Opinie

Fot. Eduardo Amorim / photo on flickr
Fot. Eduardo Amorim / photo on flickr

Słońce w domu, ale i w kieszeniach bankowców

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 7 sierpnia 2013, 18:56

  • Powiększ tekst

Jestem za życiem ekologicznym, oszczędnym i skromnym, nie lękam się przy tym nowoczesnych technologii. Do takich należą kolektory słoneczne czyli tzw. solary. Bezapelacyjnie, świetny to pomysł na czerpanie energii z natury. Czy jednak opłacalny?

Już trzy lata stuknęły, odkąd Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOiG) zaczął dopłacać do zakupu i montażu kolektorów słonecznych. Dotacja wynosi 45 proc. wartości inwestycji. O dofinansowanie mogą ubiegać się osoby prywatne będące właścicielami domów oraz wspólnoty mieszkaniowe instalujące urządzenia na dużych budynkach. Nie mogą z nich niestety skorzystać firmy.

Na przekór radykalnym neoliberałom, którym uporczywie kołaczą się po głowie strzępy myśli Friedmana i są święcie przekonani, że państwo nie tylko nie powinno niczego dotować, ale najlepiej nic nie robić, bo biznes i gospodarka same się kręcą, cieszę się. Cieszę się z możliwości zakupu dotowanych solarów i nikt mi tej radości nie odbierze. Jest to naprawdę świetna sprawa. Mam kocioł gazowy i zintegrowane z nim kolektory. Nawet w pochmurne dni, także w okresie zimowym piec dogrzewa tylko kilkanaście stopni więc oszczędności  na opale są wymierne. W lecie wygoda -  nic nie robię i niczego nie włączam, a ciepłą wodę mam o każdej porze. Od kwietnia, do października. Policzyłem. Szczególnie przy takich pogodach, jak obecne (upały latem, zimy też słoneczne, chociaż mroźne), inwestycja zwróci mi się maks. w cztery lata.

W ciągu trzech lat funkcjonowania programu z dofinansowania skorzystało ponad 40 tys. gospodarstw domowych i wspólnot mieszkaniowych za 280 mln złotych, a do wykorzystania jest jeszcze ponad 170 mln złotych.. Na lata 2010-14 Fundusz zarezerwował 450 mln zł, do tej pory wykorzystanych z tej puli zostało 279,5 tys. zł. Witold Maziarz, rzecznik Funduszu twierdzi, że początkowo na zakupy solarów było przeznaczone 300 mln złotych i gdyby nie dodano kolejnych 150, klienci zaczęliby odchodzić z kwitkiem. Średni koszt zakwalifikowanego do dofinansowania zestawu solarnego wynosił ok. 15 tys. złotych, z czego średnio 6,7 tysięcy złotych uzyskiwano tytułem dopłaty. Mało? Moim zdaniem – przyzwoicie. Najchętniej ze wsparcia korzystali mieszkańcy województw śląskiego i małopolskiego pozbywając się smrodzących często spalanymi odpadami piecy węglowych, albo na razie stosując solary dodatkowo. Prawie co piąta instalacja oparta o tzw. ogniwa (panele) fotowoltaiczne nie tylko podgrzewa wodę, ale produkuje energię elektryczną.

Niestety Fundusz zapowiedział właśnie zmiany zasad udzielania dofinansowania na kolektory słoneczne. Mają wejść w życie od października. Przy naliczaniu dopłaty weźmie pod uwagę czynną powierzchnię kolektora wytwarzającą ciepło, a nie wymiary obudowy panela słonecznego, jak było dotąd. Nie wchodząc w szczegóły, w efekcie dopłata będzie uszczuplona. To niedobra zapowiedź, tym bardziej że realny poziom dotacji już jest niższy, niż owe 45 procent. Zawdzięczamy to bankom. Chcąc uzyskać dotację, trzeba koniecznie sfinansować się w banku. Nie można otrzymać  dotacji bez podpisania umowy kredytowej w jednym z banków współpracujących z NFOŚiGW. Przy średnim kredycie wys. 15 tys. zł na okres 36 miesięcy, oprocentowanie wynosi 9,66 proc., nie licząc około 3,1 procentowej prowizji. Zadowolone są przede wszystkim Bank BPS oraz BOŚ, bo to one, w dobie posuchy na klienta, udzieliły najwięcej kredytów.

NFOŚiGW mówi, że pieniądze idą przez banki, bo mają dużą ilość oddziałów, szczególnie w małych miejscowościach i dobrze monitorują spełnianie warunków otrzymania dotacji. Jakoś nie trafia do mnie ta argumentacja. O wiele lepiej by było, by dotacje były refundacją części zakupu czy zwrotem VAT wprost do kieszeni prywatnego inwestora, bez pośrednictwa banku. Generuje on tylko dodatkowe koszty, które pomniejszają kwotę dotacji -  do nawet 20-30 proc. Są też pułapki czysto marketingowe, związane już z nabywaniem samych kolektorów słonecznych. Niektóre firmy handlujące solarami znacznie zawyżają ich wyjściową cenę, łapiąc klientów na reklamowy wabik nie istniejącej refundacji na poziomie 70 procent.

Przyszłość leży jednak w ogniwach (kolektorach) fotowoltaicznych. Dzięki nim gospodarstwa domowe będą mogły produkować prąd na własny użytek a nadmiar energii sprzedawać państwu.

 

W czymś jednak jesteśmy w czołówce

Koszt montażu  6 sztuk solarow próżniowych, to jest absorbujących światło także w jesienne a nawet zimowe dni, nie licząc dotacji, to ok. 22 tys, zł., co wystarczy do ogrzewania 160m2 domu  i wspomagania ogrzewania podłogowego. Szacowany zwrot kosztów po 3- 4 czterech latach. Najwięcej energii słonecznej absorbują kolektory montowane na południowej stronie dachu, w odpowiednim nachyleniu, mogą być też umieszczone na ziemi. Polski rynek kolektorów słonecznych jest obecnie na ósmym miejscu w Europie pod względem powierzchni kolektorów słonecznych, zaraz po takich krajach jak Niemcy, Włochy, Hiszpania, Austria, Francja, Grecja i Portugalia. W Polsce działa ponad 80 firm krajowych produkujących kolektory oraz przedstawicieli producentów zagranicznych oferujących ponad 350 typów solarów płaskich i próżniowych. Według prognoz ekspertów, do 2020 roku zainstalowanych ma zostać prawie 15 mln m2 tych urządzeń.

 

Banki udzielające kredytów z dopłatą NFOŚiGW

  1. 1. Bank Ochrony Środowiska
  2. 2. Bank Polskiej Spółdzielczości SA oraz banki spółdzielcze w nim zrzeszone
  3. 3. SGB Bank oraz banki spółdzielcze w nim zrzeszone
  4. 4. Krakowski Bank Spółdzielczy
  5. 5. Warszawski Bank Spółdzielczy

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych