Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Czy na wprowadzenie efektywnej polityki prorodzinnej nie jest już za późno?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 18 lutego 2013, 21:28

  • Powiększ tekst

Należy uznać za mało wiarygodne deklaracje tych którzy zakrzyczą wszystkich w zakresie koniecznych działań prorodzinnych, tylko po to aby z nich później w pierwszej kolejności zrezygnować. Podczas gdy już niedługo przyjdzie nam pokutować z powodu braku młodzieży i prowadzić kosztowną politykę prorodzinną przy minimalnych jej efektach.

Jednym z głównych ogniw zwycięskiego w 2005 r. programu gospodarczego PiS  „Finanse publiczne – Rozwój przez zatrudnienie”, którego byłem autorem (jak wynika z tytułu kluczowym była polityka wygenerowania miejsc pracy dla młodego pokolenia w Polsce, a nie wypychania jego za granicę w poszukiwaniu pracy jak i tworzenia ogniska domowego), był program polityki prorodzinnej „Tak dla Rodziny”. Jego celami była: „Neutralizacja negatywnych trendów demograficznych grożących destabilizacją finansów państwa; Uniknięcie scenariusza kryzysowego, którego doświadczają kraje Europy Zachodniej; Zniesienie dyskryminacji finansowej osób wychowujących dzieci”, a środkiem jej realizacji ulga podatkowa w wysokości 400 zł miesięcznie na każde dziecko w rodzinie czterodzietnej. Środki na te działania były zaplanowane i rodziny miały je uzyskać niezależnie od tego czy płacą podatki PIT czy też nie. A to w celu wyeliminowania przeszkód uniemożliwiających zwykłym ludziom realizację ich pragnienia zawarcia związku małżeńskiego, posiadania dzieci, takich jak koszty wychowania dzieci. Te proste i jasne konkluzje noblistów Alva i Gunnar Myrdal również obecnie powinny zostać przez krajowych polityków przyswojone abyśmy wszyscy boleśnie nie obudzili w „niezbadanej erze wyludnienia” właśnie Polski.

Dlatego z zadowoleniem przyjąłem zapowiedz że konstruowany przez prof. Glińskiego rząd techniczny, mimo jego liberalnego składu, powraca do wyzwań stawianych ówcześnie i właśnie obrał politykę prorodzinną jako tą z której hasłami może się przebić do opinii publicznej, w okresie debaty o „abdykacji Papieża” jak i „świętowania sukcesu negocjacyjnego premiera Tuska w Brukseli”. Świadczy to o tym że Polacy zdają sobie sprawę że są obiektem olbrzymiego eksperymentu historycznego polegającego na wymarciu Narodu, na równi ze zniknięciem w przeszłości plemion indiańskich. W tym kontekście drwiny ze strony premiera że nie ma pieniędzy na dzieci, w sytuacji gdy nie prezentuje innych skutecznych rozwiązań zakrawają na groteskę. Tym większą w sytuacji kiedy na utrzymanie dzieci w domach dziecka płacimy 2 tyś. zł miesięcznie udajemy że „nie stać nas” na redukcję opodatkowania naszych dzieci. Dlatego jako naturalne należy traktować rozgoryczenie Joanny Krupskiej, prezesa Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”, która w wywiadzie „Państwo stygmatyzuje rodziny wielodzietne” pesymistycznie konkluduje: „Jest to krzywdzące także dla jej [niepracującej matki wielu] dzieci, które w życiu dorosłym oprócz tego, że będą ze swoich podatków płacić na emerytury [i służbę zdrowia] starszego pokolenia [które dzieci nie ma], będą musiały utrzymywać swoją matkę.”

Polityczna mieszanka mająca na celu spadek dzietności polskich rodzin, milionowa emigracja młodzieży i ściąganie obcokrajowców w celu wprowadzenia wielokulturowości może okazać się najlepszym sposobem na likwidację polskiego społeczeństwa. Dlatego za słuszną należy uznać diagnozę prof. Orłowskiego konkludującego, że „Szum wokół konieczności prowadzenia polityki demograficznej wybucha w Polsce tylko od czasu do czasu, zazwyczaj przed zbliżającymi się wyborami. Wtedy właśnie politycy zgłaszają śmiałe i radykalne pomysły […] Czy będzie to pod hasłem polityki demograficznej, czy nie, nie ma zresztą większego znaczenia. I tak nikt nie bierze tego wszystkiego na serio, a polityka demograficzna jest bardzo ładnym szyldem, pod którym można starać się kupować głosy wyborcze. Zresztą zazwyczaj z miernym efektem, bo generalnie rzecz biorąc mało kto w ogóle wierzy, że padające w czasie kampanii wyborczej obietnice kiedykolwiek będą zrealizowane.” Dlatego oczekując wyższej skuteczności nie liczyłbym na wiarygodność ekspertów okolic UW ostatnio silnie nagłaśnianych przez GW, na równi z naiwnym liczeniem na dawnych polityków skupionych w aktualnie założonym Instytucie Myśli Państwowej obiecujący już najbliższą debatę w temacie „polityka państwa na rzecz rodzin w kontekście kryzysu demograficznego” że realnie cokolwiek zrobią. Przecież osiem lat temu zdawali sobie sprawę z tych zagrożeń, a jednak o ile premier Giertych poprzestał na działaniach symbolicznych, to premier Marcinkiewicz po prostu wyborców zdradził (mocne stwierdzenie w sytuacji kiedy może powiedzieć że tak mu kazano), rezygnując z obiecanych działań w sytuacji kiedy to kolidowało z jego prywatnymi perspektywami. Jakie jest prawdopodobieństwo, że obecne działania nie są jedynie cynicznym namawianiem realnych decydentów, aby sami rozważyli zmianę dotychczasowej polityki w Polsce. Przypomina to niesławne działania LPR-u który swoją własną zgodę na Traktat Lizboński przykrywał oburzeniem na naciski ze strony pani Kanclerz Niemiec.

A jak można ośmieszyć politykę prorodzinną w Polsce i przyspieszyć proces likwidacji Polski? – po prostu zostawić jedynie nazwę, a w treści wspierać pracę zawodową kobiet, pomóc finansowo rozwódkom, a na końcu nawet singlom, po drodze zsyłając co bardziej dopominających się ekspertów w niebyt polityczny. Steven Philip Kramer w artykule Foreign Affairs „Baby Gap: How to Boost Birthrates and Avoid Demographic Decline” wymieniając spośród krajów zagrożonych wyludnieniem Polskę uznaje je jako poważnie zagrożone w rozwoju gospodarczym. I to nie tylko z powodu przewidywanego kryzysu finansów publicznych, ale uznając że “starzejące się społeczeństwo będzie przeżywało ciężki okres w erze szybkich zmian technologicznych wymagających kreatywnych pracowników.” Uważa że Polska już wpadła w „pułapkę niskiej rozrodczości” która przyspiesza spiralę depopulacji z powodu zapanowania „subkultury małodzietności”.

Dlatego powinniśmy uważać na mało wiarygodne deklaracje tych którzy jedynie zakrzyczą wszystkich w zakresie koniecznych działań prorodzinnych, tylko po to aby z nich później w pierwszej kolejności zrezygnować. Możliwe że są ostatnimi którzy gaszą światło, bo wiedzą że odbudować świetności Polski już się nie uda, gdyż Polki są już za stare i zbyt zdemoralizowane aby nawet przy pomocy… in vitro mieć większą liczbę dzieci.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych