Opinie

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

W strefie euro rekwirują wkłady bankowe

Kazimierz Dadak

Kazimierz Dadak

Professor of Finance and Economics Hollins University

  • Opublikowano: 17 marca 2013, 07:51

    Aktualizacja: 17 marca 2013, 07:53

  • Powiększ tekst

W nocy z piątku na sobotę ministrowie finansów Eurogrupy wraz z MFW ustalili warunki pakietu „pomocowego” dla kolejnego członka strefy euro – Cypru.

Pakiet ten zawiera bezprecedensowy podatek nałożony na właścicieli wkładów w bankach cypryjskich.  Jak podają agencje prasowe (Bloomberg, BBC) ta jednorazowa opłata wynosi 6,75% od depozytów nie przekraczających 100 tysięcy euro, zaś na wyższe 9,9%. Cały pakiet jest wart 10 mld. euro, z czego ów podatek ma przynieść aż 5,8 mld.  Zatem, zdecydowaną większość kosztów związanych z rekapitalizacją banków cypryjskich poniosą depozytariusze. Takie rozwiązanie nie budziłoby zdziwienia gdyby je przyjęto w Zimbabwe, czy innym kraju rządzonym przez jakiegoś dyktatora, ale w regionie pretendującym do miana superpotęgi gospodarczej?

Nie ulega wątpliwości, że cypryjski system bankowy jest niewypłacalny. Niemniej, w takiej sytuacji w cywilizowanych krajach straty pokrywa się obciążając udziałowców (akcjonariusze) i wierzycieli (zwykle inne banki i instytucje finansowe). Jeśli straty przewyższają kapitał własny, wówczas wkracza do akcji państwo. Natomiast depozytariusze są zawsze chronieni przed stratami. W Unii obowiązuje ubezpieczenie gwarantujące nienaruszalność wkładu do 100 tys. euro, a tu ci w końcu nie jacyś milionerzy, ale często drobni ciułacze mają zapłacić podatek w wysokości prawie 7%. Żeby nikt nie miał skojarzeń z bolszewickimi metodami  rabunek ten osładza się obietnicą przekazania udziałów w tych bankach osobom i firmom płacącym ten haracz.

Struktura tego pakietu narzuca szereg oczywistych wniosków, zajmijmy się tylko tymi, które niezwłocznie cisną się do głowy. Po pierwsze, skąpstwo i egoizm wielkich tego ugrupowania nie mają granic. PKB strefy euro wynosi około 10 bilionów euro, alerządy nie są w stanie  wyskrobać 6 mld. euro na ratowanie cypryjskich banków, tylko sięga się do kieszeni bankowych depozytariuszów.

Po drugie, interes banków krajów-potentatów tego obszaru to interes Unii. Nic nie wskazuje na to, że banki niemieckie, czy francuskie stracą choćby jeden cent z powodu krachu cypryjskiego. A przecież ten krach byłyby niemożliwy bez napływu kredytu z tych państw. Dobrze zarządzane banki wiedzą jaka jest kondycja innych banków, mają wgląd w ich operacje jak nikt inny, stąd to one w pierwszym rzędzie winny ponosić konsekwencje swej ignorancji, a nie osoby dokonujące wkładów. Ci ostatni nie mają żadnych poufnych danych na temat wiarygodności banków i dlatego wszędzie na świecie podlegają szczególnej ochronie.

Po trzecie, w ramach tego układu władze cypryjskie podjęło kroki zapewniające możliwość ściągnięcia tego podatku. Oznacza to blokadę kont. Teoretycznie, blokada ta ma obowiązywać tylko na czas ściągania tej opłaty, ale co będzie jeśli inwestorzy zaczną masowo wycofywać wkłady po zniesieniu tych ograniczeń?

Trudno nie dostrzec, że elity krajów członkowskich nie dbają o interes swoich narodów. Ten pakiet został przyjęty przez rząd Cypru. Nie można mieć wątpliwości, że pakiet tenniesie w sobie śmierć gospodarczą dla tego kraju. Finanse, szczególnie bankowość, to najważniejsza gałąź ekonomii Cypru. Ten pakiet pomocowy gwarantuje kompletną ruinę tej dziedziny. Gdy tylko miną  wszelkie ograniczenia w wyjmowaniu pieniędzy, zdeponowane tam kapitały szybko odpłyną do bezpieczniejszych przystani. Wraz z nieuchronną zapaścią banków cała gospodarka cypryjska, tak jak uprzednio stało się to z ekonomią grecką, pogrąży się w wieloletnim kryzysie.Tym samym dokonano kolejnego kroku w kierunku „kanibalizacji” strefy euro. Poświęca się mały kraj celem ratowania większych członków, bo jest to tanie. Takie drogi na skróty wcześniej, czy później srodze się zemszczą.

Albowiem, systemy bankowe innych krajów członkowskich też trzeszczą w posadach. Wiadomo, że hiszpański system bankowy jest z najwyższym trudem utrzymywany przy życiu. Włoskie banki nie są daleko w tyle. Nie trzeba zbyt wielkiej wyobraźni, aby wysunąć hipotezę, że co bardziej ostrożni zaczną przenosić wkłady z tych banków do instytucji finansowych w innych państwach. W Unii nie ma żadnych ograniczeń w tym zakresie. Z czasem, niewielki strumyczek może przerodzić się w rwącą rzekę i strefa euro stanie w obliczu konieczności ratowania większych krajów. Jak to się skończy, nie trudno zgadnąć.

Pakiet ten został tak skonstruowany, ponieważ duża część wkładów w bankach cypryjskich pochodziła z Rosji i wielcy strefy euro nie widzieli wystarczających powodów ku temu, żeby angażować pieniądze europejskiego podatnika celem ratowania rosyjskich, zapewne często ciemnych, interesów. Ale, gdy raz podzieli się depozytariuszów na lepszych i gorszych, kto zagwarantuje, że jutro do tej drugiej kategorii nie zostaną zakwalifikowani także przedstawiciele innych nacji? Czemu lokować pieniądze w strefie euro, jeśli można tak samo dobrze zarobić i to bez groźby „jednorazowej daniny”, dajmy na to w Dubaju?

Na koniec wypada ostrzec wszystkich tych, którzy zacierają ręce na myśl o tym, że w końcu „Ruskim” powinęła się noga, bo to oni w dużej części zapłacą ów podatek. Przypadki Grecji, Irlandii i Portugalii, a teraz Cypru jasno dowodzą, że „standardy europejskie” to nic nieznaczące frazesy. Stosuje się je w stosunku do małych i słabych w przypadkach, gdy wielkim jest to wygodne, ale nigdy nie w stosunku to potentatów. W tej chwili, rzecz niebywała, rekwiruje się wkłady bankowe, bo nie należą do wielkich ze strefy euro. Niebawem na pewno przyjdzie nasza kolej. Rząd premiera Tuska zapędza nas w pęta paktu fiskalnego, planuje wprowadzenie Polski do strefy euro, wysyła miliardy euro do Mechanizmu Stabilizacyjnego. Gdy zajdzie potrzeba premier Tusk w ramach solidarności ze strefą euro zapewne szczodrze sypnie naszymi pieniędzmi.  

Kazimierz Dadak      

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych