem afery taśmowej, zaś Marek Falenta współpracował zarówno z CBA, jak i ABW. Dokumenty te potwierdziły doniesienia tygodnika „wSieci” na temat bezpośredniego zaangażowania Pawła Wojtunika w aferę taśmową i jego bliskie relacje z Falentą.
Dziś powyższą tezę potwierdza „Wyborcza” pisząc, że minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz podejrzewał szefa CBA o „taśmowy” spisek i zakładał, że za Wojtunikiem stał ktoś jeszcze - byli szefowie służb (ABW, SKW i BOR). Wielu polityków, czytając te doniesienia przeciera (lub udaje, że przeciera) oczy ze zdumienia, bo „Wyborcza” nagle ogłosiła nieśmiało prawdę objawioną, że afery taśmowej chyba jednak nie skręcili kelnerzy lecz służby specjalne.
Prawda jest taka, że tygodnik „wSieci”, jako chyba jedyne medium w Polsce, od samego początku afery taśmowej forsował tezę o „służbowym” podłożu tej całej awantury. Bardzo możliwe, że minister Bartłomiej Sienkiewicz uważnie analizował te artykuły, bo – jak wynika z doniesień „Wyborczej” - podążał w tę samą stronę co dziennikarze śledczy „wSieci”. No chyba, że nie czytał tylko brał wszystko na logikę i w sposób inteligenty składał sobie zebrane informacje do kupy. Tak czy inaczej jedno drugiego nie wyklucza.
Czy służby Sienkiewicza robiły to, jak twierdzi „Wyborcza”, „popełniając takie same nadużycia, o jakie oskarżano służby specjalne w czasach rządów PiS”? Po pierwsze, służby specjalne w czasach rządów PiS, nie popełniały żadnych nadużyć, żaden sąd nikogo z tamtych czasów za żadne nadużycia nie skazał. Po drugie, z publikacji „Wyborczej” wcale nie wynika, że specjalna grupa operacyjna, której celem było rozwikłanie tajemnicy „afery taśmowej” działa wbrew prawu.
Na obecnym etapie są to jednak wątki poboczne wręcz marginalne w tym całym bałaganie. Skoro bowiem już wszyscy wiemy, kto odpalił „aferę taśmową”, to może warto w końcu ujawnić tego, który uruchomił przedsięwzięcie sarkastycznie nazwane przez media „Polskimi nagraniami”. Bo fakt, że są to zupełnie dwie różne osoby (organizacje?) jest chyba aż nazbyt widoczny. I mam takie dziwne przeczucie, wręcz graniczące z pewnością, że Bartłomiej Sienkiewicz też bardzo dobrze o tym wie.