Ile naprawdę pracują nauczyciele?
O oświacie merytorycznie - ile naprawdę pracują nauczyciele?
Nauczyciel pracujący na pełen etat spędza przy tablicy 18 godzin w tygodniu. Pomińmy tu, że są to godziny lekcyjne a nie zegarowe. Na przerwach nauczyciel też jest w pracy, jest dostępny dla uczniów, dyżuruje. Czasem przez kilka godzin trudno znaleźć mu chwilę na zjedzenie kanapki, czy wizytę w toalecie. A więc przyjmijmy 18 godzin zegarowych - czy zatem można uznać, że pracuje realnie na pół etatu?
Zdecydowanie nie. Trzeba przygotować się do lekcji, sprawdzić klasówki, powpisywać co trzeba do dziennika, przygotować inne dokumenty, pójść na radę pedagogiczną albo wywiadówkę. Tej realnej pracy poza prowadzeniem lekcji jest na pewno sporo godzin. Ale ile powinno jej być, żeby wyszedł pełen etat?
Wyłącznie praca fizyczna może być łatwo zamknięta w ramy czasowe. Odchodzę od taśmy, odbijam kartę i fajrant. Pracownik umysłowy natomiast często musi zostać po godzinach, żeby zamknąć miesiąc, przygotować prezentacje na spotkanie, przygotować materiał dla szefa. Często bierze pracę do domu, dokształca się itp. Ale w pracy musi być te minimum 40 godzin w tygodniu, a nie przez 18. Dodatkowo urlopu w roku ma trochę ponad 5 tygodni, podczas gdy nauczyciel ma dwa miesiące wakacji, dwa tygodnie ferii i kilka dodatkowych dni wolnych przy okazji świąt i długich weekendów.
Ile więc godzin tygodniowo nauczyciel na gołym etacie powinien sprawdzać klasówki itp, żeby wyrównać nakład pracy dla pełnego etatu? Moja szacunkowa propozycja:
-
22 godziny, żeby wyrównać do 40 tygodniowo,
-
2 godziny, żeby oddać to, że inni umysłowi też pracują po godzinach,
-
4 godziny, żeby zrównoważyć ponad miesiąc wolnego w roku więcej.
Czy średnio, w każdym tygodniu, nauczyciel na „gołym” etacie przepracowuje poza lekcjami 28 godzin? Oczywiście nie. Czasem w specyficznych przedmiotach lub momentach roku szkolnego taki jeden czy dwa tygodnie się trafią, ale średnio w całym roku szkolnym, wśród wszystkich nauczycieli z pewnością nie. Jest jedno badanie, które na podstawie deklaracji samych zainteresowanych podaje średnią realną pracę szacuje na 44 godziny, ale było to badanie wśród wszystkich nauczycieli - a więc w przytłaczającej większości pracujących w nadgodzinach.
Pod względem liczby godzin średnio spędzanych przy tablicy jesteśmy na końcu państw europejskich, z wynikiem mniej więcej o 1/3 poniżej europejskiej średniej.
Nie jest dziełem przypadku nagminne zjawisko pracy w nadgodzinach. Znam nawet przypadki pracy nauczycieli na pełne dwa etaty. Przy normalnym obciążeniu pracą na dwa pełne etaty pracować się nie da. Więc jeżeli mówimy o pensjach nauczycieli to mówiąc o stawce podstawowej musimy uwzględniać, że jest to pensja za niepełny etat. Albo mówmy o realnych średnich wynagrodzeniach z uwzględnieniem wszystkich dodatków i nadgodzin. To jest owe 5600 średnio brutto dla nauczyciela dyplomowego (ok. 6100 brutto od września).
Nadal chcielibyśmy, żeby było to więcej. Zwłaszcza, że nie każdy nauczyciel jest dyplomowany. Stąd propozycja dojścia do 8100 brutto przy zwiększeniu pensum do 24 godzin. Bardzo emocjonalnie odrzucona przez nauczycielskie związki. Ale co o niej sądzą zwykli nauczyciele? Będę wdzięczny za opinię? Chcielibyście zbliżyć się do zarobków w korpo ale za cenę zbliżenia też w nakładzie pracy czy lepiej jak jest tak jak teraz?
Drugie pytanie do nauczycieli: jakie biurokratyczne obowiązki zabierają czas poza uczeniem, a można by jest bez szkód zlikwidować?
Pytanie do wszystkich: a może podwyżkę pensji i pensum należałby różnicować według przedmiotów? Czy nie uważacie, że równe pensum polonisty i wuefisty jest niesprawiedliwe? Ile powinno wynosić pensum dla poszczególnych przedmiotów?