Opinie

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Euro: jeszcze nie teraz

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 23 maja 2019, 08:15

    Aktualizacja: 23 maja 2019, 08:15

  • Powiększ tekst

Wspólna waluta Cesarstwa Rzymskiego przetrwała 400 lat. Czy strefa euro pobije ten rekord?

Nie wydaje się to prawdopodobne, o czym przekonuje liczne grono ekonomistów dziwiących się, że euroland ciągle istnieje. Wspólnota krajów oparta na wspólnej walucie boryka się z wieloma trudnościami, i choć wychodzi z nich zwycięsko, straciła dawny urok. Jej wzrost, o czym mówił Adama Glapiński, prezes NBP, podczas sesji „Złoty, euro i sprawa polska” dokonywał się na kredyt, kraje członkowskie pogrążyły się w długach, a kryzys zakończył się w wielu przypadkach trwałą recesją lub stagnacją.

Idea wspólnej waluty nie jest ani nowa, ani wyjątkowa. Taką walutę miało Cesarstwo Rzymskie, usiłowała wprowadzić ją Francja w XIX w., spore sukcesy odniósł w tej dziedzinie Związek Reński. – Historia wspólnych walut to w pierwszej kolejności historia polityczna a nie gospodarcza – mówił podczas sesji Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. Wspólna waluta miała zapewnić dominacje polityczną i zachowanie wpływów. Dlaczego w końcu padała? Ponieważ państwa przestawały o nią dbać. Tak było w przypadku Cesarstwa Rzymskiego, które stopniowo zmniejszało udział srebra w monetach, podobne mechanizmy zadziałały w przypadku francuskiej Łacińskiej Unii Monetarnej. Czy polityka luzowania prowadzona przez Europejski Bank Centralny może powodować podobne skutki i prowadzić do obniżaniem wartości euro? Według Andrzeja Sadowskiego, jest to możliwe.

Polska zobowiązał się przyjąć wspólną walutę, jednak nie jest zobligowana żadnym terminem. Nie mamy określonego ani momentu czasowego, ani wskaźników, które by zobowiązywały nas do przystąpienia do procedury wprowadzenia euro, nie przewidziano również sankcji za odwlekanie decyzji (jest to projekt polityczny, przy którym zakładano, że musi zakończyć się sukcesem). Według Jarosława Wierzbickiego z SGH, władze kraju mogą same wybrać najbardziej sprzyjający moment przyjęcia euro. Na razie obywamy się bez wspólnej waluty, i jest to dla nas korzystne. Adam Glapiński mówił, że złoty jest naszym wentylem bezpieczeństwa, w Polsce przeżywamy cud gospodarczy. Z punktu widzenia naszej gospodarki istnienie strefy euro jest wręcz korzystne – o czym wspomniał Ryszard Stefański – gdyż znajdują się w niej nasi główni partnerzy handlowi. Z drugiej strony, z perspektywy czasu widać, że brak członkostwa Polski w strefie euro był dla naszej gospodarki błogosławieństwem. Utrata suwerenności monetarnej, na co zwrócił uwagę Ireneusz Dąbrowski z SGH, w sytuacji kryzysowej pozbawia nas podstawowych instrumentów obronnych, a to oznacza konieczność wprowadzenia innych działań, np. obniżek płac. Koszty społeczne takich operacji są olbrzymie, o czym przekonali się Grecy czy kraje południa Europy.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych