1981 – 2013. Polska ziemia, rolnik i gospodarowanie
Ziemia rolna nie jest już dobrem. Ziemia jest w Polsce towarem. Rolnik to dla wielu „darmozjad” utrzymywany z funduszy Unii Europejskiej. Zapomnieliśmy czym jest gospodarowanie i wspólnota.
Czy kapitał społeczny, etos oraz duchowość polskiej wsi to „majaczenie” narodowego ducha przeszłości? Warto wrócić do artykułu księdza Tischnera pt. „Gospodarowanie” opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” w 1981 roku (nr 9, s. 4). Tekst stał się jednym z filarów „Etyki Solidarności” i ważnym drogowskazem dla rolników również teraz, w 2013 roku. Nikt lepiej nie nakreślił drogi rolników w walce o Polskę i polską ziemię, jak ks. Józef Tischner (1931 – 2000).
„Nie wiem, co trudniej: zaorać ugór czy odbudować w ludziach ich sterane obelgami serce. A przecież nie chodzi tylko o to, żeby ugory były u nas zaorane, ale również o to, by nie zginęli gospodarze.” – pisze ks. J. Tischner (1981). – „Nie ma gospodarowania bez serca do gospodarowania. Serce budzi się do gospodarowania wtedy, gdy człowiek zobaczy wyraźnie, w jaką historię i w jaką wspólnotę wkracza, gdy wiosną idzie na swą rolę, wierny i pracowity, mądry i godny, aby rzucać w nią pierwszy siew.”
Rolnik pyta: w jaką wspólnotę wkracza? Czy wiosną może iść spokojnie na swoją rolę?
2013
Nawiązując do słów ks. J. Tischnera możemy z pełną świadomością napisać, że dla państwa polskiego (dop. w ujęciu instytucjonalnym) ziemia stała się w 2013 roku tylko „surowcem” do „wyeksploatowania”, a gospodarstwo „fabryką” do produkcji niosącej materialny zysk. Państwo staje się czymś na wzór „poczwary korporacyjnej” stojącej rozkrokiem pomiędzy człowiekiem pragnącym być podmiotem prawa - obywatelem, a światem globalnej gospodarski, w którym jako kraj słabych obywateli nic nie znaczy. Miarą atrakcyjności Rzeczypospolitej dla korporacyjnej rzeczywistości stały się jej zasoby: tania siła robocza i ziemia. Trwa „zagospodarowanie” Polski za cenę „przeżycia” jej obywateli. Za cenę utrzymania teraźniejszości. Co gorsza. W bólu wynikającym z poczucia bezsilności godzimy się na powolny upadek z pełną tego świadomością.
Pomorze Zachodnie. Walka o ziemię trwa od dziesięcioleci. Przed 1989 r. Państwowe Gospodarstwa Rolne posiadały ok. 80 proc. użytków rolnych. Po przejęciu do Zasobu WRSP, grunty po byłych PGR-ach w pierwszej kolejności zostały wydzierżawione spółkom tworzonym przez byłe kierownictwo PGR. Udziały popadających w kłopoty finansowe spółek od połowy lat 90-tych lawinowo zaczęły przepływać w ręce obcego kapitału wraz z dzierżawioną przez nie ziemią. Dopiero w końcu lat 90-tych ubiegłego wieku rozpoczął się proces stopniowego przekazywania ziemi z dużych dzierżaw do gospodarstw rodzinnych na ich powiększenie. W 2013 roku nadal 50 proc. użytków rolnych jest w posiadaniu zaledwie 2 proc. gospodarstw.
Czy polska wieś i rolnictwo ma mieć twarz przemysłowego „przedsiębrania”? Do nikogo nie przemawia ekonomiczny argument, że wyniki standardowe uzyskiwane przez gospodarstwa rolne uczestniczące w Polskim FADN (Systemie Zbierania i Wykorzystywania Danych Rachunkowych z Gospodarstw Rolnych) wykazują, że sprawne ekonomicznie gospodarstwa rodzinne, osiągają najwyższą produkcyjność ziemi. Duże gospodarstwa upraszczają produkcję – efektem jest zapaść w produkcji zwierzęcej oraz bardzo niskie zatrudnienie (1-2 osoby na 1000 ha). Wyprodukowane w województwie zachodniopomorskim surowce w stanie nieprzetworzonym są w większości wywożone poza granice kraju, transferowane są również środki pobierane w naszym kraju w ramach dopłat.
1981
„Musimy dziś lepiej zrozumieć naturę więzi, która łączy gospodarza z jego gospodarstwem. Musimy właściwie ująć naturę gospodarskiej pracy. Grozi nam bowiem niebezpieczeństwo, że pracę tę potraktujemy tak, jakby to była praca przedsiębiorcy przemysłowego”. – pisał w 1981 roku ks. J. Tischner, polski prezbiter katolicki i filozof. – „Przedsiębiorca przemysłowy to jeszcze nie gospodarz. Mówiąc „przedsiębiorca przemysłowy”, mam na uwadze przede wszystkim dorobkiewicza, który nie czując w sobie żadnych głębokich wartości duchowych, nadrabia braki pieniędzmi. Dla takiego człowieka ziemia to tylko „surowiec” do „wyeksploatowania”, a gospodarstwo to „fabryka” do produkcji niosącej materialny zysk.”
„Ziemia, stanowiąc część gospodarstwa, jest rolą; nie jest więc ani surowcem do eksploatacji, ani fabryką do „produkcji zbóż”. To właśnie musimy najpierw zrozumieć”. – pisze Tischner. – „Ziemia nie jest do „eksploatacji”. Ziemia musi trwać. (..) W tajemniczej potędze ziemi, która stała się rolą, jest ukryta pamięć – pamięć ziemi. Rola jest zawsze „ojcowska”. Zawsze jest w niej jakieś dziedzictwo.(…) Rola bierze się z pracy innych dla innych. Służy nam, bo tak chcieli nasi ojcowie. Będzie służyć naszym dzieciom, bo takie są nasze postanowienia. Rola to miejsce spotkania – miejsce, na którym spotykają się prace pokoleń. Drzewa, które z niej wyrastają są zawsze drzewami pamięci i nadziei”.
„Czy może być większe przeciwieństwo niż przeciwieństwo między gospodarowaniem a przemysłowym „przedsiębraniem”?” – pyta ks. Tischner i odpowiada (1981) – „A jednak często nie widzi się różnic. Cóż więc dziwnego, że zwalczając jednych, trafia się w drugich. Tak postępuje policjant, który zamiast aresztować podpalacza, aresztuje tego, kto krzyczy, że wybuchł pożar.”
2013
Wicepremier polskiego rządu, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, pan Janusz Piechociński w trakcie spotkania z Komisją Krajową NSZZ „Solidarność” (13.02.2013 r.) stwierdził, że szczeciński protest rolników (77 dni. Od 5.12.12 r. do 19.02.2013 r.) prowadzony był w imieniu wielkich dzierżawców, którzy wykorzystali rolników do opóźnienia wydzielenia 30 proc. gruntów na powiększenie rodzinnych gospodarstw rolnych.
Opiniotwórcza, nagradzana za swoją pracę, dziennikarka pani Joanna Solska w artykule pt. „Rzucanie ziemią” (POLITYKA nr 23 (2910) 5-11.06.2013 r.) stwierdziła, że duże spółki „to najlepsze, najbardziej efektywne przedsiębiorstwa rolne. To one, a nie drobni chłopi nas żywią i bronią skutecznie konkurując z farmerami unijnymi”.
Zachodniopomorski rolnik – właściciel gospodarstwa rodzinnego staje się „obszarnikiem”, a jego walka oszustwem.
1981
„Co znaczy, że ziemia nie jest ani surowcem, ani fabryką, lecz właśnie ziemią – częścią gospodarstwa? Co znaczy, że gospodarz uprawia ziemię, a nie „produkuje żywność”? Różnic nie da się odkryć, patrząc z zewnątrz. Z zewnątrz wszystko wydaje się podobne. Trzeba spojrzeć od wewnątrz, od strony ducha, od strony etosu” – pisze ks. J. Tischner (1981 r.).
„Praca człowieka jest podobna do mowy. Owoc pracy – chleb – jest jak słowo, własne i wspólne. Własność nie sprzeciwia się tu wspólnocie, a wspólnota własności. Im więcej chleba i im lepszy chleb, tym bardziej „wspólna” jest mowa. Wspólnocie tej nie sprzeciwia się fakt, że ręce są „moje”, że rola jest „moja”, że „moje” jest gospodarstwo. Jedyne, co sprzeciwia się wspólnocie, to ziemia leżąca odłogiem – nieme usta, usta nierodzące słów. Gospodarskie „mieć” znaczy „dać”. Gospodarowanie to prawdziwa służba.”
„Ostatnio w naszym języku znalazły się pewne słowa, które głęboko fałszują obraz pracy gospodarza, sugerując, jakoby to była praca przedsiębiorcy przemysłowego, nastawiona na zysk i wyzysk. (…)”.
„…niechaj gospodarz sam zobaczy, jak bardzo głęboko tkwi we wspólnocie, i niechaj pracuje według tego, co widzi. Nasze gospodarstwa są piastowskie. Nasze domy są placówkami. Ich progi nie przestały być twierdzą. Nie jesteśmy tu od dziś. Nie pierwsi machamy kosą. Służymy ziemi, która służy nam. Nasza praca spotyka się z pracą pokoleń. Służąc ziemi, podejmujemy dawne dziedzictwo i stwarzamy nadzieję jutra. Stąd rośnie nasza godność – godność tych, którzy prowadzą dalej najstarszą polską pracę. Jesteśmy naszym sercem w sercu potężnej wspólnoty.” – pisze Tischner.
2013
Największe negatywne skutki gospodarcze dla gospodarstw rodzinnych i obszarów wiejskich Pomorza Zachodniego może mieć uczynienie sprzedaży pierwszą w kolejności formą gospodarowania Zasobem. Rozwiązanie takie jest szczególnie niekorzystne dla ludzi młodych, tworzących dopiero swoje gospodarstwa i posiadających pilniejsze potrzeby inwestycyjne niż zakup ziemi. Problem dotyczy również pozostałych gospodarstw - szczególnie kiedy właściciel nie posiada następcy.
Obciążenie gospodarstw rodzinnych kosztami wykupu ziemi przy jednocześnie mniejszych niż średnia UE dopłatach dla wielu może się zakończyć bankructwem. Dlatego wśród postulatów zgłoszonych przez Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Zachodniopomorskiego znalazł się postulat domagający się uznania dzierżawy za pełnoprawną formę rozdysponowania gruntów z Zasobu WRSP oraz zagwarantowanie możliwości kontynuacji dzierżawy przez następców prawnych. Przypomnieć należy, że dzierżawa jest w UE powszechną formą władania gruntami. Co na to państwo polskie?
Po co Polsce, w 2013 roku, gospodarz i jego gospodarowanie na roli? Świat się zmienia… Wszyscy chodzimy w chińskich butach, symbolu pracy bez wzajemności. Mamy Internet, media i rozmowę o wolności i państwie w „sieci” i na ulicy… Polska, przez wieki, była wspólnotą w której rozmowa o państwie była honorem. Była rozmową tych, co stali obok siebie - ramię w ramię. Była rozmową o gospodarowaniu dla przyszłości naszej wspólnoty.
Jakie są więc te dzisiejsze prawdy? Ks. Józef Tischner mówił, że „są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda”. Ziemia dla nas, to jest Polska Święta Prawda. Gospodarowanie to „tys prawda”, a europejskość bez zachowania własnej tożsamości to „gówno prawda”.
Opracowanie: KPRWZ
Szczecin, 2.07.2013 r.