Opinie

Fot. Fratria
Fot. Fratria

POLEMIKA: Dodatkowe refleksje po spotkaniu z przeciwnikami ustawy o jednolitej cenie książki w Ministerstwie Kultury

Tadeusz Zysk

  • Opublikowano: 7 kwietnia 2017, 14:05

    Aktualizacja: 7 kwietnia 2017, 14:08

  • Powiększ tekst

Co musi mieć w sobie książka, a nie np. piwo czy cola (niech któraś z sieci zacznie sprzedawać te produkty poniżej ceny sugerowanej przez producenta), by wywoływać aż takie emocje, że niektórzy dyskutanci stają się ślepi na fakty i doświadczenie zdobyte przez praktyków? A przecież mówimy o sytuacji książki a nie piwa czy coli w Polsce, gdzie poziom zarówno jej sprzedaży, jak i czytelnictwa jest, delikatnie mówiąc, wielce zawstydzający. Ale nie jesteśmy wyjątkiem w świecie. W Izraelu, by odwołać już uchwaloną ustawę regulującą rynek książki – fakt, ustawy kompleksowej i może zbyt rozległej – pani minister kultury i sportu posunęła się do tego, że przedstawiała w Knesecie nieprawdziwe, negatywne dane o skutkach jej działania. No cóż, zawsze twierdziłem, że Polacy i Żydzi są do siebie bardzo podobni

Książka według przeciwników ustawy o jednolitej cenie ma być tania, nieważne, jakie są koszty jej wytworzenia. Jeszcze chwila, a niektórzy, wydawałoby się zwolennicy wolnego rynku, będą mówić o konieczności dotowania produkcji książki, bo bez dotacji jest ona za droga. A bez ustawy – wbrew powszechnej opinii, a zgodnie z empirią – będzie ona tylko droższa. Duże podmioty stosują niskie ceny nie po to, by oferować jak najniższą cenę dla klienta (jest to tylko krótkoterminowy efekt), ale by w długim terminie, przy nierozwijającym się rynku osiągnąć cenę monopolową. Niedługo jedyną szansą na utrzymanie jak najniższych cen wielu książek, które mogłyby się ukazać w komercyjnych wydawnictwach, jeśli nie zdecydujemy się na ustawę, będą dotacje. Dotacje – co jest zawsze warte podkreślenia – płacone z kieszeni podatnika.

Co powoduje, że republikanie głoszący wagę i roztropność państwa, swobody gospodarcze i wolności obywatelskie gotowi są zaaprobować taki stan rzeczy, który prowadzi do monopolizacji, zubożenia oferty, zawłaszczenia przez jeden podmiot gospodarczy w sposób pionowy rynku. Przecież to najkrótsza droga do upadku wolnego rynku, a co za tym idzie, w dłuższej perspektywie do sytuacji niekorzystnej dla czytelnika. Zasłużeni dla propagacji wolnego rynku, zwolennicy teorii Adama Smitha poddają się, niestety, przesądowi i dyktatowi niepopartych żadnymi danymi propagandowych haseł. Przecież książka musi być tania. Przecież widać, jak rano słońce wstaje na wschodzie i wędruje wokół ziemi, by zniknąć na zachodzie. Przecież lepszy pieniądz wypiera gorszy. To przecież widać, że Kopernik nie miał racji, tak jak lepsze wypiera gorsze. I tak jest właśnie z ustawą.

W USA nie ma ustawy, ale jest bardzo rygorystyczne i surowe prawo regulujące rynek. Nasza ustawa o książce to mały ptaszek fruwający wśród amerykańskich orłów i jastrzębi. W Wielkiej Brytanii po cofnięciu ustawy co prawda spadła o kilka procent cena bestsellerów (ale one w ofercie tytułowej stanowią mały ułamek procenta), ale cena pozostałych tytułów stanowiących przeważającą ilość na rynku znacznie wzrosła, bardziej niż średnia wzrostu cen innych produktów, mniej więcej o około 50% w ciągu 10 lat. W Izraelu po wprowadzeniu ustawy spadła cena drukowana na książce o około 25% (tak, tak!), istotnie również spadła cena rynkowa (cena uwzględniająca przeceny po okresie regulowanym przez ustawę). Pani minister kultury i sportu Izraela nie przeszkodziło to w Knesecie mówić akurat odwrotnie. Bo przecież słońce krąży wokół ziemi. We Francji w latach 1998-2008 ceny książek rosły o połowę wolniej niż średnia cena innych towarów i usług konsumpcyjnych (wskaźnik CPI), a także czterokrotnie wolniej niż wskaźnik cen produkcji budowlanej. We Włoszech ceny spadły o 20%. Czy podawać więcej przykładów? Nie, bo zaraz padnie odpowiedź, że Polska to nie Izrael, Francja, Wielka Brytania, Włochy czy każdy inny kraj. Bo przecież widać, mówią niektórzy, że słońce krąży wokół ziemi, więc o co chodzi. Przecież Hegel już mówił, że jeśli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów. Ja jako zwolennik wolnego ryku, wolności wyboru i osoba mocno osadzona w realiach, ceniąca nade wszystko fakty i dopiero z nich wyprowadzająca wnioski, jestem przekonany, że ustawa jest w Polsce potrzebna.

Na koniec podkreślę, że nie jest to ustawa o regulowanej cenie książki, ale ustawa o prawie wydawcy do ustalania ceny książki na rynku przez krótki, określony okres po debiucie tytułu. Cena ustalana przez wydawcę jest szacowana na podstawie poniesionych przez niego i innych uczestników rynku książki kosztów. Są to przede wszystkim tantiemy autora i koszty druku, jak i ogromne znaczenie ma oczekiwany poziom sprzedaży książki.

Inne opinie Ustawa o jednolitej cenie książki przyniesie tragiczne skutki

Ustawa o jednolitej cenie książki doprowadzi do upadku małych wydaców

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych