Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Wielka bitwa amatorów o dzieci

zz zz

  • Opublikowano: 13 czerwca 2013, 12:18

  • Powiększ tekst

Serwisy informacyjne są napchane opiniami polityków różnego szczebla i politycznej maści na temat, tego dlaczego 6-latki winny pójść do szkoły. Ciekawostką jest to, że nikt nie pyta ekspertów czyli pedagogów, czy takie dzieci na pewno winny pójść do szkoły w tym wieku i co to znaczy dla ich rozwoju.

Jak wiadomo w Polsce najwięcej jest lekarzy i prawników. Z kolei z faktu, że prawie wszyscy Polacy mają dzieci, to moi rodacy wyciągają wniosek, że są jedynymi ekspertami od wychowania i edukacji dzieci. Tymczasem życie pokazuje, że tak nie jest, a wręcz jest źle - rodzice nie znają swoich dzieci. Czy się zna swoje dziecko wystarczy zadać sobie jako rodzicowi kilka elementarnych pytań: jakiej muzyki słucha moje dziecko?, co czyta?, jakie ma problemy?, czy wiem, co chce robić w przyszłości?, czy chodzę z dzieckiem do kina, teatru, muzeum czy na zwykły spacer?, co robimy razem?. Odpowiedzi twierdzące w sensie z podaniem przykładów będą świadczyć, że rozmawiamy ze swoimi dziećmi więcej niż podczas niedzielnego obiadu i należymy do szczęśliwych rodziców.

Problemem w Polsce jest edukacja, a w zasadzie niedoedukowanie. Zaczęło się ono wraz z początkiem zmian polityczno-gospodarczych w 1989 roku. Dziś nie wiadomo, czy to już dno niekompetencji, czy też dno jest położone głębiej, ale patrząc jak pracują i co proponują kolejni ministrowie edukacji widać, że dno sięga z pewnością tego urzędu.

W walce o 6-latków zapomina się o jednym detalu, aczkolwiek najważniejszym - prawidłowym rozwoju emocjonalnym dziecka. Różnica między szkołą a przedszkolem jest zasadnicza. Szkoła to reżim ławkowy, dzwonek, a przedszkole zorientowane jest na rozwój poprzez zabawę i edukację. W szkole dziecko ma szybko wejść w tryb sztywnego, podporządkowanego, hierarchicznego układu nauczyciel-dziecko, w przedszkolu ma czas na dopracowanie z nauczycielem zaległości w rozwoju, jeśli takowe są. Prawidłowo rozwinięte dziecko w efekcie jest osobą szczęśliwszą i otwartą na wszystko oraz wszystkich. To mniej nerwic, frustracji i innego rodzaju zaburzeń. Jeśli więc dziecko o zaburzonych procesach emocjonalnych dorośnie, to ono nie zmieni się samo, ani też z tego nie wyrośnie. Pewne wady się pogłębią i w zależności od cech charakteru dziecka wady te będą oddziaływać mniej lub bardziej pozytywnie albo negatywnie na relacje międzyludzkie. Innymi słowy będą to osoby, które mogą mobbingować, wywoływać awantury z byle powodu, które mogą stosować wiele nieprzyzwoitych zachowań włącznie uważanych za patologiczne. 

To nie są jakieś wymysły, tylko skutek tego, czego się dziecko uczy przez całe życie. Należy pamiętać, że wyrasta się z butów, spodni, a nie ze złych nawyków, czy zaniedbań w rozwoju.

W walce o 6-latków rodzice pytajcie nie polityków, ale ekspertów w waszych przedszkolach, co znaczy pójście do szkoły dla mojego dziecka. Tam są eksperci.

Polityk nie troszczy się o wasze dzieci. Politykom zależy wyłącznie na doraźnych celach, którym obecnie nie jest wcale przyszła konkurencyjność waszych dzieci (a większość polityków w ogóle nie ma ten temat zielonego pojęcia i z pewnością by sobie na tzw. wolnym rynku nie poradzili, gdyby nie koledzy partyjni), ale deficyt w budżecie (który tak naprawdę jest zasługą ich niekompetencji), który w jakiś sposób trzeba zasypać, bo będzie katastrofa. Oszczędności na przedszkolach mają pomóc zmniejszyć dług. Z pewnością nie pomoże to waszym dzieciom. Nie bądźcie amatorami i nie ufajcie politykom, bo tu chodzi o wasze dzieci. Wierzcie oni na pewno zadbają o swoje dzieci nie myśląc o waszych.

Jacek Strzelecki

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych