Opinie

Wicepremier Mateusz Morawiecki na prezentacji "Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" fot. KPRM
Wicepremier Mateusz Morawiecki na prezentacji "Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" fot. KPRM

Plan Morawieckiego – wytęskniony przełom, czy PR-owo przepakowana kontynuacja?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 19 lutego 2016, 20:09

    Aktualizacja: 19 lutego 2016, 21:45

  • Powiększ tekst

Cały świat z zadowoleniem dowiaduje się z pierwszej strony piątkowego wydania „Financial Timesa”, że komunizm którego nie były w stanie pokonać mocarstwa zachodnie, obalili nie Polacy („Solidarność”+JP2) tylko służby specjalne przy pomocy TW „Bolka”. A tymczasem w Polsce...

Kończą się negocjacje dotyczące Brexitu w Brukseli. Wszyscy są za koncesjami dla Wielkiej Brytanii, od kiedy to osamotnione Niemcy w UE niespodziewanie zauważyły, że aby kierować Europą nie wystarczą im konsultacje z Francją, lecz również potrzebują Wlk. Brytanii.

Polska zepchnięta do narożnika przesłuchaniami dotyczącymi stanu demokracji w naszym kraju, nie tylko zrezygnowała z „podpięcia” się ze swoimi dezyderatami, ale zgodziła się na samobójczą pozycję ofiary tych negocjacji. Gdyż nie tylko nie wystąpiła z żądaniami dotyczącymi CO2, jak i kwestii przenoszenia do Polski miejsc pracy, lecz zgodziła się aby 25 mln funtów oszczędności na dodatkach na dzieci – polskie dzieci! – były sztandarowym sukcesem Davida Camerona w kampanii referendalnej. Nie większa samodzielność tego kraju w UE, ani koncesje na rzecz brytyjskich banków, tylko zgoda Europy na traktowanie Polaków jako obywateli drugiej kategorii, tak jak dawniej społeczeństw zamieszkujących kolonie brytyjskie. W jakiej pozycji stawia to nasz Naród w Rodzinie Europejskiej, jaki brak szacunku generuje i w razie konfliktu jakie szanse na społeczne wsparcie obiecuje?

Z tej perspektywy nie należy się dziwić, że zaprezentowany z pompą Plan Morawieckiego ("Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju") kompletnie pomija konieczność uzyskania jakichkolwiek koncesji ze strony UE, aby Polska szybciej się rozwijała. Nic nie mówi też o wyzwaniach związanych z energetyką i górnictwem węglowym.

Bardzo dobrze, że zaprezentowana została wizja Polski w perspektywie wielu lat, na podstawie diagnozy, jak i dodatkowo zaprezentowano działania, które zgodnie z założeniami powinny doprowadzić do jej realizacji. Dzięki temu możemy ocenić zarówno diagnozę jak i proponowane metody zaradcze. W tym kontekście szkoda, że plan rozwoju nie został zaprezentowany na początku kadencji, wtedy szybciej przeszlibyśmy przez ustawę „Rodzina 500+”, która w ogóle nie powinna podlegać dyskusji, i nie tracąc czasu zajęlibyśmy się całościowo sanacją polskiej gospodarki.

Misja naprawy gospodarki musi się opierać na dążeniu do tego abyśmy nie żyli w kraju, który będzie eksportem pracowników i doprowadzili do tego, aby w ramach międzynarodowego podziału pracy miejsca pracy o wysokiej wartości dodanej były przenoszone do Polski. Wydaje się, że tego dezyderatu nie uda się jednak zrealizować bez uzyskania w UE konkretnych ustępstw. Zaprezentowana w planie diagnoza jest dużą wartością dodaną, niemniej pominięcie aspektu wysokich kosztów transakcyjnych uregulowań unijnych, jeśli celowe, to wiąże się z niechęcią, czy też poczuciem bezsilności osiągnięcia czegokolwiek w starciu z Brukselą/Berlinem.

Brak odpowiedzi na pytanie dlaczego – mimo niskich kosztów płacy – Polscy musieli emigrować za pracą, a nie miejsca pracy przychodziły do Polski, musi skutkować nieskutecznością w osiągnięciu zakładanych celów konwergencji. Brakuje też odpowiedzi na pytanie, dlaczego rozwinięta Europa stała się czarną dziura wciągająca siły witalne Polaków i co należy zrobić żeby proces emigracji nie był kontynuowany. Ponieważ jeżeli Polacy nadal będą wyjeżdżać za pracą to przez najbliższe 25 lat, mimo ambitnych planów, Polska i społeczeństwo zaniknie, niezależnie od kolejnych strategicznych planów.

Projekcje wieloletnie ukazują że brak pracowników nie pozwala na osiągniecie jakiegokolwiek wzrostu PKB już po 2030 r. Niemniej nie wyrwiemy się z pułapki średniego dochodu, pozwalając na imigrację już ponad miliona pracowników z Ukrainy, którzy tak naprawdę wypychają Polaków z kraju na emigrację, a z drugiej strony powodują zahamowanie wzrostu płac i innowacyjności. Skutkuje to tym, że polscy pracodawcy nie są zmuszeni do stałego podnoszenia wydajności pracy w swoich przedsiębiorstwach. Udawanie że same centra wzrostu w morzu niskich dochodów i niskiej produktywności podniosą Polskę jest niezgodne z nauką dotyczącą skutecznej konwergencji.

Kontrowersyjne wydaje się również mówienie o reindustrializacji, gdy jednocześnie zapowiada się likwidację górnictwa ze stwierdzeniami, że „to se ne vrati”. Okazać się może, że mówiąc o konieczności uprzemysłowienia będziemy eliminowali dużą gałąź przemysłu i wiele mniejszych z nią powiązanych, jednocześnie promując „Polski Kombajn Górniczy” na slajdzie 28. Charakterystycznym jest że dotyczący tego zagadnienia slajd 60 jest tak zaprezentowany, aby nic nie powiedzieć o problemach energetyki, jak i nie stwierdzić co się planuje zrobić. Gdy jednocześnie drugim kluczowym celem „koncentracji środków na projektach przynoszących Polsce trwałe korzyści” ma być… „niskoemisyjna gospodarka” (slajd 40)!

Sprzecznością jest podkreślanie wzrostu zadłużenia jako czynnika, który nie będzie już miał pozytywnego wpływu na przyspieszenie gospodarcze, a z drugiej strony brak projekcji, jak szybko w ramach planu Polska będzie się rozwijała w porównaniu z planowanym wzrostem zadłużenia. W Sejmie są prezentowane plany mówiące o wzroście zadłużenia w ciągu najbliższych pięciu lat przeciętne o 6,4 proc. z których wyraźnie widać, że wskaźniki przyspieszenia gospodarczego na poziomie 3-4% są niewystarczające i ukazują przewidywaną nieefektywność i powiększenie zlewarowania gospodarki. Zakładanie zwiększenie poziomu oszczędności Polaków i prezentowanie infantylnego emerytalnego schematu oszczędności emerytalnych na slajdzie 38 (w powiązaniu ze slajdem 50) świadczy o braku przemyśleń, co do zależności między poziomem oszczędności, a przyjętymi rozwiązaniami systemowymi.

Odnosząc się do planów zmian w zamówieniach publicznych należy się zastanowić czy propozycja ta przyniesie oczekiwany efekt. Czy nowe Prawo zamówień publicznych spowoduje wzrost projektów do realizacji przez polskie firmy kosztem zagranicznych, czy też doprowadzi do większej uznaniowości, a nawet może być korupcjogenne w procesach gospodarczych? O ile pewna centralizacja może być wskazana, o tyle byłoby dobrze, aby zabezpieczyć się przed niebezpieczeństwem, że Polski Fundusz Rozwoju okaże się jedynie wehikułem bankowej inżynierii finansowej, która doprowadzi – po raz kolejny – do rozdawnictwa i nadal tylko grupy o nowych koneksjach będą redukowały ryzyko podejmowania aktywności gospodarczej i ryzyko eksportowe, kosztem obciążenia aktywów państwowych, a może nawet większego zadłużenia kraju.

W tym kontekście ważnym byłoby, abyśmy nie byli świadkami powstania kolejnego planu, jedynie opakowanego marketingowo bardziej patriotycznie, który w istocie będzie stanowił kontynuację poprzednie działania. Planu, który nie zapobiegnie degradacji Polski, a jedynie sprawi że Ministerstwo Rozwoju będzie udawało Święty Mikołaja w polskim rządzie. A wszystkie pozostałe resorty będą zszokowane, dlaczego brak jest środków na ich słuszne cele, w sytuacji, gdy tak szybko mamy się rozwijać… na papierze!

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych