Rządowe zamówienie rozkręci Łucznika?
Miniaturowa dotychczas Fabryka Broni “Łucznik” Radom zawarła poważny kontrakt na dostawę broni do Wojska Polskiego, bo Wojsko Polskie chce kupić 58 tys. karabinków Beryl.
Pomimo tego, że fabryka sprawa wrażenie, a może i nawet jest nowoczesna, jest to fabryka miniaturowa. W FB jest jedna maszyna do kucia luf, co powoduje, że produkcja blisko 60 tys. karabinów zajęłaby 3 lata. FB nie ma też zdolności finansowych do wyprodukowania 58 tys. Beryli, bo jak donoszą media o inwestycji zdecyduje Polska Grupa Zbrojeniowa. Przypominam, że Beryle mają być gotowe do 2019 roku.
Według Adama Suligi, prezesa radomskiej Fabryki Broni, wstępna koncepcja rozbudowy firmy jest już gotowa. Zadanie będzie stosunkowo łatwe, bo obiekt ma charakter modułowy, dlatego dostawienie jeszcze jednego czy dwóch elementów nie powinno sprawiać problemów. Fabryka Broni powstała 17 lat temu i nie ma żadnej ciągłości z poprzednią upadłą radomska fabryką broni. Do nowej siedziby, która kosztowała około 100 milionów złotych, firma przeniesiona została w 2014 roku.
Tyle doniesień medialnych. Postawię kontrowersyjną z pozoru tezę, że w ten sposób zaczyna się początek poważnych kłopotów radomskiego producenta broni strzeleckiej. Nie chodzi mi o kłopoty z nadmiarem pieniędzy związanych ze sprzedażą karabinków wojsku. Po wykonaniu kontraktu, przy obecnym stanie przepisów dotyczących cywilnego rynku broni palnej, w halach radomskiego producenta będzie za jakiś czas hulał wiatr. Radomska fabryka jest nieobecna na rynkach światowych, bo i nie ma specjalnie czego oferować. Nie chodzi o produkt, bo ten by się znalazł, ale nie ma mocy produkcyjny koniecznych do wykonywania jakichkolwiek dużych kontraktów.
Oczywiście po zakończeniu tego konkretnego kontraktu, możliwe są kolejne zamówienia rządowe. Doświadczenie jednak poucza, że rządowe zamówienia wreszcie się kończą, a i wybór demokracji jest czasem kapryśny… Bez wyjątku wszyscy światowi producenci broni strzeleckiej, zamówienia wojskowe uzupełniają sprzedażą na rynek cywilny. Fabryki żyją w okresach pomiędzy wojskowymi zamówieniami z rynku cywilnego. Po zamówieniu wojskowym zostaną pracownicy, z nimi podatki, kadry, morderczy ZUS, wyższe podatki od nieruchomości – rozbudowa hal jest przecież zapowiedziana. Pracowników nie zwalnia się z dnia nadzień, bo to prawnie trudne, politycznie niepoprawne, a i po ludzku niegodziwe. W taki oto sposób Fabryka Broni bez dalekosiężnego planu zdobędzie górę, a za nią czeka przepaść, bo nie ma spadochronu.
Perspektywą utrzymania tendencji wzrostowej byłby rynek cywilny. W Polsce niestety nie należy spodziewać się zmian w prawie o broni. Nieufni wobec wszelkiej osobistej wolności politycy PiS, wysyłają sygnały niechętne pozytywnym zmianom. Ci sami politycy będąc zakochani w socjalistycznym tworze jakim jest Unia Europejska, nie dostrzegają, że ten wytwór komunisty Altireo Spinellego, realizuje właśnie utopię tego komunisty rozbrojenia narodów. Ten plan zaś spowoduje spadek sprzedaży broni w Europie i dotknie to o wiele większych i lepiej radzących sobie na rynkach producentów europejskich.
Czarno to widzę, bo zwykle tak to jest, że jak coś ma źle pójść to tak będzie. Przy okazji kto mądry z tego co napisałem wyczyta sposób na obronę polskiego producenta broni.