Opinie

Angela Merkel / autor: PAP/EPA/HAYOUNG JEON
Angela Merkel / autor: PAP/EPA/HAYOUNG JEON

Niemcy mogą już zaczynać się bać

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 3 grudnia 2018, 15:06

    Aktualizacja: 3 grudnia 2018, 17:41

  • Powiększ tekst

Jeszcze do niedawna sporo było o tym, jakie konflikty rozpętuje prezydent Donald Trump oraz jak na tym cierpi pozycja USA w świecie. „Zawodowi” eksperci o sercu po liberalnej stronie opowiadali takie bzdury, które miały poprawiać nastrój audytorium o takich poglądach. Ostatnio jednak coraz mniej słyszy się takie wypowiedzi ekspertów.

Oczywiście, jeszcze się pojawiają. Niedawno Ryszard Schnpef, były ambasador Polski w USA, w jednym z wywiadów radiowych powiedział, że Trump zrezygnował ze spotkania z Władimirem Putinem, bo prezydent USA „unika najbardziej konfliktowych problemów, boi się możliwej porażki”. W tym przypadku jednak chodziło o wybielenie kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która nie mogła się doczekać spotkania ze swoim rosyjskim przyjacielem i za nic nie była w stanie z niej zrezygnować. Choć nie wiem, czy chodziło o to, że Merkel jest odważna, czy było to takie dyplomatyczne zwrócenie uwagi, że kanclerz Niemiec jeszcze nie wygrała żadnego spotkania z prezydentem Rosji.

Ale coraz mniej osób opowiada, jak to Trump obniża pozycję USA, bo prezydentowi jak na razie każdy z tych ruchów wychodzi. Kiedy Stany wystąpiły z NAFTA, stworzono wiele marnej publicystyki, a efektem jest nowy układ o wolnym handlu, zawarty między USA a Kanadą i Meksykiem. Nikt nie ma wątpliwości, kto jest najważniejszym partnerem w tym układzie, czego dowodem były prośby znanego jedynie z kolorowych skarpetek premiera Kanady Justina Trudeau o rezygnację z ceł na aluminium Kanady. Jak sądzę, USA utrzyma cła do momentu, aż układ zostanie ratyfikowany przez wszystkie kraje.

Teraz najwyraźniej USA dogadały się z Chinami. Owszem, jeszcze może upłynąć kilka miesięcy nim zostanie stworzone odpowiednie porozumienie, ale wygląda na to, że Donald Trump znowu dostanie to, co chciał.

A przecież jeszcze niedawno Chińczycy zapowiadali, że się nie ugną i że poradzą sobie z amerykańskimi cłami. Szybko jednak okazało się, że o ile chińskie produkty da się zastąpić innymi, to amerykańskich produktów Pekin zastąpić nie da rady. A tym bardziej nie jest w stanie zastąpić najbogatszego rynku, jakim są Stany Zjednoczone.

Innymi słowy Donald Trump znowu wygrał. I wkrótce rozpocznie kolejną potyczkę, tym razem weźmie na celownik Unię Europejską.

Oczywiście, nie chodzi o UE jako całość, ale o Niemcy i niemieckie samochody. To właśnie one mogą zostać obłożone karnym cłem przez administrację Trumpa, o czym się mówi od kilku miesięcy.

Reakcja Berlina będzie zapewne podobna jak Pekinu na początku wojny handlowej – będzie o złej woli, o łamaniu reguł itd. Jako że wszyscy wiedzą, że to UE łamie ustalenia związane z wolnym handlem, nikt tym lamentem się nie przejmie.

Kolejny ruch, jaki wykonają Niemcy, będzie próbą przerzucenia ceł na poddostawców z naszego regionu. Taką politykę Niemcy prowadzą od lat, w wielu branżach, jak choćby w przetwórstwie owocowo-warzywnym jest ona niezmienna od lat. Szybko więc się okaże, że dostawcy będą musieli nieco obniżyć swoje ceny, aby wzrost cen niemieckich samochodów nie był tak duży jak wynikałoby to z nałożenia ceł.

Jednak tak naprawdę nie za bardzo da się zredukować ceny, jakie Niemcy płacą poddostawcom, bo główne źródło kosztów leży po tamtej stronie Odry. I szybko okaże się, że w tym kraju prosperity konieczne będzie cięcie płac oraz zwolnienia. Ten efekt mieliśmy choćby w trakcie ostatniego kryzysu, kiedy to Niemcy przerzucali produkcję na wschód Europy, aby utrzymać konkurencyjność. To im się częściowo udało, a częściowo koszt ponieśli niemieccy pracownicy, którzy funkcjonują na umowach śmieciowych czy krótkoterminowych, a faktycznie utrzymywani się przez państwa płacące im tamtejszy zasiłek Haarz IV.

Już teraz sytuacja na Zachodzie Europy nie wygląda najlepiej. Niemcy już maja spowolnienie, we Francji pojawi się ono lada moment, zapewne także Włosi odnotują wolniejszy wzrost gospodarki. Amerykańskie cła na unijne towary, a więc głównie na samochody (ale podejrzewam, że obejmą także wina) mogą doprowadzić do pogłębienia spowolnienia, być może recesji. I całkiem możliwe, że to właśnie Niemcy będą tym państwem, które spowolnienie dotknie najbardziej, jako że można się spodziewać dalszego spadku popytu na ich towary ze strony Chin. W końcu trzeba znaleźć miejsce na te produkty, które Pekin będzie teraz kupował w USA, co na pewno uderzy w Niemcy.

A więc już porozumienie Chiny-USA to zła wiadomość dla Niemców. Ale to, co najgorsze, dopiero przyjdzie. Berlin już może zaczynać się bać.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych