Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Chytry plan Tuska i Rostowskiego podwyżki VAT-u do 25 proc.

zz zz

  • Opublikowano: 30 sierpnia 2013, 11:36

  • 21
  • Powiększ tekst

Wczoraj resort finansów podał, że 23 proc. stawka VAT zostanie utrzymana do końca 2016 roku. Ta decyzja jest wstępem do innej zmiany, o której nie ma mowy w oficjalnym komunikacie.

Premier Donald Tusk oraz wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski stoją przed trudną decyzją: czy Polaków wycisnąć podatkowo jak komornik cytrynę czy też zwiększyć zadłużenie publiczne państwa? żadne z tych rozwiązań nie jest dobre.

W pierwszym przypadku większe obciążenie podatkowe może zmniejszyć wpływy do budżetu zgodnie z krzywą Laffera, czyli po przekroczeniu pewnego poziomu stawek podatkowych dochody budżetu z podatków zamiast rosnąć maleją. Ostatni rok potwierdza właśnie to prawo. W efekcie rząd został zmuszony do nowelizacji budżetu i zwiększenia deficytu o ponad 24 mld zł.

Z kolei w drugim przypadku kolejne sprzedaże obligacji ponad normę będą skutkować większym długiem publicznym, który obecnie już wynosi 875 mld zł, a do końca tego roku będzie bliski 900 mld zł.

Sytuację komplikuje fakt, że w budżecie na 2014 rok rząd zaplanował deficyt w wysokości 55 mld zł. Gdyby minister Rostowski znów się pomylił o jakieś 25 mld zł, to dziura w budżecie wyniesie nominalnie w sumie 80 mld zł, a realnie ok. 100 mld zł, jeśli by dokonać szczegółowych wyliczeń.

Niepokojące jest to, co zauważył Robert Gwiazdowski prezydent Centrum Adama Smitha, a o czym powiedział w wywiadzie dla Bloomberg Businessweek, że "Prawdziwy problem polega na tym, że minister Rostowski przyznaje teraz między wierszami, że w zeszłym roku oszukiwał inwestorów. Mówił, że będzie super, choć podobno wiedział, że będzie źle. Jeśli to prawda, to kto mu teraz uwierzy?"

Kłamiący urzędnik (a to niestety w tym rządzie to standard, przykład: Ewa Kopacz w sprawie Smoleńska, Donald Tusk w sprawie obniżki podatków) nie daje gwarancji bezpieczeństwa i stabilizacji. W świetle faktów zapewnienia Tuska czy Rostowskiego o niepodniesieniu podatków są nic nie warte. Dowodem na utrzymanie VAT-u na obecnym poziomie ma być najnowsza prognoza PKB na trzeci kwartał rzędu 1,0-1,1 proc., ogłoszona wczoraj przez wiceministra finansów Wojciecha Kowalczyka.

Ale to są szacunki. A co jeśli prof. Rostowski znów się pomyli lub świadomie okłamuje Polaków i inwestorów?

W najgorszym scenariuszu może dojść zarówno do podniesienia VAT-u (i akcyzy) jak i jednoczesnego zwiększenia emisji i sprzedaży obligacji. Rząd taką okoliczność bierze pod uwagę i między innymi dlatego tak szybko rząd wyłączył pierwszy próg ostrożnościowy by móc zwiększyć zadłużenie w przyszłym roku do ponad 900 mld zł, by uniknąć podwyżki VAT, jeśli zajdzie taka potrzeba, bo wyższy VAT mógłby pogrążyć politycznie PO.

Jednak informację o utrzymaniu 23 procentowego VAT do końca 2016 roku nie należy czytać wprost. Najważniejsze są treści między wierszami. Choć oficjalnie resort finansów zapowiada zachowanie podatkowego status quo, to tak naprawdę jest stwierdzeniem, że do 2016 roku przewidujemy co najmniej obecny, jeśli nie gorszy, stan polskich finansów i rozwoju polskiej gospodarki i jeśli więc zajdzie potrzeba, to tę stawkę podniesiemy nawet do 25 proc. choć tej wartości nie ma w komunikacie, to o tyle właśnie należałoby podnieść VAT, by zapewnić dochody podatkowe na niezmienionym poziomie. I tutaj jest sedno sprawy czyli chytry plan - jak mniemam - profesora kombinatora Rostowskiego.

Doświadczenie ze spadku wpływów z VAT, jakie miało miejsce w poprzednim roku i jakie ma miejsce w tym roku pokazało Rostowskiemu i Tuskowi, że wyższa stawka nie może być zastosowana do wszystkich produktów i usług, do których obecnie ma zastosowanie stawka 23 proc. Rostowski zapewne wyciągnął wnioski z tej lekcji i nie da kolejnych powodów do kpin z nieznajomości podstaw ekonomii wszak jest profesorem i zastosuje "innowacyjne" rozwiązanie. Będzie ono polegało na podniesieniu VAT-u wobec tego segmentu produktów i usług, bez których Polacy nie mogą żyć lub się obyć. Celem tego działania jest uniknięcie skutków krzywej Laffera. Innymi słowy trudno sobie wyobrazić, że Polacy nie włączają telewizora, nie używają komputerów, czy jedzenie trzymają za oknem, a nie w lodówce, czy piorą ręcznie, by nie płacić za prąd (podwyżka opłat za energie to zaledwie jedna z pewnych możliwości).

Z tego też powodu będzie to podwyżka do 25 proc, a nie do 24 proc. bo  wyższa stawka wyrówna różnicę, z niezastosowania tej wysokości do wszystkich produktów i usług z obecnego zasięgu stawki 23 proc.

Że tak będzie wątpliwości nie ma prof Grzegorz Kołodko, który już w lipcu tego roku w wywiadzie dla TVN24 powiedział, że "sytuacja do której doprowadził rząd Platformy Obywatelskiej, z tym premierem i z tym ministrem finansów jest taka, że podniesienie podatków jest nieuniknione".

Rostowski z Tuskiem (czytaj Rostowski kombinuje, co i jak, a Tusk przyklepie wszystko bo się na tym nie zna) planują podwyżkę VAT-u. Zapewne nie od razu od stycznia 2014 roku, ale zaraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Rostowski z Tuskiem zrobią tak, mimo że prawo nakazuje podwyżki podatków odpowiednio wcześniej przygotować. By nie złamać prawa, zmienią to, które tak nakazuje, tak samo jak zmienili ustawę o finansach publicznych w zakresie progów ostrożnościowych. Wszak obaj panowie rządzą przez kombinowanie, gdzie się tylko da nie licząc się z nikim ani niczym.

Jacek Strzelecki

Powiązane tematy

Komentarze