Podnieść kwotę wolną od podatku? Koniecznie
Jednym z elementów kampanii prezydenckiej stał się postulat podniesienia kwoty wolnej od podatku. Nie obyło się przy tym bez taniego populizmu, a szkoda, bo postulat jest bardzo ważny.
Na wstępie może małe rozwikłanie najpopularniejszej bzdury – o rzekomo wyższej niż dla innych kwocie wolnej od podatku od dochodów osobistych posłów. Otóż za ową kwotę w rozpowszechnianych memach robiły diety, które – tak jak inne diety za wykonywanie obowiązków społecznych np. radnych czy członków Obwodowych Komisji Wyborczych - nie są opodatkowane do wysokości ok. 27 tys. złotych rocznie. Natomiast prawdziwe pensje – uposażenie posłów zawodowych – są opodatkowane i oskładkowane na zasadach ogólnych.
Wyjaśniwszy to jedno przejdźmy do meritum sprawy. Otóż w ostatnich latach zamrożenie kwoty wolnej od podatku stało się ulubioną formą ukrytego podnoszenia podatków przez władzę. Podwyższenie np. stawki podatku o 1% byłoby zauważalne i pewnie spotkałoby się z protestami. Mało mówiące „zamrożenie” takich oporów nie budzi, choć w warunkach najmniejszej choćby inflacji jest realnym podniesieniem opodatkowania.
W rezultacie po kilku latach takiej polityki mamy rażąco niską kwotę wolną od podatku (Internet jest ostatnio pełny szokujących porównań z innymi krajami), zdecydowanie poniżej środków niezbędnych do minimum biologicznej egzystencji.
I to jest w swojej istocie skandal, że państwo chce zabierać ludziom pieniądze, które są im niezbędne na elementarne wyżywienie, ubranie i dach nad głową. To jest opresja godna utrwalonych na kartach historii tyranów, wyzyskujących swoich poddanych bez litości włącznie z wpędzaniem w głód i nędzę.
Z kolej postulat podniesienia kwoty wolnej może łączyć ponad podziałami, bo realizuje zarówno wolnorynkowo-liberalny paradygmat obniżania podatków jak i prospołeczny paradygmat ulżenia najbiedniejszym.
Mało tego – środki pozostawione w kieszeni osób na skraju minimum egzystencji na pewno nie zostaną wydane na transfery zagraniczne czy skomplikowane struktury inwestycji kapitałowych tylko na podstawową krajową konsumpcję – nakręcając tym samym popyt wewnętrzny i zwiększając wpływy z podatków pośrednich.
Dodajmy również, że obniży to nieco koszty pracy a więc nieco zwiększy atrakcyjność legalnego, normalnego, zatrudnienia na stanowiskach nisko opłacanych, nie specjalistycznych. Tam, gdzie akurat zatrudnianie na czarno lub szaro jest częstym problemem.
Mając na uwadze powyższe wydaje mi się, że dla rozsądnego wyborcy ważnym motywem decyzji w nadchodzących wyborach prezydenckich powinno być czy kandydat popiera znaczące, ale realne bo wykonalne budżetowo, podniesienie kwoty wolnej od podatku.