Japonia – daleka i bliska
Japonia – Kraj Kwitnącej Wiśni – jest zarówno „daleka”, jak i „bliska” z perspektywy różnych, znaczących krajów świata. Daleka m.in. z punktu widzenia geograficznego i kulturowego, a coraz bliższa, jeśli weźmiemy pod uwagę podejmowane działania o charakterze gospodarczym i antykryzysowym.
Japonia, podobnie jak np. Stany Zjednoczone czy strefa euro, postrzegana jest jako kluczowa światowa gospodarka. Ten duży, wyspiarski, górzysty i wulkaniczny kraj od lat boryka się jednak z problemami o charakterze gospodarczym, w tym uwidocznionymi w takich parametrach jak wysoki dług publiczny (230% PKB) i deflacja (-0,4%). Towarzyszy temu starzenie się licznego, zdyscyplinowanego, jednorodnego pod względem narodowościowym i długo żyjącego japońskiego społeczeństwa przy stosunkowo niskiej stopie bezrobocia (4,1%).
Nie powinno więc dziwić, że nowy rząd Japonii, na czele którego stanął Shinzo Abe (lider Partii Liberalno-Demokratycznej), postawił sobie za główny cel ożywienie gospodarki. Siła gospodarki japońskiej ma wzrosnąć poprzez prowadzenie odważnej polityki monetarnej, elastycznej polityki fiskalnej i strategii wzrostu pobudzającej inwestycje prywatne. Działania te mają zaowocować realnym wzrostem gospodarczym w wysokości około 2% i powstaniem nowych miejsc pracy. Na powyższe ogólne hasła powinny składać się spójne i przemyślane działania szczegółowe, w tym prowadzone przez Bank Japonii.
W celu ożywienia gospodarki i przezwyciężenia problemu deflacji postanowiono doprowadzić do istotnego poluzowania polityki pieniężnej. W wyniku powyższego nastąpiło napięcie stosunków na linii bank centralny – rząd. Najpierw pojawiły się spekulacje na temat wyboru nowego prezesa Banku Japonii, co m.in. osłabiło jena do poziomu najwyższego od 2,5 lat, a następnie doszło do decyzji o ustąpieniu ze stanowiska prezesa na kilka tygodni przed końcem kadencji. Oznacza to tym samym pojawienie się kolejnego kraju, w którym naciski ze strony rządu na bank centralny wzrosły. Jest to zresztą typowe w sytuacjach występowania problemów. W czasach prosperity naciski rządów na banki centralne z reguły bowiem słabną.
W przypadku Japonii zdecydowano o „wpompowaniu” do gospodarki 1,1 bln dolarów do końca 2013 r., a po tej dacie przewidziano dalsze, nielimitowane czasowo zasilenie, bez jednoczesnego określenia górnego pułapu finansowania. Warto przy tej okazji wspomnieć, że nie jest to nowy pomysł, gdyż w 2012 r. Bank Japonii pięciokrotnie luzował politykę pieniężną, poprzez program skupu aktywów. Powyższa kwota, przewidziana do „wpompowania” tylko w 2013 r., jest imponująca, choć około 2-krotnie mniejsza niż w przypadku dotychczasowego luzowania polityki w Stanach Zjednoczonych.
Niemniej jednak sytuacja wyżej wskazanych krajów i strefy euro jest zróżnicowana m.in. z punktu widzenia makroekonomicznego, biorąc pod uwagę chociażby poziom i strukturę (zadłużenie zewnętrzne a wewnętrzne) długu publicznego czy stopy inflacji. Tylko bowiem w przypadku Japonii występuje deflacja, gdyż CPI w Stanach Zjednoczonych wynosi 1,7%, a HICP dla strefy euro kształtuje się na poziomie 2,2%. Pamiętać należy przy tym, że „wpompowanie” już wcześniej znaczących środków finansowych w gospodarki krajów strefy euro (ponad 1 bln euro) i Stanów Zjednoczonych (ponad 2,3 bln dolarów) nie doprowadziło do istotnego wzrostu wskaźników inflacji, z uwagi m.in. na „zatrzymanie” tych środków w sektorze finansowym i „niedotarcie” ich do realnej gospodarki. Jednym z czynników sukcesu Japonii będzie zatem sprawienie dopływu „wpompowanych” środków finansowych do realnej gospodarki.
Innym elementem sukcesu, szczególnie z długoterminowej perspektywy, będzie wizerunek Japonii i siły jej gospodarki w ocenach inwestorów. Obecnie rating Japonii, będący swoistą kompleksową oceną gospodarki, według Standard & Poor’s (AA-) jest zarówno niższy od amerykańskiego (AA+), jak i od 7 krajów strefy euro i jest równy ratingowi Estonii.
Odnotować należy także, że Bank Japonii przyjął – 22 stycznia 2013 r. – nowy cel inflacyjny na poziomie 2%, a zatem analogicznym jak w Stanach Zjednoczonych i strefie euro. Zastanawiające może być, że kraje o tak różnej sytuacji gospodarczej i tym samym celu inflacyjnym prowadzą podobną, jednocześnie jedną z najprostszych, a przy tym dość ryzykowną politykę luzowania, przejawiającą się we „wpompowywaniu” do obiegu bilionów dolarów.
Czas pokaże, czy przybliżenie się do amerykańskich i europejskich metod walki z kryzysem pobudzi trwale japońską gospodarkę, bez narażania jej na nowe niebezpieczeństwa. Być może rok 2013 (będący 25. rokiem ery Heisei – „budowania pokoju”) będzie szczęśliwy i Japonia stanie się w rzeczywistości, a nie tylko z nazwy Krajem Wschodzącego Słońca.
POLECAMY wSklepiku.pl: "Japonia oczami fana"